Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.
I stało się , nie jestem już żoną, zaczynam nowy rozdział swojego życia. Czuję się wolna od problemów związanych z przeszłością. Pożegnałam w sercu człowieka, którego bardzo kochałam, dla którego byłam w stanie znieść wszystko. Czuję się wolna od strachu i niepewności. Śmieję się sama do siebie. Nie traktuję rozwodu jako powodu do dumy, bo rozwód to znaczy że coś nie wyszło, że czegoś zabrakło, czegoś było za dużo, a czegoś za mało.
Jednak powodem do dumy dla mnie jest to ,że miałam siłę i odwagę do podjęcia takiego kroku, odejścia od tego co mi już nie pasuje. Walczyłam, bardzo długo i mocno. Walczyłam o coś, o kogoś.
Czy przegrałam? Pewnie w jakimś sensie tak.
Dlatego przeciągnie tego co nie ma już szans w głowie i w sercu nie miało sensu.
Trzeba było wzajemnie uwolnić się od toksycznego układu, który powodował , że zaczęlibyśmy się w końcu niszczyć. Nie ma we mnie nienawiści, chcę szczęścia osoby która była mi bardzo bliska.
Chociaż teraz nadal nie rozumie tego co się stało i w jakim celu...
Rozmawiam dużo z Wami dziewczyny, opowiadacie o tym jak jest źle, jak ciężko, że nie macie siły odejść ale tez nie macie siły trwać w tym co chore. Mi się udało, ale to zasługa nie całkiem moja.
Ja zrobiłam krok ale za mną stało trochę osób, które mówiły : " Jesteśmy z Tobą"
Najważniejsza osoba - moja młoda, mądra dziewczynka, która trzymała mnie za rękę i mówiła : "dasz redę, jak zawsze"- dziękuję
Osoba, która spowodowała, że mogłam uwierzyć w to, że można kochać bezgranicznie, wierzyć i ufać drugiej osobie, która jest moim Tokio (tajny kod)
Osoby, które jak najwięksi cenzorzy ocenili to co zrobiłam - lekko nie było - kocham Was
Osobie która zawsze szczerze zawsze mówiła i mówi co myśli, która stoi za mną murem - Magda L. dziękuję.
I dosłownie duża grupa osób, które znają cel i powód zmian, które zaszły w moim życiu. Czuję wsparcie tych osób.
Pewnie, że są tacy których skrzywdziłam, albo tacy którzy dla sensacji wchodzą w moje życie, ale z nich się śmieję.
I będę namawiać innych na zmianę, na walkę o siebie, na walkę ze swoim strachem. I to też nie tak, że trzeba przy najmniejszych problemach podejmować radykalne kroki, bo jednak uważam, że często watro poczekać i pracować nad tym żeby było lepiej.
Jednak jeśli zniknie nadzieja na lepsze to....trzeba dać sobie wolność. Pozwolić komuś i sobie być szczęśliwym w innym układzie.
Życzę spełnienia.
Problemy będą i mniejsze i większe zawsze, ale jak mamy obok siebie osobę która idzie obok Ciebie dłoń w dłoń, to ze wszystkim można sobie poradzić.
OLA SIĘ ŚMIEJE...z nadzieją idzie przed siebie. START
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz