piątek, 18 grudnia 2015

Na Księżyc

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór...
Taka sytuacja, rozmowa z Nią i  Jej dylemat.
Związek niby związek. Daleko , chociaz codziennie w zasięgu ręki.
Ciągła tęsknota i niemożność  spotkania wtedy kiedy by chciała. Niesprawiedliwe co? Niesprawiedliwe jest tkwienie w czymś takim. Pyta mnie, czy ma na Niego czekać, codziennie, czy się odezwie, czy sie spotkają? Ona ma wrażenie, że on jest już gdzie indziej, gdzieś dalej, nie ma już bliskosci, codzienngo zabiegania o siebie. Nie ma już ciepła, nie ma iskry która powoduje rumieniec na policzku. Już seks nie taki już tak na niego nie czeka.
Chce rady. Chce obiektywnego spojrzenia na TO.
Ja uważam, że trzeba wyslać gościa na Ksiezyc. Co? Gdzie? Normalnie na Księzyc...nie wiesz co to znaczy? Daj sobie spokój, powiedż, że już sie dusisz, że nie chcesz czekać, że robisz się zimna juz nie masz serca do tego.
Wiem, że to trudne ale ja bym tak zrobiła.
Dla mnie zwiazek to temperatura, to codziennie posyłana iskra, która sprawia, że chce się żyć. To bliskość, to dobry seks, taki nie pospieszny, nie na siłę.
Dbam o to w swoim związku i troszczę się codziennie o to. Dla mnie mój Ukochany jest równie atrakcyjny dzisiaj jak 22 lata temu. To nie przychodzi ot tak, to codzienna praca, praca nad związkiem. To rozmowy, to dotyk i .. to COŚ .

OLA SIĘ ŚMIEJE...roznieca iskrę

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Cholerne życie! Dzięki Aga K za rozmowę w kuchni

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór...
Późno już, dzień zleciał jak chwilka. Mam czas na wieczorne przeszperanie fb i natrafiam na cytat.

- Jak ja kocham to cholerne zycie!! - pomyslała. - Za te wszystkie skrajności, za przeszkody, które trzeba pokonać, by osiągnac cel, za wszystkie drobne radości, które codziennie nam wydziela, za smutek i łzy, które są niezbedne, żeby móc docenić radość i śmiech. Kocham Cię Życie, bo jesteś takie prawdziwe, jak ja, tak samo jak ja skomplikowaną masz naturę i jesteś tylko i wyłącznie MOJE.

I zastanawiam się. Kurde ale ja mam życie! Pokręcone, skomplikowane, często przeze mnie oczywiście. I czuję,że jest fajnie, że dostaję kopa, który mnie motywuje. Czuję, że nie jest nudno, chociaż wydaje mi sie , że często łapię się na tym, że mówie, że chciałabym już spokoju. Chciałabym przewidywalności. Ale zaraz krzyczę; "do cholery"!!!! nie może byc nudno, nie chcę żeby mnie coś omijalo, nie chcę spokooooju , chcę żyć cała sobą. To wariactwo??? Tak mam bardzo kolorowo, funduję sobie taką adrenalinę, że mi się nieraz w głowie kręci.  Jestem jak wulkan. Jak wybucham, to lepiej spieprzać mi z drogi, jak  jestem w dobrym humorze, to jestem w stanie zrobić wszystko. 
Kocham ludzi, których wokół siebie gromadzę, czuje się dobrze, wspaniale. Cżesto płaczę ze smutku z bezsiły, a jeszcze częsciej z radości. Z wiekiem zaczynam dostrzegać małe wielkie radosci. 
Moje dają mi siłe, wkurzają, powodują ruch jakiego potrzebuję. 
Dzieciaki dają mi szkołe życia muszę zmagać się problemai nastolatki i małego chłopca.
I On który wyzwala we mnie skrajne emocje. Diabeł i anioł zna mnie jak nikt. On daje mi czuć się kobietą, damą, kolową, kochanką itd.

I jest fajnie, jest cudnie....cholerne życie!!!

I ta piosenka
Uparcie i skrycie 
och życie kocham cię kocham cię 
kocham cię nad życie 
W każdą pogodę 
potrafią dostrzec oczy moje młode 
niebezpieczną twą urodę 

Kocham cię życie 
poznawać pragnę cię pragnę cię 
pragnę cię w zachwycie 
choć barwy ściemniasz 
wierzę w światełko które rozprasza mrok 

Wierzę w niezmienność 
Nadziei nadziei 
W światełko na mierzei 
Co drogę wskaże we mgle 
Nie zdradzi mnie 
Nie opuści mnie 

A ja szepnę skrycie 
och życie kocham cię kocham cię 
kocham cię nad życie 
Choć barwy ściemniasz 
Choć tej wędrówki mi nie uprzyjemniasz 
A cię marnie odwzajemniasz 

Kocham cię życie 
Kiedy sen kończy się kończy się 
kończy się o świcie 
A ja się rzucam 
Z nadzieją nową na budzący się dzień 

Chcę spotkać w tym dniu 
Człowieka co czuje jak ja 
Chcę powierzyć mu 
Powierzyć mu swój niepokój 
Chcę w jego wzroku 
Dojrzeć to światełko które sprawi 
Że on powie jak ja- jak ja 

Uparcie i skrycie 
och życie kocham cię kocham cię 
kocham cię nad życie 
Jem jabłko winne 
I myślę ech ty życie łez mych winne 
Nie zamienię cię na inne 

Kocham cię życie 
Poznawać pragnę cię pragnę cię 
Pragnę cię w zachwycie 
I spotkać człowieka 
Który tak życie kocha 
I tak jak ja 
Nadzieję ma...

OLA SIĘ ŚMIEJE....kocha swoje życie.




piątek, 11 grudnia 2015

A on odmawia...

Cześć , dzień dobry , dobry wieczór...
Dawno mnie niebyło. Oczywiście powód ciągle ten sam. Zmieniony system pracy ...chroniczny brak czasu dopadł mnie już całkiem.
I jakby tego było mało mój organizm po raz drugi odmówił mi posłuszeństwa. Wydawać by się mogło, że jestem niepokonana, jak głaz, a jednak drzemie we mnie słaba kobietka. A czy mi z tym źle? Nieee....
Nawet odważyłam się pójść na zwolnienie i to nie dla tego, że tak powinno być ale dla tego, że przestałam normalnie funkcjonować.
I o dziwo szwankował kręgosłup, a skończło się na tym, że przywaliła mi w głowę angina.
I tak po przymusem leże drugi dzień w domu. Nudzę się jak mops i patrze jak rodzina ogarnia cały domowy system. Radzą sobie doskonale.
Szkoda mi tylko niedzieli. Jak wiecie często coś sobie planuję. I teraz też tak było. Miłam w niedzielę jako mors wejść do morza z grupą ponad 300 osób i być na imprezie zorganizowanej w związku z tym wydarzeniam. I wyszło jak wyszło muszę z tym poczekać.
Szczerze wierzęm że w życiu zawsze coś zdarza się po coś. Nic nie dzieje się bez przyczyny. I pewnie tak jest i teraz ...co se odwlecze to...i tak dalej.
Skupiam się na szybkiej regeneracji, łykam zalecone medykamenty i czekam na efekty.
Ten czas w łózku dzisiaj zaowocował listą zakupów,  które trzeba zrobić na święta, światecznym menu oraz listą prezentów. Czyli jednak jakieś plusy są.
O,  nawet  zamówiłam prezent dla mojego Ukochanego.
Ciekawe co z nudów wymyślę jutro...
OLA SIĘ ŚMIEJE...podczas leżenia knuje i knuje.

Zdjęcie ...czerwone jako wizualizacja mojego bólu kręgosłupa, bólu mojego gardła i....czegoś tam jeszcze. Podobało mi się po prostu.

czwartek, 26 listopada 2015

Kaszka z mleczkiem

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór...
Takkk , długo nie było trzeba czekać. Mam dzisiaj jakiś kryzys. Jest mi źle, jestem smutna, chce mi się ryczeć. Brak mi czasu ,brak mi energii.
O ile w pracy było super, luzik czas z Moimi i plany na jutrzejszy wieczór imprezowy na Sound Delivery, to w domu lipa.
Przyszłam na fochu ,zrobiłam lekką zadymę i mój ukochany sie nie odzywa. Nienawidzę tego!!!
Mało tego, zakomunikował, że jutro ze mną nie idzie baaa i ja też nie pójdę. Wiem ,że przemysli i pójdziemy aleee strasznie nie lubię cichych godzin.
Jest czwartek a ja dzisiaj czuję zmęczenie. Powinnam pojechać nad morze, wykłapać się, zrzucić stres.
A jedyne co zrobiłam w tej chwili to...kaszka manna z mleczkiem. A żeby było słodko dodałam łyżkę miodu i gruszki z syropu.
Zjadłam i dalej czuję się źle....
Powinnam zakończyć jak zawsze
OLA SIĘ ŚMIEJE...ale Ola dzisiaj tylko się uśiecha. Może jutro będzie lepiej.Pa


wtorek, 24 listopada 2015

NIEPOKONANA

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór...
Chwilowo mnie nie było. Zaczął się inny czas w moim życiu zawodowym i co za tym idzie w życiu prywatnym. Nastało całkowite przeorganizowane dnia codziennego.
Na razie myślę, że jestem niepokonana ale...nie wiem jak długo to się utrzyma.
Tydzień już nie jest podzielony na zmiany i dni wolne, tylko na pracę od 7 do 15.
Niby fajnie,  ale jednak wolę pracę na dniówki  nocki.
Dzień stał się jeszcze krótszy i brak czasu na moje codzienne czynności związane z aktywnością fizyczną. Wstaję codziennie od poniedziałku do piątku o 5.45 i w pracy ....zasuwam "na szmacie" . Dokładnie znaczy to, że myję okna, zmieniam pościel, odkurzam itp.
W sumie dzień jeszcze bardziej stał się zwariowany. Przychodząc po pracy przygotowuję obiad na następny dzień, ogarniam to czego moja rodzinka nie ogarnęła i przygotowuję "pudełka" do pracy. Tak jest, nadal jestem fit. Przygotowuję coraz to bardziej kolorowe i zdrowe posiłki. Jestem z siebie dumna. Mało tego. Codziennie w pracy mam gratis aerobik i jeszcze w domu codziennie ćwiczę. Myślę, że jakbym tylko położyła się na wersalkę, to natychmiast bym zasnęła.
Jednak mam szczęście, że mój Maż bardzo mi pomaga. Potrafi mi pomóc w prowadzeniu domu i zapewnia dobry seks na rozluźnienie. Kocham.
Brakuje mi tylko moich 11 km z Gośką i naszym pogaduszek o wszystkim. Nadrobimy...za miesiąc.
Natomiast zacieśniają się więzi z Moimi w pracy. codzienna kawka, posiłki, wariactwa i to całe wielki sprzątanie jednoczą nas bardzo. Aaaaa i trochę podupadły moje internety. Nie mam wiele czasu albo wcale na moją grupę na FB czego mi bardzo brakuje. Aśki, Izki , Zośki, Anki  i inne wspaniałe babki. Mam tylko momenty na to, żeby wpasc i przeczytać tylko co u Nich. Dziewczynki jakoś wytrzymam,
Teraz też już jestem zmęczona a jutro znowu to samo. Mam tylko nadzije , że uda mio się jutro wykąpać w morzu. Bardzo potrzebuję chwili relaksu. Zamurzyć się w lodowatej wodzie i...wszystko niech odpłynie. Stres, zmęczenie , codzienne troski.
No i w piątek balet. Mam okazję wyjsć na wieczór z dobrą muzyką i "kropla" alkoholu w towarzystwie wybornym.
Spijcie dobrze.
OLA SIĘ ŚMIEJE...jest niepokonana.



sobota, 21 listopada 2015

ON WCALE NIE ŚPI

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór...
Wracam do tematu z wczoraj. Wracam dlatego, że pisałyście do mnie pytając jaka ta Ona dzielna, i że my kobiety w ogóle jesteśmy mocne i to my mamy siłę do popychania mężczyzn do działania nawet w tych sytuacjach podbramkowych. W sytuacjach kiedy nie do końca wiemy , czy wszystko potoczy się dobrze, że i się "ułoży" . Jestem przekonana, że takich kobieta jak Ona jest bardzo , bardzo wiele. Już wczoraj mogłam się o tym przekonać.
Chciałyście wyrazić swoją solidarność i wyrazy wsparcia i pogratulować, że Ona była taka dzielna.
Powiem tak: Ona przeszła długą drogę, naznaczoną łzami, cierpieniem i strachem. Ten strach z postu dla Niej tak własnie wygląda. To taki facet, który wskazuje na Nią ręką.
I wiecie co Ona codziennie z tym strachem walczy, bo teraz ma na to siłę. Strach wcale całkiem nie znika, on tylko śpi i czasami budzi się i daje o sobie znać. Ona wtedy szczypie się mocno w rękę i powtarza sobie na głos: "Nie dam ci się" , "Odejdź" , "Nie masz już władzy nade mną "
I on czasem odchodzi i czasem wraca, a Ona jak feniks z popiołów się odradza.
Ona kazała podziękować za te Wasze wszystkie słowa, bo wierzy, że z czasem ten strach będzie coraz słabszy. Jednak też cały czas trzyma rękę na pulsie, jest czujna, bo nie chce żeby to wszystko wróciło.
Wiele z Was i mnie pyta jak to będzie, jak to da się posklejać, poukładać? skąd czerpać siłę? Nieraz nie umiem na to pytanie odpowiedzieć. Wiem jednak, że miłość i chęć naprawy i siła walki obu stron jest w stanie czynić cuda. Miejcie kogoś kto Was wspiera . Oczywiście nie zawsze wychodzi się z takich problemów zwycięsko ale jak cień nadziei to trzeba walczyć. Ona walczyła i chyba wygrała.
Ona już wie, że na szczęście się nie czeka, że marzenia się nie spełniają tylko je samemu trzeba spełniać. Ona mówi, że trzeba z każdego dnia wybrać chociaż mały szczegół, który daje radość, w byciu szczęśliwym być drobiazgowym.
Ona i Ja idziemy ramię w ramię i walczymy. My dałyśmy radę, to Ty też dasz. Niech ten dziad strach śpi i niech się nigdy nie budzi. Niech nie ma powodów do radości.

OLA SIĘ ŚMIEJE...trochę ukradkiem, żeby nie obudzić dziada.




piątek, 20 listopada 2015

WCZORAJ SUPER, DZISIAJ DUPA...

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór...

Miałyście pewnie tak nie raz, nie dwa. Jednego dnia super, drugiego dupa.
Przypomniała mi się dzisiaj sytuacja z  życia wzięta. Jak to wiedziemy  życie miło i przyjemnie.
Ciepło rodzinne, unormowana sytuacja finansowa, Ona w domu z dziećmi, On pracuje mamy  luzik.
I jest fajnie. Co prawda codzienność taka sama, ale jest stabilizacja. Aż tu nagle okazuję się, że sytuacja z dnia na dzień się zmienia. On wpada w długi, boi się że straci pracę. Robi się dramatycznie. Ona nie pracuje już od dawna, nie wie czy się jeszcze nadaje i czy gdziekolwiek znajdzie prace, On też nie wie co robić.
Co robić, co robić. I okazuje się, że trzeba się zebrać i zmienić. Jak to teraz będzie?
Ona łapie pracę wraca tam gdzie pracowała kilka lat wcześniej zanim urodziła dzieci. Dobrze, że akurat kiedy jest potrzeba może tam wrócić.
Tylko, że to tylko jeden krok do przodu, bo okazuję się, że nad Nim ciąża długi, groźba komornika. Banki czekać nie będą, spirala kredytowa się nakręca. Ona płacze, nie wie czy rozwieźć się z Nim, czy Mu pomóc, czy podołają, czy daczą radę dalej funkcjonować?
Pojawiają się na szczęście ludzie, którzy widzą rozwiązania. Pomaga kobieta w banku, która radzi jak rozmawiać z bankami jak zatrzymać długi, jak  sprawić żeby sprawy się prostowały. Między nimi robi się źle, Ona nie ma cierpliwości a On już nie ma ochoty ciągle Jej przepraszać za to co zrobił. Brakuje pieniędzy w święta dla dzieci ,na proste zakupy. Już nie ma prasy za 15,00 zł czy ciuchów i butów jakie wcześniej kupowała. Robi się biednie. Jest ciągły strach, że ktoś zapuka do drzwi i będzie chciał pieniędzy, że znowu przyjdzie pismo od komornika. Ona nie potrafi tak żyć. Są łzy, wypominania. Trudno się zjednoczyć. Ona nie widzi szansy na wyjście z problemów. Mało tego On zaczyna popijać, nie radzi sobie z sytuacją. Robi się coraz gorzej i gorzej. A 2 tygodnie wcześniej było tak cudnie....Jak to jest dziwne to życie.
Zmagania trwają prawie 2 lata są razem sytuacja się prostuje coraz bardziej, ale łatwo nie było.
Mija kolejny rok On wziął się z życiem za bary, nie daje się, prostuje swoje sprawy. Oczywiście są sprawy sądowe, rozdzielanie majątku, sprawy dłużnicze ale...widać światełko w tunelu.
I zaczyna być coraz lepiej.
I tak refleksja się nasuwa. Taka dla każdej kobiety. Trzeba być niezależną finansowo , trzeba dbać o swoje zainteresowania, trzeba cieszyć się codziennością i dbać o każdy dzień.
Wierzę ,ze jest zawsze światełko w tunelu, że zawsze znajdzie się ktoś kto pomoże wyrwać się z impasu.  Każde doświadczenie jest po coś, głęboko w to wierzę.
Takie sytuacje często rozwalają związki a jeszcze częściej je jednoczą.
Wiem, że nie można wracać do tego co było zamartwiać się na zapas, ale trzeba trzeba patrzeć dalej i myśleć co będzie. Nie pesymistycznie ale realistycznie.
Jak myślicie?

OLA SIĘ ŚMIEJE...trzyma rękę na pulsie.





czwartek, 19 listopada 2015

PRZERWA NA...


Cześć, dzień dobry, dobry wieczór...
Dzisiaj niespodziewanie znowu dzień był wariacki.
Plan był taki, że wypuszczę dzieci do szkoły, maż pojedzie do pracy, a ja nie na kije (pogoda, że dupę urywa)tylko wreszcie się wyśpię.
Nastawiłam budzik na 9.00 telefon włączyłam tylko na wibrację, położyłam go koło siebie i...przytuliłam się do poduszki.
Niestety godzina 8.00 zaczyna telefon wibrować...moje internety się odzywają, Babki moje i zaraz telefon od koleżanki z pracy. ZA 30 min ta koleżanka wpada do mnie i zabiera mnie do Lidla u nas duże wyprzedaże, bo Lidl po remoncie. Wpadłam kupiłam pościel i dalej hejka do domu, po kartę z listą zakupów do kupienia i do Biedronki po zieleninę i soki (te moje fitnessy).
Przytaszczyłam siatki do domu i ....usiadłam, zadzwoniłam do Gośki żeby przyszła na kawę.
Koniecznie trzeba zrobić sobie czasem pauzę, taki przerywnik w ciągu dnia.
Przewartościować co ważne i ważniejsze.
Zostawiłam siatki, odkurzanie i umycie podłogi....
Zaparzyłam pyszną kawę i spędziłam czas z Siostrą.
Niestety rzadko mi się zdarza zatrzymywać, często ważniejsza dla mnie czysta podłoga niż chwila relaksu z kimś bliskim.
Najczęściej mój mąż mnie zatrzymuję. Parzy kawę i mówi: "Kochanie ze wszystkim zdążysz , usiądź przy mnie i zostaw to prasowanie"
Oczywiście ma racją. Ile razy zamiast słuchać dzieci, biegam po domu sprzątając, odkurzając lub myjąc naczynia.
Uczę się codziennie jak robić STOP. Teraz też wiem, że muszę wstawić pranie ale..piszę.
Pranie nie ucieknie zaraz to zrobię.
Róbcie sobie przerwy...poświęcajcie czas sobie i rodzinie lub bliskim, albo po prostu zamknąć oczy i czuć się jakby oderwanym od ziemi...lewitować choć chwilkę. Nabrać siłę na dalsze codzienne zmagania.

OLA SIĘ ŚMIEJE...trenuje chwilowe lenistwo.




środa, 18 listopada 2015

ZAMKNIJ SIĘ

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór...
Temat powstaje po zobaczeniu tego zdjęcia...
Takie szokujące, odnajduję się w tym obrazku.
 Ile razy robię piekło zamiast się zamknąć.
Nie tylko ja. Prawda?

Jest mi głupio jak krzyczę na swoje dzieciaki i mowie im rzeczy które je ranią. Jestem dorosła powinnam się powstrzymać, hamować. Zastanawiam się wtedy po fakcie, czego ich uczę swoim zachowaniem? Czy nie lepiej wyjść na chwile na bok, przeczekać, dać trochę ulecieć emocjom i dopiero zareagować?
I tu nie tylko chodzi o takie krzyczenia na kogoś, ale na przykład o wypowiadanie swojego zdania, szczególnie jak ktoś o nie nie pyta.
Mam przyjaciela, który w rozmowie w kimś wyraża swoje opinie jakby miał monopol na rację.
Dlaczego robisz tak, a nie tak? Niby przyjmuje, to co się do Niego mówi ale uważa, że jego sposób myślenia jest lepszy.
To też wiąże się z szanowaniem wolności drugiego człowieka. Z szanowaniem innych poglądów.
Wiele razy z Nim rozmawiałam na ten temat, bo często zdarzało mi się ocenia zachowania innych. Teraz staram się tego nie robić. Może dlatego, że osobiście tez nie lubię jak ktoś mi narzuca swój tok myślenia albo mnie ocenia.
Jesteśmy rożni i mamy odmienne zdania i mamy do tego prawo. I to, że mam inne zadanie nie znaczy, że mam rację lub że się mylę. Ta odmienność daje nam różnorodność i to jest super. Możemy patrzeć na pewne sprawy z rożnych perspektyw.
Uwielbiam rozmawiać z moją siostrą jak mam problem, Ona tak odmiennie myśli niż ja, obiektywnie trochę na chłodno wyjaśnia mi inną stronę danej sytuacji.

Takie wyrażanie na siłę swoich poglądów, to dla mnie udawana szczerość, która niczemu i nikomu nie służy. Robimy to po to, żeby się dowartościować?
Może?

Często w mojej pracy spotykam rożnych ludzi. I najczęściej liczy się pierwsze wrażenie.
Ile razy zdarza się, że mam coś powiedzieć lub zażartować a hamuję się, bo nie znam tej osoby.
Jak bardzo potrzebne jest wyczucie. Tylko zauważyłam, że nigdy milczenia nie wyszło mi na złe. Częściej pomyślałam, że dobrze ,że czegoś nie powiedziałam.

Jak często jesteśmy " wylewni", a później żałujemy, że coś "chlapnęliśmy "bez zastanawiania. Taki rodzaj plotki. Fajnie, fajnie wszyscy rozmawiają i jak jest tak dobrze to, puszczają na hamulce i lecimy ze swoimi obserwacjami na temat innych, szczególnie jak ich nie ma. A później jest głupio, prawda?

Szkoda, że dopiero po fakcie często zdajemy sobie sprawę, że głupio zrobiliśmy mówiąc coś. Słowa jak kamienie, jak miecze ...ranią. Wypowiedzianych słów nie można cofnąć i pozostają głęboko w pamięci. Takie to przemyślenie na dziś. Czasem warto się zamknąć.

OLA SIĘ ŚMIEJE...ćwiczy zamykanie się..haha

poniedziałek, 16 listopada 2015

SKLONOWANA

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór...
Jest prawie 23.00 mam czas dla siebie...dopiero a j co mam zrobić chce mi się spać.
Od południa myślę, że napiszę co u mnie dzisiaj, ale nie było tytułu postu.
I o, skończył się Top Model ja przełączam na TVN Style i jest program o klonowaniu. I pasuje mi idealnie.
Dlaczego?
Bo dzisiaj u mnie zaganiany dzień.
Wstałam o 6.00 żeby pożegnać męża, który wstaje jeszcze wcześniej bo idzie do pracy. Obudziłam synka do szkoły, zrobiłam mu picie i jedzenie. Córka też wyszła. Położyłam się, myślę: Mam 40 minut żeby jeszcze dospać przed nordic-em. Niestety, nie zasnęłam...
Wstałam ,wstawiłam pranie, odkurzyłam, zrobiłam sobie mega zdrową kanapkę i wyszłam na swoje 11 km (już 11) nad morze.
Prze prawie 2 godziny byłam w trasie. Wróciłam, szybko się wykąpała i na zakupy. Kurde pada  deszcz. Nie biorę parasola, bo z siatami i tak nie będzie jak go nieść. Idę do biedry. Kupiłam zdrowe żarełko ledwo spakowałam wszystko w torbę, ciężko mi a tu jeszcze do jednego sklepu. Trudno, życie jest ciężkie. A oczywiście nie mogła znaleźć swojego soku warzywnego to weszłam do jeszcze jednego sklepu...Masakra jakaś..ledwo doszłam do domku.
Wchodzę, boli głowa a tu trzeba zrobić obiad i dla rodziny i dal siebie (ja przecież inaczej jem).
Nieee coś jest nie tak! Aaaa. zapomniałam wypić kawę. Robię STOP kawa i wtedy wrócę do siebie. Pomyślałam.
Wypiłam , zrobiłam obiad i 3 surówki, a i jeszcze pastę z jajka i sera dla Kingi na kolację.Wrócił Wojtek (syn) Mamo jestem głodny i chcę iść na dwór.
To proszę bardzo kanapeczki, ubrania na podwórko. I chwila spokoju na chwilę, bo wraca drugie dziecko. Zaraz obiad. Kur...a jeszcze reklamówka gruszek czeka do zrobienia....i wtedy chce mi się ryczeć, ale myślę nie dam się do cholery. Ale organizm odmawia posłuszeństwa. Ból głowy.
I tu mam kryzys, potrzebny by był mi klon żebym mogła robić kilkanaście rzeczy na raz a nie kilka i to niekoniecznie w domu.
PO obiedzie zabieram się za gruszki, obieram je 40 min i w międzyczasie odrabiam, pomagam odrabiać lekcje synowi. A już myślę, że chciałabym posiedzieć na swoich internetach .
Ale jak??? Robię kawę i znowu na chwilę robię STOP. Znowu ten cholerny ból głowy.
OOOO niee muszę poćwiczyć, no tak codziennie biorę hantle i robię sobie niedługo trening, ręce, brzuch i nogi i pośladki kurrr...wszystko. PO ćwiczeniach ból głowy nie mija.
Może jak wezmę kąpiel to przejdzie? I wchodzę do wanny, wrzucam musującą kule i lezę...i czuję jak ciało się rozluźnia i mija ból głowy....
Wtedy mogę spokojnie zrobić sałakę na kolację dla siebie i coś dla dzieci.
Wyganiam dziatwę do mycia i ścielę łózko...odpocznę, bo ukochanego nie ma.
I już teraz dzieci śią a ja zamiast zasnąć wstałam, do Was na chwile. Wlałam sobie lampkę naleweczkę z aronii i sączę. Jest bosko...odpoczywam .Szkoda tylko , że nie ma Rafała.

I taki dzisiaj dzień. W sumie jak co dzień. Dzisiaj przyjaciel zadał mi pytanie Olka jak ty dajesz radę tak w biegu...a ja na to : ja tak lubię, ale przyznam, że nieraz przydałby się mój klon.

OLA SIĘ ŚMIEJE.... wygląda  jak ta pani ze zdjęcia niżej. HAHAHA. Ale zobaczcie jakie cudeńka sobie robię do jedzenia. Codziennie jeszcze soki i woda. Podstawa.






Śniadanie



Obiad



Kolacja



piątek, 13 listopada 2015

CHCĘ WIĘCEJ!!!

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór...
Lecieć po bandzie, mieć odwagę, chcieć więcej, nie bać się, nie myśleć co mówią inni, spełniać marzenia....

  Piszę jak zawsze o swoich transformacjach. O tym, co się zadziało w mojej przeszłości, ze nie chcę stać już w szeregu i być jak inni, tylko chcę sięgać po więcej.
Już kiedyś pisałam, że to na jakich ludzi wyrastamy jest bardzo często efektem wychowania. I nie chcę powiedzieć, że Moi Rodzice mnie źle wychowali, bo tak nie jest. Tylko mam wrażenie, że za mało mnie popychali mnie i motywowali żebym próbowała wychylić się z szeregu.
Taki były czasy, dziewczynki miały być "ułożone" i grzeczne i miłe a nie łamać zasady, łamać i rwać spódnice wchodząc na drzewa.

Mówi się, że marzenia się spełniają ja wiem ,że marzenia się spełnia.

Od niedawna czuję, że mam silę do spełniania marzeń. Zaczynam od całkiem prostych , niewielkich realnych.
Może za bardzo odsłaniam się tu na blogu ,może ktoś pomyśli, że niepotrzebnie piszę o sobie, o tym co przeżyłam, możne powinnam chować to w sobie i nikomu nie mówić. Ale mam taką potrzebę, bo rozmawiam z Wami, bo mówicie mi tez o swoich przeżyciach.
Będzie grono osób szczególnie najbliższych, które nie będzie zadowolone z mojego postu, jak i z innych.
Kilkanaście lat żyłam w strachu ,w obawie, nie mogłam spokojnie funkcjonować, moje życie było liczone oby przetrwać dzień. Każdy dzień to była walka...Mój śmiech był stłumiony, nie do końca szczery. Straszne to było. Żyłam jak zwierzątko w klatce.
Lecz kiedyś spotkałam osobę która powiedział prosta rzecz, dla mnie na tamtą chwile nierealna do zrobienia. Powiedziała; "Jak nie zamkniesz drzwi przeszłości, to nie otworzy się przyszłość. "

I miała rację. Byłam wściekła, bo myślałam ,że ona nie wie co ja przeżyłam. Pomyślałam ;głupia jakby przeżyła co ja to by tak nie mówiła.

Ale długo nad tym myślałam i udało się . Trwało to ok roku ale teraz oddycham pełną piersią. Robię rzeczy, które sprawiają mi przyjemność. Na które inne osoby nie mogą albo boją się sobie pozwolić.

Czy to źle. Dlaczego nie sięgać po więcej, dlaczego nie spełniać swoich marzeń dlaczego nie przełamywać granic.
 Chociażby moje morsowanie. To przełamywanie granic zimna i psychiki. Bardzo przyjemne uczucie.
Dlaczego nie pisać bloga? Niech czyta go garstka ludzi ale niech komuś się podoba i niech ma nadzieję, że może być lepiej. Dlaczego nie dzielić się i nie pomagać tym innym, którzy są w połowie mojej drogi ku szczęściu.

Dlaczego nie malować się intensywnie jeśli wynika to z naszej radości i temperamentu?

Dlaczego nie mówić co się myśli tylko dlatego, ze komuś to się nie podoba?

Dlaczego nie ubierać się zgodnie ze swoim gustem i kolorowo?

Dlaczego mamy "znać swoje miejsce w szeregu" dlaczego nie być innym, bardziej interesującym, ambitnym.

Dobrze wiem, że ludzie narzekają na rożne rzeczy ale najczęściej na prace i siedzą narzekają ale innej pracy nie szukają.

Nic się nie zmieni, dopóki nie zaczniemy działać, robić cokolwiek. Nie stać w miejscu, żeby się nie cofać.



Możesz dokonać wszystkiego, czego tylko zechcesz, możesz zdobyć wszystko, czego zapragniesz, możesz zostać każdym, kim zechcesz zostać.
Robert Collier

Tak wracając do wychowania teraz:
Mówię swojej Córce, żeby miała odwagę swobodnie wypowiadać się o tym co myśli nawet wbrew wszystkim, żeby nie szła za tłumem jak owca tylko żeby miała soje zdanie, swój rozum.
Ma we mnie absolutne wsparcie. Jest bardzo odważna ja w Jej wieku taka nie byłam. A Ona jest bardzo mądra kobietką. Życzyłabym wszystkim takiej Córki. Kocham Cię Kinga.

Syn jest wojownikiem, młodym kształtującym się charakterem ale też wkładamy Mu w głowę, zeby był odważny, mężny i dobry. Żeby myślał sam. Dużo pracy przed nami ale...



OLA SIĘ ŚMIEJE....już jest wygrana, bo działa i nie stoi w miejscu bo wie, że:

Wygrywa tylko ten, kto ma jasno określony cel i nieodparte pragnienie, aby go osiągnąć. Napoleon Hill

środa, 11 listopada 2015

MOJE URODZINY - TRZY ŻYCZENIA???

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór...
Dziś dzień moich 37 urodzin, poważny wiek? Niiiieee
Lubię swoje urodziny lubię spędzać je jak wariat, wszystko chcę zrobić w tym dniu. Wczoraj miałam plan wieczorem żeby rano o 7,00 jechać na bursztyny, iść z Gośką na kije, wejść do morza , iść na capstrzyk (bo to święto), zliczyć z dziećmi bieg niepodległości, i po południu goście, goście...grono rodzinne.
A wychodzi tak:
planowo oczywiście. Okazało się, że można połączyć poszukiwania bursztynów z treningiem .Proste:  bursztynów nie był,o a ja po plaży machnęłam prawie 3 km w grząskim piachu...trudno. Pot i ból nóg...lubię.
Za godzinkę jadę na plaże, kapać się...jestem gotowa.
Bieg oczywiście przyjadę z plaży i dołączam do rodzinki na biegi.
I po południu, goście goście...nalewka już czeka aj ka dalej się potoczy...tego już plan nie przewiduje.

Dostałam od Was masę życzeń, bardzo miłych. Cieszę się bardzo bardzo.
Ale dla mnie to też dzień na STOP więc ja sobie życzę wiec oczywiście niż trzy życzenia, po maksie musi być.

I jak to ja, życzę sobie:
>zdrowia? możne i zdrowia, bo zaczyna nie raz się odzywać. Udaję że na to nie zwracam uwagi ale....
> dostrzegania w codziennym życiu małych rzeczy , które sprawiają że jestem szczęśliwa


"Nie czekaj, aż będzie łatwiej, prościej, lepiej. Nie będzie. Trudności będą zawsze. Ucz się być szczęśliwym tu i teraz, nie jutro. Bo możesz nie zdążyć, może nie być żadnego jutra."

o to takie dla mnie, żeby stawiać czoła trudnościom i iść dalej,
> żebym się mniej czepiała, żebym nie była małostkowa , strasznie mnie to w moim zachowaniu wkurza
> cierpliwości , ufff żebym chwile mogła nabrać powietrza i dać czas na oddalenie się emocjom
> żebym dalej jak w tej chwili czuła się kochana przez ludzi mi najbliższych i najważniejszych męża, dzieci, siostrę, rodziców itd
> żebym zawsze miała wokół siebie fajnych optymistycznych ,energetycznych, charyzmatycznych ludzi
  którzy dają mi siłę
>żebym miła możliwość tak jak teraz kontaktu z moimi czytelnikami (Wasze doświadczenia i opinie są mi bardzo potrzebne, bardzo je cenię)

OLA SIĘ ŚMIEJE...świętuje kolejne urodziny




wtorek, 10 listopada 2015

KIM JESTEŚ?

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór....
Wiecie co?
Wczoraj natrafiłam na taki cytat autorstwa Beaty Pawlikowskiej

W naszym świecie wszyscy coś ciągle udają i usiłują tworzyć iluzje na potrzeby innych i samych siebie. Żeby lepiej wypaść, zdobyć podziw albo pieniądze. Udają, że są odważni albo bogaci, chociaż w rzeczywistości mają samochody na kredyt i żyją w ciągłym strachu przed porażką.

I tak sobie pomyślałam, że bycie sobą, to jest rodzaj odwagi. to tak tez się łączy z moim wpisem wczorajszym.
Zauważam , ja wśród moich dalszych znajomych i nie tylko jest tendencja do udawanej szczęśliwości, w ogóle do udawania. Jak bardzo wmawiamy innym, że nasze życie jest cudowne kiedy na prawdę tak nie jest. Interne szczególnie jest miejscem do tworzenia iluzji na temat siebie. Wciskania kitu.
Dlaczego tak pragniemy być super, cool? Boimy się braku akceptacji , mnie chcemy wyjść na życiowych nieudaczników? dlaczego wstyd nam się przyznać, że mamy słabszy dzień, że wcale nie jeździmy AudiQ5 tylko fajną Skodą?
Wiecie, że ja do niedawna też tak się zachowywałam? Jak kogoś długo nie widziałam, to po prostu kłamałam, że u mnie jest inaczej niż jest. Wstydziłam się zapraszać do siebie "bogatsze" koleżanki, bo myślałam, że jestem gorsza, nie mam mebli za 10 tyś i kuchni za 15 tyś. Jak dużo czasu potrzebowałam, żeby zrozumieć ,że udawanie czegoś jest złe. Bo po co być kimś innym niż jesteśmy? Teraz mam odwagę być sobą, bez udawania, bez kłamania i cieszę się z tego
Czy to ważne czym jeżdżę? Czy nie jest ważniejsze, to że mam fajną rodzinę, mam to co mam dzięki nie kredytom tylko własnej pracy? Czy to nie jest ważniejsze mój spokój niż trzęsienie się o jutro bo zabija mnie kredyt który wzięłam?
Czy nie jest ważne to , że jestem ciepłą i dobrą osoba z charakterem, która ma swoje zdanie?
Współczuję szczerze tym którzy jeszcze walczą ze sobą i żyją w iluzji.

Życzę im żeby docenili to co mają...Wczoraj jedna z dziewczyn napisała, że dużo osób Jej zazdrości , bo ma fajną rodzinę, dobrze Jej się układa z mężem itd i w związku z tym dotyka Ją zazdrość innych.Smutne to...

Trzeba walczyć o swoją prawdziwość, cieszyć się małych rzeczy które dają nam szczęście.
Trzeba walczyć o swoją niezależność psychiczną .
Trzeba wbrew wszystkim walczyć o siebie.


OLA SIĘ ŚMIEJE...tak sobie od rana zadaje pytania.








poniedziałek, 9 listopada 2015

DAJ LAJKA !!!???

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór...
I tak, stało się...apropos wczorajszego ostatniego wpisu..wyleciałam...z grupy, wyleciałam...zostałam wywalona.
Moje kochane internety. Chcesz się udzielać, cierp. Konsekwencje musisz ponieść.
Tak więc po raz kolejny przekonałam się, że samodzielne myślenia jest tępione. Nie zgadzasz się z kimś, masz swoje zdanie, to giń, przepadnij!!!
Poszedł lincz nie tylko na moją osobę, ale i na to co robię. A nie robię tego dla lajków, chociaż wiem, że to w modzie. Wiem, że ludzie dzięki lajkom czują się dobrze.   Masz lajki jesteś cool.
W internecie trwa wyścig, kto lepszy, kto więcej. Zazdrość z tego ,że komuś się lepiej wiedzie nie zna granic. Jak ktoś jest lepszy, to trzeba go hejtować. Zastanawiam się, czy to frustracja pcha ludzi do zwierzęcych instynktów? Zostawiam , to mam to gdzieś. Na to nie ma lekarstwa. To nie mój problem.
Już na samym początku jak wpadłam na pomysł pisania bloga , podzieliłam się tym, że nie robię tego dla lajków ani dla popularności. Mam świadomość, ze takich blogów jak mój są setki, tysiące, miliony. Nie zarabiam na blogu, bo to nie o to chodziło. Mój blog, to mój wyzwalacz energii  i bardzo cieszy mnie, że wiele, bardzo wiele osób go czyta.
Zostaję "poklepywana po plecach" i to mnie motywuje, daje mi energię. Piszą do mnie dziewczyny dzieląc się swoimi spostrzeżeniami i opiniami.
Poznałam wiele babek, które tak jak ja mają swoje zdanie, mają swoje zainteresowania, pasje.
Każda z nas jest inna jedna bardzo bezpośrednia i żywiołowa (mistrzyni ciętej riposty...czuję przed nią respekt, to o Tobię Iza. Inna typowa przywódczyni, jeszcze inna super mama itd. ..
Kocham je wszystkie razem i każdą z osobna. I nie jest to kółko wzajemnej adoracji, to pole do przedstawiania własnego zdania, to fajna wymiana doświadczeń i opinii. Różnimy się bardzo, ale szanujemy swoje zdanie.

Cieszę się, że nie tylko w swoich internetach ale i w realu, bo takie więzi cenię najbardziej. Dbam o nie i pielęgnuje. Poruszam się wśród ludzi aktywnych, optymistów, ludzi  z którymi czuję się dobrze bo wiem ,ze mogę się od Nich uczyć i poprzez obserwację ich zachowań wyciągać wnioski.

To tyle na dzisiaj.

OLA SIĘ ŚMIEJE...cieszy się , że zawsze koniec, to nowy początek. To wszystko dzięki Wam, Dziękuję.







niedziela, 8 listopada 2015

Człowiek człowiekowi wilkiem

Cześć bo te inne już dzisiaj były.
Jestem wkurzona, naminowana itp. Sytuacja z moich kochanych internetów.
Jestem w grupie, chyba jeszcze jestem na Facebooku fajna paczka dziewczyn jedzie po sobie, kąsa się a nawet gryzie jak wilki.
Powód...błahy do cholery. Brak dawania wolności innym osobom, osądy i fochy.
Nie wiem może dziewczyny się obraża zwisa mi to , to mój blog i moja opinia.
Jak łatwo kogoś oceniać  ,zwalać winę na ludzi , którzy okazują swoje zainteresowanie. niestety prawa internetu są nieubłagane. Pisząc i wrzucając coś musimy mieć świadomość i być odpowiedzialnym.
Pewna Pani prowadzi stronę internetową i jest przez osoby w grupie( nie wszystkie na szczęście) traktowana jak guru kulinarne. Mało tego, Pani mistrz kulinarny ciągle dodawała swoje przepisy na forum grupy czyli znaczy to dla mnie, że czuję się pewnie i cieszy się , że ktoś Ja docenia. I skąd teraz pretensje, że ktoś Jej pisze na priv, prosi o rady itd. Dlaczego jej telefon ciągle pika.
Na to są przecież sposoby. Prawda?

Pani "ni z gruszki , ni z pietruszki" odchodzi w stylu angielskim z grupy.

 I na grupę pada blady strach. Co sie stało? Ktoś włamał się Jej na konto, coś Jej się stało itd. teorie spiskowe poszły daleko...Admin został zawalony stertą pytań , a wiecie w grupie osób sto z kawałkiem wiec jest grubo...I admin się wściekła, bo co to znaczy żeby do niej prywatnie pisać itd..Tu ma rację bezsprzecznie.
Tylko wato wiedzieć ze admin to nie kwiaty i splendor tylko okiełznanie tłumu.
I przez Pani guru grupa jak wilki ..skacze sobie do gardeł.
A po co? Ja się pytam. Dać dziewczynie odejść, uszanować Jej wole i tyle. Świat się nie zawala, wszystko wraca do normy i już.

Szanujmy się, dajmy sobie wolność, nie komentujmy czyiś wyborów jesteśmy dorosli i mamy prawo do decydowania o sobie.


OLA SIĘ ŚMIEJE....bo wierzy , że wszystko da się wyprostować



Dzisiaj tu

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór...
Dzisiaj niedziela,u mnie to  dzień poświęcony dla rodziny, a ja....w pracy do 22.00 .
Wieje wiatr ,  jak patrzę przez okno, to mam wrażenie, że drzewa z korzeniami chce powyrywać.
Ja takie dni źle znoszę.Dopada mnie chandra , a tu jeszcze  do 22.00 tyle godzin.
Zaraz zacznie się młyn, zaczną zjeżdżać się ludzie. Mam nadzieję, że na nich ta pogoda nie wpływa tak źle jak na mnie.
Bo jak ja będę zołza, i oni niemili to....będzie ogień.
Pocieszam się, że może jak będzie taki ruch, to czas szybciej zleci do tej 22.00.
No jeszcze jeden z powodów do radości, to jutro wolne i może morze wyrzuci jakieś złote bryłki.

Niedługo urodziny, czas leci nieubłaganie, dzieci się starzeją, a ja mam w głowie ciągle maj.
Ciągle jestem zakochana, kochana i młoda hahaha.
To taki optymistyczny akcent na koniec.
Wracam do pracy. Papa

sobota, 7 listopada 2015

OLI fit, to nie kit

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór...
Pisałam ostatnio o moim romansem z  Instagramem. To miejsce, gdzie bez krępacji możemy wrzucać zdjęcia, do woli.
Zdjęcia tego co nas interesuje, co jest dla nas ważne. Wyłapujemy momenty w ciągu dnia, które warto utrwalić.
Poznałam dużo osób, ale w związku z tym ,że od prawie miesiąca zaczęłam się zdrowiej (fit) odżywiać i więcej ćwiczyć, w kręgu moich znajomych pojawiają się osoby, które bardzo często dodają zdjęcia jedzenia. I ja też się "wkręciłam"
Przygotowuję dla siebie bajecznie kolorowe posiłki i przy okazji robię im fotki.
Dzięki dziewczynom zbieram pomysły na nowe dania i nowe połączenia smaków.
Przyznaje, że przyrządzanie  zdrowych posiłków, to nie lada wyzwanie. Kupuję soki, warzywa, twarogi, kiełki  i owoce.
Nie jem białego pieczywa, odkrywam smaki nowych produktów. Zaczynam lubić kasze, ciemny chleb i gotowanie na parze.
Do tego dochodzi trochę więcej ruchu....cieszę się. Nie łapie mnie jesienna depresja. Czuję się MEGA.

Wrzucam i tu fotki jedzonka.

OLA SIĘ ŚMIEJE ....poszukuje i znajduje


 



























piątek, 6 listopada 2015

INTERNETY, internety...i Ja

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór...
Wracam do tematu internetu. Ostatnio wspomniałam, że "jaram" się Instagramem. Przeszła mi chyba trochę przez to fala facebookowej nadmiernej aktywności.
Mozna  dziwić się, że dorosła baba wpada w wir internetowego szaleństwa jak dzieciak, ale chyba nie ma się czego wstydzić.
Poznaję ludzi w blogach, zdjęciach, przecudnych zdjęciach jakie robią. Pokazują to co lubią, co robią i nie tylko.

Wszystko przez te "internety..."
Odnajdujemy swoich dawnych znajomych, wspólnie się motywujemy, jednoczymy się w trudnych momentach i chwalimy oczywiście. I nie ma moim zdaniem w tym nic złego.
Możemy dzięki innym dostrzec jak wiele my posiadamy. I nie myślę tu koniecznie o pieniądzach, tylko o radościach dnia codziennego. O tym ,że mamy rodziny, zdrowe dzieci, wspólne pasje, pracę itd...Pewnie, że jak ze wszystkim można przesadzić pokazując za wiele, ale niech o tym co to za wiele każdy decyduje sam. Od nas zależy jak bardzo chcemy pokazać swoje życie.
Jedni pokażą bardziej swoją rodzinę inni będą "wrzucać" życiowe cytaty i motywatory. Inni będą bardziej odważni i pokażą swojego bloga i nie zważając na to, czy jest on słaby czy mocny (ile osób go czyta, bo opinie są subiektywne) erotyczny, czy kulinarny o wystroju wnętrz, czy o diecie czy jak być fit, dzielić się będą doświadczeniem.
Są tacy, którzy tylko są obserwatorami tej internetowej rzeczywistości.
Myślę, że każdy powinien według własnego poczucia estetyki i potrzeb dodawać treści na swoje tablice.
Żyjemy w dobie internetu i niech będzie on czymś normalnym, źródłem wiedzy i inspiracji.
Miejmy jednak świadomość, że w internecie nic nie ginie i jak ma on dobre strony, o których napisałam, to ma tez i złe.  Myślmy o tym, co chcemy przekazać i powiedzieć.

I to na tyle ...

OLA SIĘ ŚMIEJE...bo odkrywa nieznane obszary



czwartek, 5 listopada 2015

Nominacja


Zostałam nominowana przez  autorkę bloga Domowa Królowa do Liebster Blog Award. Dziękuję serdecznie, za to wyróżnienie o którym wcześniej nawet nie słyszałam. Bardzo się cieszę, że powiększa się grono czytelników, bo to dla Nich piszę

Dla tych, którzy tak jak ja nie słyszeli o tym wcześniej, krótkie wyjaśnienie (skopiowane od nominującej) :
"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za “dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów  więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”
 Oto pytania które zostały mi zadane przez blogerkę nominującą

Blogi, które nominuję sa to blogi o których wiem dzięki Domowej Królowej i ja też Je nominowałam zeby nie strzelać tak po prostu. Mój ukochany blog to Bez Fartuszka


Moje pytania do Was:
1.  Dlaczego prowadzisz bloga?
2. Gdzie widzisz się za 5 lat?
3. Piosenka która przypomina Ci chwilę z ukochanym?
4. Film , który może oglądać i oglądać albo do którego wraca co jakiś czas?
5. Twoje życiowe motto?
6. Co zabrałabyś na bezludną wyspę?
7. Jaki kosmetyk nosisz w torebce?
8. Morze , czy góry?
9. Co w życiu jest dla Ciebie najważniejsze?
10. Przyjaciel czy przyjaciółka jest lepszym powiernikiem tajemnic? 


 Oto pytania które zostały mi zadane przez blogerkę nominującą

  1. Dlaczego zaczęłaś pisać bloga?
Bloga zaczęłam pisać ponieważ po "ciężkich "przygodach w moim życiu wreszcie pojawiło się światełko w tunelu, wszystko zaczęło się prostować. Dzięki i przez te przeżycia zostałam oszlifowana jak diament, odzyskałam silę i teraz odradzam się jak feniks z popiołów. I tę radość i silę chcę dać innym kobietom. 

Co zabrałabyś na bezludną wyspę?

Na bezludną wyspę zabrałabym...trudna sprawa krzesiwo żeby móc rozniecić ogień, nóż żeby móc zrobić zrobić coś (szałas, coś uciąć itd, wiecie o co chodzi) , ubranie, krem z filtrem, i jakbym mogła to przyjaciela....

3. Ulubiona potrawa...

Rosół ugotowany przez mojego męża (wzmacniający, aromatyczny, z dużą ilością warzyw i gorący...)

4. Wymarzona podróż?

Wymarzona podróż to Malediwy tam chciałbym pojechać z ukochanym

5. Twój największy sukces?
Sukces to pozbycie się strachu z mojego życia ...

6. Ulubiony cytat.
"Każdy człowiek ma to na co się odważy"

7. Czy jest coś, co zawdzięczasz blogowaniu?

Tak dzięki blogowi poznaje nowych ludzi i mogę dzielić się radościami i pomagać innym w odzyskiwaniu energii.

8. Adidasy czy obcasy?

Oczywiście obcasy, szpilki to moja miłość. 

9. Co porabiasz poza pisaniem bloga?

Na co dzień jestem żoną, mamą i pracuję w hotelu.  Jestem spełnioną kobietą.

 10. Co ważniejsze: rodzina czy kariera?

Oczywiście że rodzina, bo ona daje mi silę i motywację do działania a tylko wtedy można robić karierę.

 11. Szczęście to dla Ciebie...?

Szczęście dla mnie, to radość z tego co mamy ze zdrowych dzieci , z miłości męża i bliskich to ochota na coś więcej ,na spełnianie swoich marzeń
OLA SIĘ ŚMIEJE....bo cieszy się z nominacji

środa, 4 listopada 2015

MIGAWKA

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór...
Coś ostatnio się nie mogę zebrać do pisania, chociaż codziennie o tym myślę. Tak wczułam się ostatnio w klimat jesienny, że gdziekolwiek jestem i co mi się kojarzy z jesienią "obcykuje" . Robię zdjęcia.
Fakt faktem, że wpadłam w następną pułapkę internetową jaką jest Instagram, I spełniam tam swoje fotograficzne zajawki.
Ale o tym chyba następnym razem.
Tak więc podzielę się też tutaj kilkoma zdjęciami,  co mój blog więc mogę.
 Jesienna aura, jesienna Ja , Jesienne klimaty

OLA SIĘ ŚMIEJE....cyka i cyka














piątek, 30 października 2015

Pani Jesień to Ja

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór....
Jestem w pracy...no tak nuda, nic się nie dzieje.
Patrzę krajobraz przed sobą, pięknie jest. Jestem nad morzem co prawda nie nad samą wodą, ale czuję zapach morza, słyszę szelest liści.
Zachwyca mnie jesień w tym roku. Pewnie dlatego, że jest taka słoneczna i kolorowa i ciepła. Zawsze uważałam, że najbardziej lubię późną wiosnę, bo trawa zielona, bo zapach powietrza już inny. Nie wiem, czy się starzeję czy roztkliwiam, bo tej wiośnie rośnie w mojej głowie konkurencja.
Zachwycam się kolorami. Czerwone liście na drzewach, dywany pomarańczowych liści pod stopami. I to słońce takie delikatne, podkreślające urodę pory roku.
Mówią, że jesień jest depresyjna a ja jakoś tego nie czuję dla mnie jest takim zatrzymaniem, trochę zadumą ale jednak optymistycznie mnie nastraja. Mój makijaż idealnie spaja się z kolorami ziemi.

spokój, cisza, kolor - to lubię

OLA SIĘ ŚMIEJE...odkryła Jesień na nowo.

poniedziałek, 26 października 2015

Koniec to początek

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór...
No i tak dzisiaj ostatni dzień urlopu,który zleciał strasznie szybko i niestety powalił mnie na kolana.
Na szczęście prawie zdążyłam wrócić do formy tzn. chodzę. A kiedy pójdę na swoje kochane kije nad morze? Kiedy wreszcie będę mogła wejść do morza? Chcę jak najszybciej się zregenerować.

Smutno mi, ze urlop się kończy ale też ciesze się, że wracam do pracy. Znowu wróci adrenalina, która tak mnie napędza. Wracam do Swoich Dziewczyn, mimo kontaktu telefonicznego dobrze będzie wreszcie się zobaczyć. W hotelu zraz zmieni się perspektywa, wejdziemy w inny system pracy, czy lepszy nie wiem, inny.
Życie w domu nabierze swojego tempa, zmieni się system planowania i wszystko ponownie trzeb będzie przeorganizować.
Jeszcze dzisiaj korzystam. Idę na prześwietlenie kręgosłupa (od wczoraj jestem głodna!!!), idę na zakupy, jeszcze pomalutku, spacerkiem. I biorę rozbieg.....gotowa na jutrzejszy dzień ,a w sumie to noc. I znowu znajdę się w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze.
Miłego dnia


OLA SIĘ ŚMIEJE, bo wie ,że koniec to początek.

środa, 21 października 2015

Olka...leżeć!!!

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór...
Kolejny dzień urlopu jak pewnie pamiętacie plany miałam uhuhhuu.., a wyszło jak wyszło.
Muszę leżeć! Jednak nie obyło się bez bardziej konkretnego leczenia. Mam zastrzyki. Codziennie 2 zastrzyki próbują postawić mnie na nogi.
Dobrze, że najpierw padał deszcz, to nie było szkoda tego, że muszę czas spędzać w domu.
Dzisiaj było piękne do południa, ale też pozostało mi wietrzenie się przy otwartym oknie.
Próbowałam być twarda i pomimo bólu chodziłam po domu i starałam się normalnie funkcjonować. ale słysząc tylko głos ukochanego: "Olka ...leżeć!!!"
Próbuję w całej sytuacji znaleźć dobre strony, bo szlak mnie trafia, że jestem przywiązana niemal do łóżka. Nie mogę sama zrobić niektórych rzeczy, że jestem uzależniona od innych, na szczęście ich mam przy sobie.

I tak w tym całym urlopowym przymusowym "lenistwie"na plus jest to, że  mogę nadrobić lekturę. Przeczytałam 2 książki i pochłania mnie następna. Mogę odespać i bez wyrzutów sumienia dłużej sobie poleżeć w łóżku. Zamykam oczy i wyobrażam sobie że jestem na plaży i czuję ciepło, przyjemne ciepło...które nie płynie ze słońca tylko z koca elektrycznego pode mną.

Wszyscy mi pomagają i chodzą koło mnie, to miłe. Mam telefony z pytaniami  "jak się czujesz?" i jestem odwiedzana...SUPER. Nawet jak Gość musi sobie kawę sam zrobić.

Codziennie budzę się z nadzieją, że to dzisiaj będzie przełom i będzie lepiej, dzisiaj było lepiej niż wczoraj, a może jutro będzie lepiej niż dzisiaj...

OLA SIĘ ŚMIEJE...leży i leży i leży...




piątek, 16 października 2015

Ola "udomowiona"

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór...
Ehhh, ale dzień!
Od wczoraj plany były inne na piątek: rano kije, spotkanie z koleżanką na drinka  i miło i przyjemnie miał minąć dzień.
Jednak już wieczorem w czwartek okazało się, że plany trzeba będzie zmienić. Straciłam głos...i posypało się.
Zero 10 km z kijami , zero spotkania z koleżanką , bo jak rozmawiać jak głosu brak. I na domiar szczęścia, Wojtas w nocy zaczął kaszleć,co tez nie wróżyło najlepiej.
Jak to ja starałam się szukać w tym wszystkim pozytywnych stron tych zdarzeń...no tak, rano się wyśpię, Wojtek zanim wróci ze szkoły, to zrobię zakupy i poczytam trochę i zrobię obiecane pierogi.
I wszystko byłoby całkiem nieźle, gdyby nad ranem nie okazało się, że Wojtek tak się rozkręcił , że kaszle bez przerwy i nie pośpię bo On do szkoły nie pójdzie i ja tez kaszlę więc nie pośpimy.
Dalej się nie daje..wstałam wypiłam kawkę zaplanowałam wizytę w poradni dziecięcej i zakupy.

I tak mija dzień. Ola jest "udomowiona". Nici z pierogów, bo było bieganie między poradnią (bo 2 razy wypisano mi źle leki)a apteką , pogorszenie stanu zdrowia Wojtka, i z tego wszystkiego z nerwów zabrałam się za mycie lodówki (czego robić nienawidzę) żebym chociaż trochę była na plus i żebym mogła się czymś zająć.
Teraz jest 15,30 i dopiero usiadłam pod kocem, mam chwilę dla siebie, mogę poczytać. A tylko jeszcze zadzwonić po lekcje dla synka i nie dać się ponieść nerwom.
W domu też może być fajnie. Chyba warto być nieraz "udomowionym"
I jakkolwiek by było na jutro farsz do pierogów gotowy czyli na jutro mniej i jestem do przodu...
Najgorzej, że czeka mnie ciężka noc, a ukochanego dzisiaj nie ma , jestem zdana na siebie...
Nie daję się, walczę chociaż jutro nie pojadę na saunę i na basen z rodziną.

OLA SIĘ ŚMIEJE...z siebie, bo uczy się spontaniczności i poddawania chwili. Życie jest nieprzewidywalne.



poniedziałek, 12 października 2015

#odpoczynek #przyjemność #2 tygodnie

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór...
Dzisiaj zaczęłam pierwszy dzień upragnionego urlopu...wreszcie mogę odpocząć psychicznie.
Czy będzie to czas tylko odpoczynku, nie wiem, raczej nie, bo nazbierało się trochę zaległości w domu.
Wreszcie będę mogła zrobić jesienne porządki w szafach, szafkach i innych miejscach.
Chcę nadrobić lekturę ..nazbierało mi się kilka książek, które chcę przeczytać.
Najwięcej jednak radości, to moc przebywać z rodzinka, poświęcić się gotowaniu w sobotę pierogi...
Czas zabrać rodzinę na basen i siebie na saunę.
I to co będę robić codziennie rano...to śmigać nad morze. Robić swoje 10 km i cieszyć się powracającej formy.
Zrobię codzienną fotorelację ...
Myślę, że pora też zacząć już morsowanie, woda jest już zimna i na dworze pogoda coraz bardziej sprzyjająca morskim kąpielom.

Mam zamiar spędzić aktywnie te 2 tygodnie, nie zamierzam zmarnować żadnego dnia.


OLA SIĘ ŚMIEJE...ma nadzieję , że starczy Jej czasu.

środa, 7 października 2015

1,2,3 ...do piątku, do poniedziałku!!!

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór...
Wstałam skoro świt, ciemno ,zimno, ponuro.
Szklanka ciepłej wody z miodem i cytryną...później kawa oczywiście .
Dzieci do szkoły, ukochany do pracy, a ja sama.
Ogarnę szybko domek i jak zawsze rano zrobię swoje 9 km. Radochę mam z chodzenia z codziennego odwiedzania morza i....z tego, że od poniedziałku URLOP. Już nie mogę się doczekać.
AAA jeszcze oczywiście w piątek impreza!!!! Potańczę ,zrelaksuję się spotkam swoich znajomych.
Kurcze fajnie jest.


Życzę wszystkim miłego dnia...cieszmy się z małych rzeczy.

OLA SIĘ ŚMIEJE...czeka na urlop z utęsknieniem będziemy odpoczywać.



sobota, 3 października 2015

My i one

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór....
Super ten dzień był dzisiaj...nawet teraz czuję wszystkie mięśnie nóg i pośladków.
Jak co dzień rano zrobiłam swoje 10 km nordica. We mgle, w mżawce w chłodzie...warunki dość trudne ale nie najgorsze.
Jak  zawsze była satysfakcja po przejściu tylu kilometrów, po zwalczeniu głosu w głowie, który krzyczał; "połóż się i śpij, jest wcześnie rano!"
Nie daję się wstaję, robię swój codzienny rytuał i wychodzę.
Dzisiaj wróciłam mokra i męczona...
Jednak po wzięciu szybkiego prysznica i wypiciu kawy, przez okno zajrzało słońce.
Padła propozycja:"jedziemy na bursztyny?"
YYYY , no tak w sumie, czemu nie? Jedno dziecko pojechało na wieś ,drugie też wychodzi. Zostaliśmy sami zawsze w takich chwilach mamy natłok myśli co by tu robic. I dzisiaj padło na zbieranie bursztynów.
Weszliśmy na plażę, lekka fala, trochę śmieci, co zwiastuje szanse na to , że bursztyny są.
Kilka osób z nosem przy samej wodzie. Ochooo coś jest. Ruszamy, faktycznie kilka metrów i pojawiają się bursztyny, wychodzi słonko, malutkie bryłeczki mienią se w słońcu. Nie sposób ich nie zauważyć. Jeden za drugim. Mija nas kobitka z psem, wyraźnie chce nas wyprzedzić...Rafał już zaczyna się denerwować, ona idzie coraz szybciej i dalej i dalej. Pochyla się co chwila.
Widać, ze podnosi bursztynki.
Idziemy za nią ale i tak im dalej posuwamy się w miejsca mniej uczęszczane tym więcej i większe okazy znajdujemy. Jest bosko. Mnie już bolą nogi a dalej jest apetyt na więcej i więcej.
Przeszliśmy 2 km w jedną stronę mamy dwie garści bursztynów, a tu trzeba wracać...jak wracać jak już nogi bolą...ale na szczęście ból znika kiedy w drodze powrotnej widać, że morze znowu powyrzucało kolejne skarby. Tak się zapomniałam w tym zbieraniu, że fale oblewały mnie po kostki. W butach była woda i spodnie mokre....warto było.
Następnym razem pojedziemy raniutko...w nadziei, że nikt przed nami już złotych bursztynów nie zebrał.

OLA SIĘ ŚMIEJE....połączyła przyjemne zbieranie bursztynów z pożytecznym małym treningiem.


czwartek, 1 października 2015

Niepewność...musi być na TAK!

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór....
Wyjątkowo dzisiaj jakiś niepokój w sercu, lekki stres...praca, dom.
Też tak macie?
Nie lubię takich dni, kiedy mi się wydaje, że coś pójdzie nie tak. Szczypię się wtedy w rękę i mówię STOP dzisiaj jest wspaniały dzień, nie daj się, nie poddawaj się.
Muszę dzisiaj mocno się nakręcić na TAK.
Zaraz zacznie się ruch w hotelu, dzień nabierze tempa i będzie już dobrze. Moje życie nie lubi próżni...
Trzymajcie się ...będzie dobry dzień. Rozkładamy skrzydła.....


OLA SIĘ ŚMIEJE....motywuje się na TAK

wtorek, 29 września 2015

Dzień za dniem

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.....

Długo mnie nie było.

Czas zasuwa nieubłaganie, dni lecą jak szalone.

Jest dobrze, jest bardzo dobrze....wszystko układa się po mojej myśli, jestem szczęśliwa.
Jestem dumna z siebie, wróciłam do treningów 2 września i tak jadę prawie bez przerwy...mam motywację, mam małe już efekty swojej pracy i to mnie cieszy. Czuję się rewelacyjnie mam siłę  i energię na każdy dzień zaczynając go prawie 10 km wysiłkiem fizycznym. Codziennie wstaję wypijam szklankę ciepłej wody z miodem i cytryną, nawilżam twarz swoim kochanym kolagenem, wypuszczam dziecko do szkoły całuję kochanego na pożegnanie i wskakuję w dresik.
Mam takie szczęście, że mogę te prawie 2 godziny spędzić z siostrą...oprócz tego, że funduję sobie dobre samopoczucie fizyczne , to jeszcze nagradzam się psychicznie kontaktem z kochaną osobą.

Jak niewiele trzeba do szczęścia. Jak wystarczy tylko kilka małych pozornie sytuacji, żeby wszystko układało się w całkiem duże szczęście. Jak dobrze mieć z kim dzielić codzienność. Wtedy wszystko staje się prostsze. Nie ma już narzekania, marudzenia, rozgoryczenia i tłumienia złych emocji.

Cieszę się...jaram się codziennością.

OLA SIĘ ŚMIEJE..wszystkiego dobrego dla Was.







środa, 16 września 2015

Szpilki moja miłość Ad.1



Halo Księżniczki
Wiem, wiem jestem szalona pod tym względem i nic na to nie poradzę, że na hasło "kupić buty",  pierwszą  nasuwającą się myślą jaka  przychodzi mi do głowy to....SZPILKI.
Kocham je od zawsze, chociaż teraz ostatnio moja miłość przybrała na sile.

Wkurzam się jak na każdym kroku znajduję opinie, że kobiety zakładają szpilki tylko  po to, żeby się podobać mężczyznom.
Ja tak nie uważam ,że jest to jakiś efekt "uboczny", to już inna sprawa.
Dla mnie ubranie szpilki to coś, co powoduje, że budzą się we mnie..nie chcę powiedzieć demony ale staję się dla siebie ideałem kobiecości ...Nie ma znaczenia jaki szpilucha ma kolor, ważne żeby miała odpowiednią wysokość i zgrabny " nosek," nie ważne, czy ma zakryte palce, czy jest sandałkiem ...kocham wszystkie tak samo.
Często miłośniczki szpilek są krytykowane, nazywane głupimi ze względu na to, że ze świadomością robią sobie krzywdę pod względem zdrowotnym. Zdaje sobie sprawę z tego, że buty TE nie nalezą do najzdrowszych ale...warto.


Często pytają mnie, czy ja śpię w szpilkach, czy mnie nogi nie bolą. A to jest różnie, to znaczy w nich nie śpię, ale kochać się w szpilkach bardzo lubię,  są moim fetyszem ...polecam spróbować, przyjść do swojego pana do łóżka w szpilkach.
 Czy bolą mnie nogi..bywa jak kupię takie które mi sie bardzo podobają, a nie są wygodne..hahaha
Nie zmienia to faktu, że każda prawie wizyta w sklepie obuwniczym kończy się zakupem nowej pary, chociaż już tyle razy idę do sklepu z planem kupienia butów na płaskiej podeszwie. Jakoś nie wychodzi albo kupuję dwie pary...płaskie i szpilki.

 Na razie nie ma szans żeby to się zmieniło.





OLA SIĘ ŚMIEJE...i ciągle kupuje swoje ukochane szpilki