czwartek, 22 kwietnia 2021

Zmiana..ciało

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

Dziś się chwalę. 
Patrzę na swoje odbicie  w lustrze i jestem bardzo zadowolona. Przez zmianę w życiu zadziała się również zmiana związana z moim ciałem. Schudłam około 20 kg. Wpływ na ten efekt miało wiele czynników.

 1)moja aktywność
- trzy trasy na nordic (10 km, 12 km, 14 km - uzależnione od pogody, nastroju, towarzystwa)
- jazda rowerem (śmieje się, bo ponad 3 lata upieram się i marudziłam jak miałam nim jeździć, bólem było 10 km... ) tak na prawdę jak jadę,  to nigdy nie wiem do końca gdzie pojadę i ile kilometrów zrobię. Często zabieram matę i jednak plaża jest miejscem które wygrywa i tam się kieruje. Plażą zawsze byłam miejscem, gdzie lądowałam jak było mi dobrze, albo jak było mi źle. Zachwycam się morzem za każdym razem jak tam jestem. Patrzę na morze, łzy lecą po policzkach i mam poczucie niesamowitej radości i szczęścia. Z wdzięczności, że mogę tam być, że życie układa się tak samo powoli i z sensem.  Rower, to szybka akcja kiedy potrzebuję ruchu na powietrzu, a mam niewiele czasu.. 
- hatha joga ...moja ukochana - codzienny rytuał choćby 20 min rano lub wieczorem. Dzięki niej moje ciało i umysł wchodzą w harmonię. Czuję jak z miesiąca na miesiąc moje ciało się rozciąga jak rzeźbi się brzuch, nogi i ramiona. Praktyka poranna,  kiedy mam dzień wolny i  pogoda sugeruje  pozostanie w domu  lub  praktyka wieczorem, kiedy zmęczona po całym dniu  potrzebuję się wyciszyć. Włączam tylko lampkę żeby był półmrok i ...  Efekty jogi są niesamowite. 
2) odżywianie - oczywiście nie jestem żadnym specjalistą w kwestii żywienia i pewnie spodziewacie się, że napisze że jem tylko warzywa i owoce itd. Nie,  lubię jeść, lubię próbować nowe smaki, lubię pizzę i uwielbiam sushi ( kto mnie zna wie,  że z sushi to nie była miłość od pierwszego, ani od drugiego,  ani nawet nie od 4 zjedzenia...jednak jak już przebrnęłam przez  moją przygodę smakową z sushi, to za każdym razem kiedy jem wydaję z siebie :"mmmmm" i wiem , że mam tak nie robić, to zawsze to robię. I do tego mam takie szczęście, że mam przyjaciela, który jest mistrzem sushi i zaskakuje smakowo za każdym razem kiedy robi nasze "sushi party"
Do czasu zmiany jadłam  może nie taż tak dużo, ale późno i dość kaloryczne rzeczy. Piałam alkohol wieczorami z dużą ilością coli. Jadłam w biegu albo w całkowitym relaksie, co dawało niekiedy  duże możliwości ilościowe. Pewnie, to  było bardzo  przyjemne ale też rosłam i rosłam....
Teraz zwracam uwagę na to co jem i w jakich ilościach, absolutnie się nie katuję. Piję dużą ilość wody, nie jem wieczorami i maksymalnie ograniczam ilość alkoholu. Żadna drakońska dieta...
Zaczęłam się suplementować, bo wiem ze to co jem nie daje mi w pełni tego co potrzebuje mój organizm. Pracuję z DuoLife i jestem przekonana o skuteczności stosowanych produktów. Zaczęłam od chlorofilu i  dalej i dalej odkrywam każdy kolejny produkt. Czuje i widzę efekty stosowania dlatego mogę polecić każdemu, kto chce zadbać o siebie i bliskich.

Zobacz chlorofil, to od czego ja zaczęłam

https://radomskaaleksandra.myduolife.com/shop/products/1/285,duolife-chlorofil.html?__language=pl


3)głowa (myśli) = ciało - nie ma możliwości, żeby zadziałało to oddzielnie. Moja spokojna głowa i sprzyjające myśli, to moje piękne i zdrowe ciało. Nie jest żadna tajemnicą, że medytuję. Pewnie teraz wiele z Was puka się w głowę lub myśli "wariatka". Możecie myśleć co chcecie, też się śmiałam z koleżanek jak słyszałam, że medytują...ja pierdziele myślałam, co za odpadł. Teraz to rozumiem, bo widzę jak to wpływa nie tylko na umysł ale i na wygląd, postawę ciała. Sypiam spokojnie, funkcjonuję spokojnie. Robię stop i nie działam jak do tej pory pod wpływem impulsu, szczególnie w stresujących momentach. Łapię oddech, pozwalam  sobie  na wycieszenie, przemyślenie  i wtedy  decyduję  ze spokojem.  Medytuję w każdej niemal wolnej chwili. Zaczynam dzień od medytacji, najczęściej z koherencja serca  i kończę dzień z treningiem relaksacji progresywnej Jacobsona - dobry sen gwarantowany.  
Polecam Klaudię Pingot...nic dodać  nic ująć,  sprawdźcie sami. Komenda, koherencja, afirmacje... życie się zmienia. 
Wiedzę jak ważne jest zatrzymanie się, bycie w tu i teraz. Jak trzeba wyhamować pęd za wszystkim, bo to prowadzi do... niczego.  Moje życie to nadal, praca (w trudnych teraz czasach, kiedy nie można "normalnie" zarabiać w jednej pracy), prowadzenie domu, czas z przyjaciółmi z moimi wspaniałymi, mądrymi dziećmi, czas dla mnie. Już i znajomi i dzieci wiedzą, że ja mam czas dla siebie, że wyłączam się i poświęcam się sobie. Kocham to.  I mimo, że jestem sama, to nie czuje samotności, doceniam ten moment, bo może to się jeszcze zmieni. Teraz jest mój czas. Każda zmiana przynosi doświadczenia, które są potrzebne,  chociaż czasami bolą. Nasze czyny przynoszą konsekwencje, a my musimy być odpowiedzialni za to co robimy. Dbaj o swoje myśli i swoje ciało, bądź duman (y) z siebie zawsze. Każdy koniec, to początek czegoś nowego. Kochaj SIEBIE.













OLA SIĘ ŚMIEJE...dziękuje za swoje stare/nowe ciało

środa, 14 kwietnia 2021

Znowu kocham...

 Cześć , dzień dobry, dobry wieczór.


Post powstawał już od 29.03, pamiętacie jak pisałam, że potrzebuję trochę czasu żeby wrócić. Wracam. Spokojna, radosna, wolna od żalu i smutku. Miałam trudne chwile, musiałam zniknąć i pomyśleć. Życie, kiedy wybacza się sobie i innym daje wolność, lekkość. Ja z taką lekkością i pokorą chce iść dalej. Ufam sobie, ufam nieznanemu, bo nieznane nigdy jeszcze mnie nie zawiodło. W poniedziałek 29.03 leżałam na rozłożonej na podłodze macie . Skończyłam długą praktykę jogi. Moje mięśnie były obolałe. Czułam zmęczenie i...  błogi spokój. Włączyłam medytację. Tradycyjnie z Klaudią. Zamknęłam oczy. Łzy leciały mi po policzkach, moja twarz była mokra,  a ja  czułam jaka jestem szczęśliwa. Wiedziałam, że kilka dni temu stawiłam czoła problemowi. Podjęłam ważną decyzję, jednak zgodną z tym co czuję. Znowu musiałam odzyskać siebie. Postanowiłam, że już nikt mnie nie skrzywdzi. Postanowiłam stanąć po stronie prawdy. Już znałam to uczucie miłości do siebie, wolności swoich przekonań. Wiedziałam, że stoją za mną przyjaciele i  nieznajomi, którzy stają się  rodziną. Czułam, że od dłuższego czasu wokół mnie jest pozytywna moc ludzi. Nigdy wcześniej tak się nie czułam. Pisałam Wam kilka razy o amor fati, o miłości do losu,  o tym że każda chwilą z życia jest ważna, ta dobra jak i zła, bo jest moja. Mam te słowa teraz na nadgarstku. To mój drogowskaz. Mój wektor. Moje doświadczania  dały mi lekcje, wszystko w moim życiu działo się po coś. Dziękuję życiu, że pogroziło mi palcem i powiedziało "stop".  Wtedy tego nie rozumiałam, ale teraz widzę jasno dlaczego i po co to było. Znalazłam też ciszę, a w ciszy znalazłam siebie i wiem to na pewno, ze wszystko jest energia, wszystko się zmienia. Nic co było wczoraj już nie jest dziś takie samo. Wiem, ze zawsze będę ze sobą  i wiem, że teraz jeśli będę z kimś :) albo nie będę :) to będzie inaczej niż dotychczas. Już nie ma oczekiwań. Nie ma potrzeby żeby ktoś dał mi szczęście, bo to szczęście nareszcie mam w sobie. Sama je sobie dałam i teraz to ja mogę swoim, szczęściem dzielić się z kimś innym. Kocham siebie, jestem dla siebie dobra, wybaczam sobie, podejmuje decyzje,  a kieruje mną spokój. Moje życie się zmieniło. Puściłam kontrolę, ufam temu co się wydarzy.  Zaczynam nową przygodę z  miłością do siebie...

P.S. Jestem wdzięczna tak wielu osobom sami wiecie o kim z Was piszę.  Ubuntu ja jestem, bo Wy jesteście. 

Dwa posty zniknęły z bloga...obiecuję, że już żaden nie zostanie usunięty... 






OLA SIĘ ŚMIEJE...dziękuję Wam i Sobie