sobota, 20 listopada 2021

Gdzie jest granica

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór...

Pojawiam się, bo od wczoraj nie mogę wyjść ze zdumienia. Myślałam, na podstawia mojego życia, że dużo już wiem, że mało może mnie jeszcze zaskoczyć. Okazuje się, że nie....są zachowania ludzkie, które wprawiają mnie w  osłupienie.

Nie mogę pojąć  jak daleko ludzi są w stanie się posunąć, żeby komuś zrobić krzywdę. W ciągu ostatnich trzech dni zostałam zaskoczona ludzką nikczemnością. Gdzie są granice ja się pytam...

Dzieci robią krzywdę innym dzieciom, rodzice swoim dzieciom, kobieta krzywdę robi kobiecie.

Czy stajemy się potworami? Czy pieniądze aż tak są ważne, że nic już poza?  Czy więzy krwi, rodzicielska miłość  już nic nie znaczą? Czy aż tak jesteśmy już nieczuli na krzywdę? Czy nie możemy stanąć twarzą w twarz i przyznać się do błędu? Czy obcy człowiek jest ważniejszy, niż moje dziecko? Gdzie zmierza ten świat? Jak mamy nauczyć nasze dzieci bycia dobrymi  ludźmi? Wokoło tylko wolność, rozumiana jako mogę robić wszystko, bo mam w dupie innych. Czy o taką wolność chodzi?

Od jakiegoś czasu unikam oceniania, sama byłam oceniana i nie mogłam sobie z tym poradzić. Teraz nie oceniam i oceny innych mam też daleko gdzieś. Jednak zadaję sobie pytania i szukam w sobie odpowiedzi. 

Staram się to zrozumieć, sama niejednokrotnie krzywdziłam innych, i chcę powiedzieć, że każdy ma prawo do błędu i każdy może zmienić swoją drogę. Tylko trzeba mieć priorytety. W końcu stanąć i powiedzieć życiu STOP,  ja już tak nie chcę. Ja chcę spokoju, pokoju, radości, bez walki, bez wojny.

Już nie chcę krzywdzić, bo to droga donikąd, która zabija nie tylko kogoś ale najbardziej uderza w Ciebie. Szkoda mi tych ludzi, którzy walczą z nienawiścią o oczach i w sercu. Nie mogą zaznać szczęścia i spokoju, bo ich to spala całkowicie. 

Próbuje stanąć z boku. Kiedyś wydawało mi się, że się boje Boga, teraz nie boję się Boga, boje się niewłaściwych ludzi wokół mnie. Już wiem co to karma. To nie czary, to nie żadna kara. To konsekwencja naszych czynów. To przyczyna i skutek. Robisz dobrze, otrzymujesz dobro, krzywdzisz innych to i za to życie przyniesie konsekwencje. Sama tego doświadczyłam bardzo mocno w swoim życiu. 

Cieszę się, że w kręgu moich bliskich osób są ludzie o wielkich sercach, mogę się tylko od nich uczyć i dziękować, bo daje mi to wiarę, że nie wszyscy są źli, że jest dobro. I mogą się ludzie śmiać, że jesteśmy naiwni, mamy miękkie serca, że w "tych" czasach tak się nie myśli. A ja jestem przekonana, że robią dobrze, mogą spać spokojnie, mieć czyste ręce, czyste serce i sumienie. Kocham WAS






OLA SIĘ SMIEJE....(chociaż średnio mi do śmiechu)Chcę czynić dobro, kierować się miłością, bo to jest to co przynosi tylko dobre rezultaty. 


czwartek, 11 listopada 2021

To był dziwny rok...

 Cześć, dzień dobry, dobry wieczór

Dziś dzień moich urodzin. 

Dziś dzień na chwilę refleksji.

 Dzień na wdzięczność.

 Dzień na radość.

 Dzień na szczęście. 

Dziękuję za ten dziwny rok...

Obdarował mnie hojnie, po poprzednim, który okradł mnie doszczętnie.

Kiedy myślałam, że ktoś mnie zakopał żywcem, nie umiałam zobaczyć, że wcale nie zakopał, a zasadził jak roślinę, żebym mogła wzrastać i doświadczać. 

Ten rok stawiał na mojej drodze nowych, dobrych i przychylnych mi ludzi, dla których wartością jest rodzina, przyjaciele, natura, prawda... Umieszczał mnie w sytuacjach, w który wcześniej nie miałam okazji się znaleźć. Jedne były niewygodne, inne wymagały odwagi, a jeszcze inne odkrywały mój potencjał.

 Sadzał mnie na trawie, na macie, na piasku... Z bosymi stopami, pustymi rękami i głową pełna różnych myśli.

 Uczył mnie być w tłumie i być samej ze sobą. Pozwalał płakać po to, żebym za chwilę mogła odnaleźć w tym sens i czuć szczęście. 

Pozwolił zobaczyć, że można wszystko jeśli tylko się czegoś bardzo chce.

Pozwolił zrozumieć, że opinie osób na których mi nie zależy nie są dla mnie ważne. To tylko czyjeś słowa, jakaś czyjaś prawda, nie moja. 

Już wiem, że każda osoba, która się pojawia  jest właściwą osobą, że to, co się dzieje jest jedyną rzeczą, która mogła się wydarzyć. Czas, w którym się to dzieje, to właściwy czas. I że jeżeli coś się kończy, to się kończy. 

Każda chwila jest jak ostatnia i że nie trzeba czekać na coś więcej, bo traci się to, co jest teraz. 

Już nie muszę "kopać"  się z życiem, nie muszę walczyć o swoje, bo to co moje - samo do mnie przychodzi. Mogę podejmować swoje pełne wolności i otwartości serca decyzje. 

I życzę sobie w moim nowym dobrym życiu, na kolejny rok, abym dalej kierowała się zasadą Wu Wei ... 

Niech żyje się życie, niech mnie dobrze prowadzi. Jestem pełna ufności...

Ola się śmieje...Idzie w nieznane



Chciałbym podziękować moim wspaniałym dzieciom, rodzicom, siostrze 

wszystkim moim "starym" i nowym przyjaciołom (z nowych miejsc ... sami wiecie😉), za obecność w każdych chwilach, życie z Wami jest jeszcze piękniejsze. 



czwartek, 30 września 2021

...po raz kolejny

 Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

Wpadam na chwilkę, bo dziś właśnie przed chwila przyszło do mnie, że znowu mam za co dziękować. Zaczyna się, po raz kolejny ważna zmiana w moim życiu. 

Jeszcze jakiś czas temu wolałam trwać w tym co znam, żyć w swojej strefie "komfortu" , chociaż często wcale nie było to dobre. Wszystko wydawało mi się stabilne. Martwa energia. Dziś wiem, że całe życie jest zmianą. Zmieniają się ludzie, decyzje...wszystko jest dziś, jutro jest już inne.

Wreszcie dostrzegam ,że zmiany są dobre, że każdy koniec, to nowy początek.  Ja od roku jestem w ciągłej zmianie. Zmieniło się moje życie i ja bardzo się zmieniałam. Już wiem, że mogę świadomie wybierać czego sama chcę. Mogę podążać za tym, co w mojej ocenie jest dla mnie dobre. Mogę odsuwać to,  co jest dla mnie ciężarem, a iść za tym co jest mi bliskie, co sprawia że czuję lekkość. I wcale nie było i nie jest to proste. Czasami jest to wbrew opinii  innych....tylko czy jeszcze mnie obchodzi opinia innych? Czy jeszcze muszę się trzymać tego co wypada lub nie? NIE.  Mam swój kierunek i wiem, że poruszanie się drogą miłości, radości i spokoju jest drogą przed siebie bez zbędnych lęków i obaw. Pojawiała się odwaga, bo ten rok pokazał mi, że mogę. Wiem, że nie ma sytuacji bez wyjścia tylko trzeba wierzyć, że to co przychodzi jest dla nas dobre i na daną chwilę idealne i odpowiednie.

W sobotę kolejna zmiana. Moje dziecko wyprowadza się z domu do innego miasta i jedzie na studia. Ubiegły rok na chwilę tylko pozwolił jej na mieszkanie poza domem ze względu na pandemię, ale teraz już drugi rok studiów rozpoczyna na swój własny rachunek.... i jako mama myślę, że może to smutne, że w domu zrobi się bardzo cicho, ale tak naprawdę jestem szczęśliwa. Jestem wdzięczna, że moja dorosła córka JEST jaka jest.  Cieszę się, że jest inna niż ja w jej wieku i inna niż większość kobiet "mojego pokolenia" . Jest w Niej świadomość własnej wartości, odwaga, stanowczość , niezależność, lekkość, otwartość,  zaradność ...  i ma swoje wartości, którymi się kieruje.  Jestem z Niej dumna, bo wiem, że idzie w świat mądra kobieta.  Wiem, że zawsze sobie poradzi. I chyba ten niby smutek rozstania zastępuję radość, bo zaczyna się nowe, inne, nieznane ... dobre. Nie mam powodów, żeby się o Nią martwić. Widzę Jej chęć bycia samodzielną, widzę radość i ten błysk w oku... spełnia swoje marzenia. Będzie w miejscu w którym chciała być i jest na studiach jakie sobie dawno, dawno wybrała. Kocham Ją bardzo i życzę Jej życia w zgodzie ZE SOBĄ.....

 Tym samym i ja wchodzę po raz kolejny w nową przestrzeń  swojego życia, kiedy zostanę z synem i na nim i na sobie mogę skupić większą uwagę. Wszystko jest tak jak powinno być.....


Powodzenia Kochanie

mucha mierda!



OLA SIĘ ŚMIEJE .... jest dumna.


poniedziałek, 27 września 2021

Tu i teraz

 Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.


Dawno mnie tu nie było. Byłam pewna, że sezon będzie bardzo spokojny, a okazał się niesamowicie aktywny. Dalej trwam w zmianach w sobie. Zachwycam się nimi każdego dnia. Jak za wiele rzeczy jestem wdzięczna, jak bardzo czuję moje Amor Fati. Jak już rozumiem wszystko, co działo się w moim życiu, czego nie rozumiałam jeszcze rok temu.

Jaka jest lekkość życia kiedy przestajesz zastanawiać się jak będzie jutro, kiedy przestajesz się wszystkim martwić. Kiedy nie zabiegasz już o akceptację innych  tylko robisz swoje. Kiedy dajesz sobie prawo do błędów, kiedy już nie oceniasz siebie i innych. Kiedy masz poczucie, że nic tak na prawdę nie ma większego znaczenia, bo i tak przemija. Osadzam się w tym, co jest teraz. Dostrzegam jak bardzo życie się samo troszczy o mnie. Nie musi być żadnego planu, można poddawać się temu co przychodzi. Bardzo się cieszę, że w moim życiu pojawiają się nowe osoby. Lekkość rozmów, swoboda w wrażaniu swojego zdania. Daje to wolność. Akceptacja siebie i innych. Już mnie nie zależy na tym, czy ktoś zniknie  mojej przestrzeni. Przestaję się przywiązywać do ludzi i rzeczy. Przestałam walczyć o cokolwiek i to dało lekkość.

Spokojniej jest nie gonić za niczym, nie ścigać się z kimkolwiek, nie porównywać do nikogo....

 Ja  dla siebie jestem ważna. Ważny jest czas ze sobą i dla siebie. Bliskość natury, dobre jedzenie, relacje, celebrowanie tego co się dzieje  teraz. Nie ma co wybiegać zbyt daleko do przodu, bo na wiele rzeczy nie mamy wpływu. Przestać być  dla kogoś kosztem siebie. Nie trzeba istnieć dla ludzi i oddawać im swojego życia. Uczynić swoje życie bezpiecznym schronieniem, w którym dozwolone są tylko osoby "kompatybilne" z Tobą.  Uważam, że najważniejszą rzeczą dla jaką możesz zrobić dla swojego życia, dla siebie i wszystkich, których znasz, to ochrona swojej energii bardziej niż cokolwiek  innego. Po co spędzać czas z ludźmi, którzy Tobie nie pasują , ani w działaniach, ani w miejscach, ani w sytuacjach,. Nie martw się, że odejdą:) Może być tak , że zostaniesz zapomniany, wykluczony, ignorowany. Szkoda Twojej energii na takich ludzi. Nie musisz zmieniać tego kim jesteś. Nie jesteś każdym i nie każdy jest dla Ciebie. Możesz być znowu szczery i prawdziwy. Ja zobaczyłam, że zasługuję na prawdziwą przyjaźń, prawdziwe zaangażowanie i pełną miłość . Dzieje  się magia....

Jest cisza i spokój...






OLA SIĘ ŚMIEJE ... czuje święty spokój




wtorek, 11 maja 2021

Dzieje się...życie

 Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

Bardzo Wam dziękuję, że jesteście tu ze mną. Cieszę się, że tak licznie odwiedzacie mojego bloga.  

Pytacie mnie często w prywatnych wiadomościach skąd brać siłę, skąd pewność, że wszystko co dobre nas jeszcze czeka. Po prostu to wiem, mam takie przekonanie, taką wolę, taką intencję...widzę to. Pytacie skąd brać energię do życia kiedy jest tak źle. Z SIEBIE, jak zmieniamy się my zmienia się cały świat. Rozmawiajcie ze sobą w ciszy, idźcie ze sobą na spacer. Bez telefonu. Przytulajcie siebie, bądźcie dla siebie dobrzy. Spędzajcie czas sami, wyciszcie się. Wybaczajcie sobie, nie oceniajcie siebie.  Jesteście dokładnie tacy jacy mieliście być. Tacy właśnie jesteście.  Odpoczywajcie w ruchu, dbajcie o swoje ciało i swoje myśli. Generujcie w sobie wzniosłe emocje: miłość, wdzięczność, współczucie, empatię...

Moje życie  kręciło się bardzo szybko. Moje myśli były nakręcane. Głośna muzyka, wyjazdy, spotkania towarzyskie, praca, obowiązki domowe. I nic w tym złego, większość osób tak żyje. Jak była chwila  bez tego "wszystkiego", to była nuda. Nie umiałam być ze sobą, zawsze coś musiało się dziać. Często byłam zmęczona, sfrustrowana, zła na cały świat, że coś muszę. Ja zawsze coś MUSIAŁAM zrobić, gdzieś iść, z kim być. Tylko dlatego żebym czuła się potrzebna, spełniona, doceniona. Teraz jak sobie to przypominam, to żyłam jak robot, maszyna. Pisałam już o tym, Nie umiałam odpoczywać, bywałam czasami spontaniczna, miałam każdy dzień zaplanowany od rana do wieczora. Często wymagałam od domowników "wkomponowania się" w mój plan dnia, bez względu na wszystko. Teraz nie muszę, teraz CHCĘ. Teraz ja decyduję co mi dodaje energii i to robę, bądź przestaje robić coś co czuję, że mi energię zabiera. Przynamniej staram się żeby tak było. Życie stało się łatwiejsze. Już nie musze udowadniać nikomu, że jestem taka fajna. Jak komuś pasuję to ok , jak nie to nie. Przestałam zastanawiać się co mi wypada robić lub nie wypada. Robię swoje. Jedni będą mówić , że piszę pierdoły, że robię błędy stylistycznie itd...Nie muszą tego czytać, ich wybór. Jestem wdzięczna za tych, którzy tu są od początku ze mną, którzy piszą do mnie prywatne wiadomości, którzy zaczepiają mnie na ulicy i mówią, ze jest ok. Pisz,  bo czekam. Jestem zawsze kiedy chcecie, kiedy macie potrzebę porozmawiać. Dzięki takim ludziom jak Wy warto to robić. Jeżeli mogę pomóc jedynie rozmową, to jest mi bardzo przyjemnie.  Tak jak Wy ode mnie, tak ja od Was czerpię energię do działania.  Chce mi się żyć, mam radochę z każdego dnia, chociaż bywają trudne momenty. Nie poddaję się idę dalej jak zawsze. 



Ola się śmieje... czas działa na moją korzyść 

czwartek, 22 kwietnia 2021

Zmiana..ciało

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

Dziś się chwalę. 
Patrzę na swoje odbicie  w lustrze i jestem bardzo zadowolona. Przez zmianę w życiu zadziała się również zmiana związana z moim ciałem. Schudłam około 20 kg. Wpływ na ten efekt miało wiele czynników.

 1)moja aktywność
- trzy trasy na nordic (10 km, 12 km, 14 km - uzależnione od pogody, nastroju, towarzystwa)
- jazda rowerem (śmieje się, bo ponad 3 lata upieram się i marudziłam jak miałam nim jeździć, bólem było 10 km... ) tak na prawdę jak jadę,  to nigdy nie wiem do końca gdzie pojadę i ile kilometrów zrobię. Często zabieram matę i jednak plaża jest miejscem które wygrywa i tam się kieruje. Plażą zawsze byłam miejscem, gdzie lądowałam jak było mi dobrze, albo jak było mi źle. Zachwycam się morzem za każdym razem jak tam jestem. Patrzę na morze, łzy lecą po policzkach i mam poczucie niesamowitej radości i szczęścia. Z wdzięczności, że mogę tam być, że życie układa się tak samo powoli i z sensem.  Rower, to szybka akcja kiedy potrzebuję ruchu na powietrzu, a mam niewiele czasu.. 
- hatha joga ...moja ukochana - codzienny rytuał choćby 20 min rano lub wieczorem. Dzięki niej moje ciało i umysł wchodzą w harmonię. Czuję jak z miesiąca na miesiąc moje ciało się rozciąga jak rzeźbi się brzuch, nogi i ramiona. Praktyka poranna,  kiedy mam dzień wolny i  pogoda sugeruje  pozostanie w domu  lub  praktyka wieczorem, kiedy zmęczona po całym dniu  potrzebuję się wyciszyć. Włączam tylko lampkę żeby był półmrok i ...  Efekty jogi są niesamowite. 
2) odżywianie - oczywiście nie jestem żadnym specjalistą w kwestii żywienia i pewnie spodziewacie się, że napisze że jem tylko warzywa i owoce itd. Nie,  lubię jeść, lubię próbować nowe smaki, lubię pizzę i uwielbiam sushi ( kto mnie zna wie,  że z sushi to nie była miłość od pierwszego, ani od drugiego,  ani nawet nie od 4 zjedzenia...jednak jak już przebrnęłam przez  moją przygodę smakową z sushi, to za każdym razem kiedy jem wydaję z siebie :"mmmmm" i wiem , że mam tak nie robić, to zawsze to robię. I do tego mam takie szczęście, że mam przyjaciela, który jest mistrzem sushi i zaskakuje smakowo za każdym razem kiedy robi nasze "sushi party"
Do czasu zmiany jadłam  może nie taż tak dużo, ale późno i dość kaloryczne rzeczy. Piałam alkohol wieczorami z dużą ilością coli. Jadłam w biegu albo w całkowitym relaksie, co dawało niekiedy  duże możliwości ilościowe. Pewnie, to  było bardzo  przyjemne ale też rosłam i rosłam....
Teraz zwracam uwagę na to co jem i w jakich ilościach, absolutnie się nie katuję. Piję dużą ilość wody, nie jem wieczorami i maksymalnie ograniczam ilość alkoholu. Żadna drakońska dieta...
Zaczęłam się suplementować, bo wiem ze to co jem nie daje mi w pełni tego co potrzebuje mój organizm. Pracuję z DuoLife i jestem przekonana o skuteczności stosowanych produktów. Zaczęłam od chlorofilu i  dalej i dalej odkrywam każdy kolejny produkt. Czuje i widzę efekty stosowania dlatego mogę polecić każdemu, kto chce zadbać o siebie i bliskich.

Zobacz chlorofil, to od czego ja zaczęłam

https://radomskaaleksandra.myduolife.com/shop/products/1/285,duolife-chlorofil.html?__language=pl


3)głowa (myśli) = ciało - nie ma możliwości, żeby zadziałało to oddzielnie. Moja spokojna głowa i sprzyjające myśli, to moje piękne i zdrowe ciało. Nie jest żadna tajemnicą, że medytuję. Pewnie teraz wiele z Was puka się w głowę lub myśli "wariatka". Możecie myśleć co chcecie, też się śmiałam z koleżanek jak słyszałam, że medytują...ja pierdziele myślałam, co za odpadł. Teraz to rozumiem, bo widzę jak to wpływa nie tylko na umysł ale i na wygląd, postawę ciała. Sypiam spokojnie, funkcjonuję spokojnie. Robię stop i nie działam jak do tej pory pod wpływem impulsu, szczególnie w stresujących momentach. Łapię oddech, pozwalam  sobie  na wycieszenie, przemyślenie  i wtedy  decyduję  ze spokojem.  Medytuję w każdej niemal wolnej chwili. Zaczynam dzień od medytacji, najczęściej z koherencja serca  i kończę dzień z treningiem relaksacji progresywnej Jacobsona - dobry sen gwarantowany.  
Polecam Klaudię Pingot...nic dodać  nic ująć,  sprawdźcie sami. Komenda, koherencja, afirmacje... życie się zmienia. 
Wiedzę jak ważne jest zatrzymanie się, bycie w tu i teraz. Jak trzeba wyhamować pęd za wszystkim, bo to prowadzi do... niczego.  Moje życie to nadal, praca (w trudnych teraz czasach, kiedy nie można "normalnie" zarabiać w jednej pracy), prowadzenie domu, czas z przyjaciółmi z moimi wspaniałymi, mądrymi dziećmi, czas dla mnie. Już i znajomi i dzieci wiedzą, że ja mam czas dla siebie, że wyłączam się i poświęcam się sobie. Kocham to.  I mimo, że jestem sama, to nie czuje samotności, doceniam ten moment, bo może to się jeszcze zmieni. Teraz jest mój czas. Każda zmiana przynosi doświadczenia, które są potrzebne,  chociaż czasami bolą. Nasze czyny przynoszą konsekwencje, a my musimy być odpowiedzialni za to co robimy. Dbaj o swoje myśli i swoje ciało, bądź duman (y) z siebie zawsze. Każdy koniec, to początek czegoś nowego. Kochaj SIEBIE.













OLA SIĘ ŚMIEJE...dziękuje za swoje stare/nowe ciało

środa, 14 kwietnia 2021

Znowu kocham...

 Cześć , dzień dobry, dobry wieczór.


Post powstawał już od 29.03, pamiętacie jak pisałam, że potrzebuję trochę czasu żeby wrócić. Wracam. Spokojna, radosna, wolna od żalu i smutku. Miałam trudne chwile, musiałam zniknąć i pomyśleć. Życie, kiedy wybacza się sobie i innym daje wolność, lekkość. Ja z taką lekkością i pokorą chce iść dalej. Ufam sobie, ufam nieznanemu, bo nieznane nigdy jeszcze mnie nie zawiodło. W poniedziałek 29.03 leżałam na rozłożonej na podłodze macie . Skończyłam długą praktykę jogi. Moje mięśnie były obolałe. Czułam zmęczenie i...  błogi spokój. Włączyłam medytację. Tradycyjnie z Klaudią. Zamknęłam oczy. Łzy leciały mi po policzkach, moja twarz była mokra,  a ja  czułam jaka jestem szczęśliwa. Wiedziałam, że kilka dni temu stawiłam czoła problemowi. Podjęłam ważną decyzję, jednak zgodną z tym co czuję. Znowu musiałam odzyskać siebie. Postanowiłam, że już nikt mnie nie skrzywdzi. Postanowiłam stanąć po stronie prawdy. Już znałam to uczucie miłości do siebie, wolności swoich przekonań. Wiedziałam, że stoją za mną przyjaciele i  nieznajomi, którzy stają się  rodziną. Czułam, że od dłuższego czasu wokół mnie jest pozytywna moc ludzi. Nigdy wcześniej tak się nie czułam. Pisałam Wam kilka razy o amor fati, o miłości do losu,  o tym że każda chwilą z życia jest ważna, ta dobra jak i zła, bo jest moja. Mam te słowa teraz na nadgarstku. To mój drogowskaz. Mój wektor. Moje doświadczania  dały mi lekcje, wszystko w moim życiu działo się po coś. Dziękuję życiu, że pogroziło mi palcem i powiedziało "stop".  Wtedy tego nie rozumiałam, ale teraz widzę jasno dlaczego i po co to było. Znalazłam też ciszę, a w ciszy znalazłam siebie i wiem to na pewno, ze wszystko jest energia, wszystko się zmienia. Nic co było wczoraj już nie jest dziś takie samo. Wiem, ze zawsze będę ze sobą  i wiem, że teraz jeśli będę z kimś :) albo nie będę :) to będzie inaczej niż dotychczas. Już nie ma oczekiwań. Nie ma potrzeby żeby ktoś dał mi szczęście, bo to szczęście nareszcie mam w sobie. Sama je sobie dałam i teraz to ja mogę swoim, szczęściem dzielić się z kimś innym. Kocham siebie, jestem dla siebie dobra, wybaczam sobie, podejmuje decyzje,  a kieruje mną spokój. Moje życie się zmieniło. Puściłam kontrolę, ufam temu co się wydarzy.  Zaczynam nową przygodę z  miłością do siebie...

P.S. Jestem wdzięczna tak wielu osobom sami wiecie o kim z Was piszę.  Ubuntu ja jestem, bo Wy jesteście. 

Dwa posty zniknęły z bloga...obiecuję, że już żaden nie zostanie usunięty... 






OLA SIĘ ŚMIEJE...dziękuję Wam i Sobie





poniedziałek, 29 marca 2021

...czas

 Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

Nie zostawiałam Was, jestem. Potrzebuję jednak jeszcze chwili żeby tu wrócić na dobre.

Pytacie mnie dlaczego nie piszę.  Gdzie się zgubiłam.

 Jestem, ale zbyt dużo dzieje się teraz w moim życiu, podejmuję trudne decyzje. Myślę, że będę mogła o tym Wam chociaż trochę opowiedzieć i pokazać po 12.04.  Na wszystko trzeba czasu, na wybaczenie sobie i innym, na podejmowanie kroków zgodnych z moimi  przekonaniami. Już teraz najpierw Ja, później inni. Czas na rozumienie i praktykowanie amor fati - miłości do losu. Wierzę, że nawet w tym co trudne jest ukryty sens i drogowskaz na mojej drodze życiowej. Znika strach. Jest odwaga, bo pragnienie życia na własnych zasadach  jest większa niż ten lęk. Czuję miłość do siebie i innych. Czuję jak zmieniam się ja i zmienia się wszystko wokół. Przestaję poddawać się temu co myślą inni. Robię swoje i mam przekonanie, że to co robię jest dobre. Wracam niedługo...


Ola się śmieje...do zobaczenia 



sobota, 27 lutego 2021

Jak DRZEWO...

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

Do napisania tego postu zainspirowało mnie zdjęcie zdobione przez moją znajomą. 

Drzewo


Mocne korzenie, piękna korona.... pierwsza myśl ... wartości w moim życiu.

Zawsze starałam się iść drogą jaką wskazali mi moi rodzice.  Kierować się dobrocią, otwartością, prawością, tolerancją, honorem, uczciwością, szczerością, że bardzo ważna jest rodzina, zrozumienie, troska o innych, prostota, szacunek, godność, prawda, odpowiedzialność, czułość... 

Tak bardzo chciałam to przekazać moim dzieciom. Zakorzenić w nich wartości, zaszczepić odwagę w podążaniu za głosem swojego serca. 


Mój syn ma dziś urodziny.

Życzę temu młodemu mężczyźnie : 

-żeby potrafił rozróżnić co jest ważne, a co nie, co jest dla Niego dobre,  a co złe,

-żeby nie liczyło się to co ma, a to Kim jest,  

-żeby wiedział, że  jest ważny jako Człowiek, 

-żeby był wrażliwy na krzywdę innych, 

-żeby potrafił powiedzieć "nie" kiedy uważa, że tak trzeba, 

-żeby potrafił robić "swoje" nawet jeśli inni to krytykują,

-żeby kochał siebie

-żeby potrafił dostrzegać szczęście w najmniejszych rzeczach, 

-żeby doceniał to co ma, 

-żeby był uczciwy, honorowy, radosny, kierował się sercem, był empatyczny, wrażliwy.....  


KOCHAM CIĘ SYNU

 P.S 

Widzę jak jego rówieśnicy ścigają się,  kto ma lepszy komputer, kto ma markowe ubrania, którego rodzice mają więcej pieniędzy. Dzisiejszy świat pokazuje  propozycję definiowania siebie: bogaty/ biedny, gruby/chudy. Zatracają się wartości, umiejętności, perspektywy, zainteresowania, pasje.... Boli mnie kiedy mój syn przychodzi i mówi, że jego kolega ma lepiej bo.. . Ciężko jest w dziecku wzbudzić miłość do siebie samego. Pokazać, że nie jest ważne co mówią i myślą o Tobie inni, ale to, co Ty myślisz o sobie sam.  Przekazać, że szczęście, to nie to, co ktoś może Tobie dać, ale to, co Ty możesz dać sobie. Żeby nie uzależniać swojego życia od innych, od posiadania, od przywiązania. Wzbudzić poczucie własnej wartości. Uczę Go szacunku do innych, tłumaczę, że nie musi,  a nawet nie powinien brać sobie do serca tego co mówią koledzy, że to ich zdanie i ich problem co myślą, nie jego. 

Mocno wierzę, że dobro wraca, miłość wraca... 

Nie raz dostałam po głowie od życia, ale wiem, że dzięki temu jestem tu gdzie jestem. Wiem, że zgubiłam się nie raz, bo pozwoliłam sobie na zagłuszenie tego, co było we mnie, pozwoliłam innym deptać po sobie. Już tego nie zrobię. Wiem jaka jestem i czego chcę. Jestem jak to drzewo... silna, zdecydowana, mocno zakorzeniona, otwarta na nowe, na zmiany, na zmiany które zawsze są dobre. Otaczam się wspaniałymi ludźmi, mam wszystko czego teraz potrzebuję. Doceniam, dziękuję wszystkim, którzy byli w moim życiu, bo to oni nauczyli mnie być tym kim teraz jestem. 

Dziękuję tym, którzy są teraz... brak słów, bo to co teraz dostaję nie da się porównać do niczego. Dzięki Wam czuję jak wracam do siebie, czuję spokój, radość, szczęście.... dziękuję 


Ola się śmieje... wszystkiego najlepszego synku







sobota, 20 lutego 2021

Dziękuję

 Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

Taka refleksja, która przyszła podczas porannej kawy.

Wiem, że dużo piszę jak moje życie się zmieniło, piszę o tym, bo to dla mnie ważne.

Dziś chcę Wam powiedzieć o moim .... dziękuję.

 Zawsze, zawsze żyłam w "pędzie" i nie zauważałam tego, że życie przelatuje mi przez palce.  Biegł dzień za dniem. Oceniałam dzień, że był dobry lub zły.  Teraz się zatrzymuję, widzę co jest dla mnie ważne. Kiedyś traktowałam pozornie zwykłe rzeczy jako coś, co po prostu jest. Teraz dziękuję codziennie rano i wieczorem  za wszystko. Wiem, to może wydawać się dziwne lub odrealnione. Ja tak o tym myślałam. Dziś jednak dziękuję za to, że : codziennie budzę się rano, że oddycham, że jestem w swoim pięknym mieszkaniu, że piję kawę w mojej ulubionej filiżance, jak się budzę to przed sobą mam okno i widzę jak pięknie świeci słonce lub jak na szybie są krople deszczu, że za ścianą śpią moje kochane dzieci z których jestem dumna, że mimo tego,  że moje dzieci mieszkają ze mną mają wspaniałego tatę, który się nimi interesuje i daje im ojcowską miłość,  a mi poczucie że nie jestem sama w ich wychowaniu i nie musze być mama i tatą. Dziękuję za swoją przeszłość, za  to co przeżyłam, bo dzięki temu zmotywowałam się do działań. Zbudowałam siebie. Moja przeszłość, w osobach,  nadal pokazuje mi, że można kogoś niszczyć. Jak się zapomnę, to staram się to zrozumieć.... tylko po co, postepowanie innych, to nie moje postępowanie. Nie zrozumiem intencji tych osób, bo nie są one zbieżne z tym, co ja uznaję za wartość.  Dziękuję za to, że mogę się odciąć o tych ludzi. Ja już żyję innym, swoim życiem. Dziękuję za moich rodziców, siostrę, przyjaciół, którzy teraz właśnie pokazali, że stoją za mną murem. Dziękuję za relacje z innymi, za rozmowy, za czas. Dziękuje za swoje ciało, które doczekało się traktowania w sposób jaki na to zasługuje. Za to że dbam o siebie, o zdrowie, że z uwagą przeżywam każdy dzień.  Dziękuję za to, że w końcu uczę się, że to co mówią i robią inni nie wpływa na moją ocenę siebie, ani na moje samopoczucie. To trudna nauka. Dziś mogę w sercu przeprosić osoby które skrzywdziłam, prosić o wybaczenie i sama sobie wybaczyć. Powiedzieć dziękuję, że byli w moim życiu lub nadal są, że dzięki nim mogę iść dalej, bo wiem, że sobie poradzę i jestem gotowa na to co niesie życie.

Czuję szczęście i tego życzę również osobom, które nadal próbują mi zaszkodzić. Życie jest nieprzewidywalne, nie ma przypadków czy zbiegów okoliczności. Wszystko jest po coś. Każde nasze działania przeniesie skutek. Dlatego warto mieć dobre intencje, bo wysyłając dobro, radość, miłość wraca ze zdwojoną siłą do Ciebie  dobro, radość i miłość.  Pięknego dnia. Wstaję, dzień czeka, spacer czeka, słonce świeci....jest pięknie.



Ola się śmieje.... pięknej soboty.

niedziela, 14 lutego 2021

Z miłości...do SIEBIE

 Cześć dzień dobry, dobry wieczór.

Święto Zakochanych...po raz pierwszy spędziłam je inaczej niż zawsze. Faktem jest, ze nigdy jakoś specjalnie nie miały Walentynki dla mnie większego znaczenia. Uważałam, że kochać i okazywać szacunek kochanej osobie należy każdego dnia, a nie tylko 14 lutego. Proste.

Dziś jednak spojrzałem na ten dzień inaczej. I czuję, że w końcu odnalazłam siebie w sobie. Znalazłam miłość ...miłość do siebie. Czuję radość , nie spędziłam ten dzień ze  sobą. 

Już wiem, że wszystko co się dzieje we mnie, ma bezpośredni wpływ na to wszystko , co istnieje w moim życiu.  Widzę, że to jak postrzegam teraz świat zewnętrzny jest odbiciem tego, co jest w moim wnętrzu.

Od momentu kiedy zaopiekowałam się sobą we wszystkich życiowych sferach, to od razu przyszło zrozumienie, że jestem dla siebie ważna i świadomie znajduję rzeczy które dają mi więcej siły. Coraz częściej ....(śmieję się, bo codziennie) uprawiam sport, medytuję, praktykuję jogę, praktycznie nie oglądam telewizji, coraz częściej wyciszam telefon. Czuję jakbym odzyskała swoje życie. I widzę, że ono jest wspaniałe. 

Jestem sama, nie w związku, ale nie samotna. Teraz widzę jakbym odzyskała siebie. Czuję dobrą,  pozytywną równowagę.  Jest mi dobrze. Bezpiecznie. Nie muszę szukać potwierdzenia swojej wartości w innych, nie oczekuję od innych że sprawią, że będę szczęśliwa. I też nie muszę uszczęśliwiać innych. Tracić siebie, żeby komuś poprawić humor lub sprawić żeby czuł się dobrze. 

 Sama decyduję o tym, co mnie dotyczy. Zaczynam słyszeć własne myśli i mam czas, żeby się nimi zająć. Umiem powiedzieć stop i postawić granice. Nie wybiegam daleko do przodu, cieszę się tym co przychodzi do mnie każdego dnia. Przestałam się już upierać, żądać i udawać ze mam kontrolę nad wszystkim. Wystarczyło puścić wszystko. Przestać się trzymać lęków, ograniczeń, stereotypów i wyobrażeń. Wystarczyło dać wolność ludziom. Przestać oceniać. Oddalić się i podziękować ludziom, którzy nagle już mają o Tobie inne zdanie, na podstawie tego co wiedzą nawet nie od Ciebie, tylko od kogoś. Nie ma sensu o nich zabiegać, ani nic im tłumaczyć. Przestaje się tym przejmować. Każdy jest inny i robi tak jak uważa. To już nie moja sprawa. Nie chcę już poświęcać uwagi takim ludziom o których mówił Will Smith, że wydają pieniądze, których nie zarobili, na rzeczy których nie potrzebują, by zaimponować tym, których nie lubią. Smutne. Dlatego idę dalej. Zostawiam to za sobą jak wiele innych rzeczy. Czuję spokój. 




Ola się śmieje... dziękuję za ten dzień miłości do siebie



niedziela, 7 lutego 2021

Spokój

 Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

Kolejny dzień. Kolejna niedziela. Kolejny intensywny tydzień za mną.  Kolejne zachwycanie się codziennością. Jak teraz niewiele potrzeba, żeby każdy dzień był wyjątkowy na swój sposób. 

Na początek dziękuję za spokój , którego kiedyś nie umiałam sobie nawet wyobrazić. 

Uśmiecham się. Każdego dnia świat jakby zwalniał. Nieraz myślą  cofam się do przeszłości i nie rozumiem jak można było tak gonić za wszystkim, za tym żeby posiadać, żeby coś mieć. Żeby układać każdy dzień pod linijkę, naciskać na bliskich tylko po to, żeby plan dnia się zrealizował. Teraz czuję spokój. Wystarczy że jestem. Widzę więcej , widzę jaśniej i dzięki temu czuję się lepiej. Odczuwam obecność, chcę słuchać innej muzyki, spotykać innych ludzi. Wszystko staje się jednością. Puszczam przywiązanie, a dzięki temu budzi się istnienie. Zachwycam się. Codziennie staję na plaży ...nieopisane uczucie. Cisza, spokój. Święty spokój.  Mam wrażenie, że straciłam tak wiele czasu, na głupie przepychanki, na zatracanie siebie dla innych. Na spełnianie oczekiwań. Na stawianie sobie barier. Na rygor wobec siebie i innych. Traktowałam siebie jak robota, który ma zaprogramowany szereg zadań do wykonania. I oczywiście byłam mistrzem organizacji, bo te zadania musiałam zrealizować, niekiedy za wszelką cenę.  Nie wiem po co. Teraz porzuciłam przywiązanie do czegokolwiek. Zrozumiałam, że wszystko się zmienia. Rozświetliło się to co prawdziwe, a zniknęło to co chwilowe. To poczucie jakby umierało to, co myślisz kim jesteś. Pojawia się jasność, pojawia się miłość. I wszystko staje się proste. Oczywiste, pełne zrozumienia i akceptacji. Już wiem, że te trudne sytuacje miały mnie nauczyć odpuszczać, bo walka z czymkolwiek staje na drodze do wolności. To jakbym miała zrozumieć, że trzeba coś stracić, żeby przestać się z tym utożsamiać. To taki stan, że wierzysz , bo chcesz wierzyć  że nic nie jest przeciwko Tobie. To odpoczynek. Uczysz się tego żeby przestać  oceniać kogokolwiek. Jasne jeszcze czasem zastanawiasz się dlaczego ktoś tak, czy inaczej zrobił, ale jest to już bez oceny. Po prostu zrobił tak, bo jest inny niż ja i ma do tego prawo. Oczywiście nie przychodzi to łatwo, to proces który warto przejść. 

Wtedy czujesz, że już nie musisz  szukać czegoś.... bo wszystko jest w Tobie.

Każdy dzień układa się sam, bez zbędnych stresowych  sytuacji. Niedawno myślałam jak to będzie być samej jak spędzić czas. Dziś śmieję się, że nie mam wolnego czasu i jak go już mam, to chcę go spędzić sama. Uwielbiam spędzanie czasu z rodziną, ze znajomymi, ale też uwielbiam czas sama ze sobą. Mój dzień kiedy pracuję zaczynam wydłużać. Budzik na 5.15....a koniec dnia 0.30. Jestem pełna energii. Czytam, słucham, chodzę na wieczorny spacer.  Dzieci dopadają mnie wieczorem w łóżku. Patrzę na Nie , przytulam. To jest szczęście. I mam szczęście, że pomagają mi w obowiązkach, żebym miała czas na swoje zajęcia. Bardzo im dziękuje. 

Codziennie jestem  na plaży, daje mi spokój w głowie. Dokładam sobie aktywności. Widzę jak moje ciało się zmienia. Czują dumę. Klepię siebie po plecach.  Czuję się wspaniale. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam  wydłużać dystans naszego marszu. Idziemy i często narzekamy na bolące nas nogi czy tyłek...ale warto. Dzień bez spaceru jakby był stracony. Idziemy ponad dwie godziny. Bardzo doceniam  Jej obecność. Rozmowy o wszystkim i nawet o "niczym", nasze wygłupy. Nasze milczenie. To jest piękne. Mieć obok siebie osobę która Ciebie nie ocenia, która jest szczera, która rozumie. 

Najlepsze jest to, że tych osób jest coraz więcej, że możemy znowu porozmawiać. Czuję jakbym do niektórych wróciła po długiej podróży, jakbym je odzyskała. Innych poznaję od samego początku. Uśmiecham się znowu jak to piszę. Dziękuję  Wam, że jesteście. 

  Pamiętajcie żeby dostrzegać każdą chwilę, zatrzymać się nad tym co ważne. Widzieć to, co piękne. Być wrażliwym. Uśmiechajcie się, bo wtedy dzień staje się lepszy. Bądźcie serdeczni dla innych, a oni wam tym samym Wam odpowiedzą. Proste, prawda?  


Wiem, że większość z Was ma rodziny, jest w związkach. To bardzo dobrze. Pamiętajcie jednak żeby mieć czas tylko dla siebie. Bądźcie dla siebie dobrzy. Jesteście dla samych siebie najlepszymi przyjaciółmi i zawsze ze sobą będziecie. To jest pewnik. 


To taka moja refleksja po całym tygodniu. Wiem ,że to co piszę powtarza się w postach, ale tak bardzo jest to dla mnie ważne. Dzielę się tym, bo wiem, że zmiana myślenia jest możliwa i daje niesamowite efekty, które przekładają się na życie. 

OLA się śmieje... łapie każdą wolną chwilę





poniedziałek, 1 lutego 2021

Taki dzień

 Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

...............niedziela. Macie takie dni, że jedna myśl może Was gasić? Ja tak miałam wczoraj. Obudziłam się rano, po ciężkich snach. Obolałe mięśnie całego ciała. Czułam jak bolą mnie mięśnie- ręce, nogi... przetrenowanie? Nie wiem. Głowa ciężka, myśl, co dalej z pracą...taki  moment. Na chwilę tracę grunt. Wiem, że niepotrzebnie zagłębiam się w ten temat. Nie mam na to wpływu, co będzie. Szukam impulsu. Chcę zakotwiczyć inną myśl. Mam już na to sposoby. Odsłaniam żaluzje...wpada światło, jest ok myślę. Włączam medytację, wszystko się uspokaja, myśli już nie błądzą tam ,gdzie nie trzeba. Rozkładam matę...  Czuję spokój. 

 Wiem, że chcę z kimś pobyć. Jest telefon, umawiam się na spacer... zimno, późne popołudnie. Idziemy na plażę....zero ludzi. Jest pięknie. Rozmawiamy. Jak bardzo mi było potrzeba spotkać się z Nią. Już zapomniałyśmy jak to jest, spotkać się na stopie prywatnej. Wraca to, co było kiedyś. Jedziemy do domu robimy grzańca. Jak niewiele trzeba. 

Wieczorem kolejny telefon. Koleżanka z Poznania. Godzina rozmowy, wymiana doświadczeń. Rozmawiamy, to tym jak od jakiegoś czasu wszystko się zmienia. Śmiejemy się. I okazuje się, że dzień był bardzo fajny. 

Potrzeba było chwili zwątpienia. Wtedy bardziej doceniam, to co się dzieje. Jestem wdzięczna za to, że pojawiają się ludzie, mądre rozmowy. Pojawiają się chwilę kiedy chcę i jestem sama. Nikt mi nie przeszkadza. Czytam, słucham. Doceniam to bardzo.


Dziś tez obudziłam się, otwieram oczy i ... widok za oknem. Zobaczcie.




Uśmiecham się. ... Wiem, że będzie piękny dzień. 

Wiecie, że leże jeszcze w łóżku? Jest 9.30, jestem po medytacji, po dwóch rozmowach, z czego jedna to umówienie się na spotkanie dzisiaj. Już syn przekazał mi informację, że był niezapowiedziany sprawdzian z polskiego i że świetnie Mu poszedł. Umówiona jest na trening popołudniu.  Zaraz rozkładam matę.... czuję się świetnie. Mam szczęście, ze je mam. Życzę Wam wspaniałego dnia. Wspaniałego poniedziałku. Doceniajcie chwile, bądźcie uważni. 

OLA się śmieje...wspaniałego poniedziałku i całego tygodnia.

czwartek, 28 stycznia 2021

Warto pomagać

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

W poprzednim poście pisałam o uważności, o tym co ja od jakiegoś  dostrzegam jako rzeczy ważne. Życie wszystko weryfikuje. Każe nam się nieraz zatrzymać i spojrzeć z boku na siebie. 

Od wczoraj w moim mieście jest wielkie poruszenie. Sytuacja. Dowiadujemy się, że nasz kolega, znajomy, dobry maż i tata jest bardzo chory. Rak nogi. To jak wyrok. Zostawiony sam sobie przez system społeczny, przez "służbę zdrowia". Sam ze swoją rodziną. Nie będę przedstawiać więcej szczegółów, bo to nie to to chodzi. Chodzi o to jak w takim małym mieście ludzie w tak trudnej sytuacji potrafią być aniołami. Od rana na FB pokazały się posty z prośbą o pomoc, nie minęła chwila, a już do Gosi, która umieściła post zaczęły napływać pytania: "gdzie trzeba dostarczyć to, co ta Rodzina potrzebuje?"

Ruszyła lawina, wspaniała Dorota, Pani Wiktoria, Karolina. Gosia ....masa ludzi, którzy jak burza organizują co trzeba, uderzają do instytucji i walczą o życie Andrzeja. Zaczynają się licytacje przeróżnych przedmiotów, różnych usług, każdy chce dać coś od siebie. Nie ma znaczenia, czy dajemy pieniądze, czy środki opatrunkowe. Chcemy pomagać. Licytujemy, dodajemy swoje fanty alby zebrać jak najwięcej.  I jest nadzieja, że w tak trudnym czasie uda się doprowadzić do pozytywnego końca. Ludzie się jednoczą dla dobra sprawy. Zapominają o sobie, liczy się teraz ktoś inny, ktoś kto potrzebuje pomocy.

Przesyłam link do pomocy dla naszego Andrzeja https://www.facebook.com/groups/449236189445472 jeżeli chcesz pomóc zapytaj mnie ja dołączę Ciebie do tej grupy. Warto pomagać.

I teraz w takiej sytuacji widzisz jak nie doceniasz tego co masz. Jak ciągle Tobie mało, jak myślisz, że wszystko Tobie się należy. Myślisz, że Ciebie nigdy to nie spotka. Jesteś panem życia i śmierci. Skupiasz się na tym, co jest tak mało ważne. Zapominasz o człowieku, o tym co w Tobie ważne, o tym że dziś się obudziłeś zdrowy i oddychasz. Możesz iść na spacer, możesz przytulić bliską osobę, możesz powiedzieć kocham i  jestem tu blisko. Wczorajsza sytuacja znowu dała mi do myślenia. Jestem wdzięczna za każdy dzień, za to że przeszłość postawiła mnie do pionu. Codziennie przekonuje się o tym, że wszystko dzieje się po coś, chociaż w pierwszej chwili nie rozumiem  po co. Wtedy siadam, medytuję, uspokajam myśli i przychodzi odpowiedź. Najczęściej bardzo prosta, bo od serca, z mojego wnętrza. I wszystko staje się jasne i proste. Wiem, że czeka mnie to co najlepsze, wierzę w to bardzo. Możliwe że będę już sama, a może nie będę. Teraz to nie ma znaczenia. Wiem, że to co mnie uzupełnia jest we mnie, nie w drugiej osobie. Ja nie jestem połówką jabłka, bo to by znaczyło też ze jestem połówką człowieka. Ja w to nie wierzę. Wierzę, że jeżeli mam szczęście w sobie, to dopiero mogę się nim dzielić z drugim człowiekiem. Uczę się tego codziennie, otwieram szeroko oczy, przełamuje swoje stare kody myślowe, zmieniam  swoją rzeczywistość innym, nowym spojrzeniem na swoje życie. Kiedy czuję swoją wewnętrzną siłę, jestem w stanie dzielić się swoją siła. Kiedy kocham siebie, mam miłość w sobie, którą mogę się dzielić. Jak potrafię opiekować się swoim życiem, potrafię zaopiekować się innymi w taki sposób, który będzie dla nich pozytywny, konstruktywny. 

Jestem wdzięczna za bardzo wiele rzeczy w moim życiu, których wcześniej nie widziałam. Jestem wdzięczna za Was, za każde dobre słowo. I nie ważne ile osób mnie czyta, czy 1, 100, 500 dziennie, dla mnie najcenniejsze są słowa, które chwytają za serce szczególnie przy bezpośrednich spotkaniach. Kiedy ktoś mnie zatrzymuję i mówi; Ola, czytam Twojego bloga, pisz, pomaga mi to, mimo że nasze ścieżki życiowe się różnią.  Ja wtedy nie mogę powstrzymać fali pozytywnych emocji, moje dziękuję wypełnia mnie całą. I do tego słyszę "To ja dziękuję". Nic nie jestem w stanie już powiedzieć. TO JEST SZCZĘSCIE.

OLA się śmieje... pomaga






wtorek, 26 stycznia 2021

Uważność...

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

Dziś dzień zaczął się nie tak jakbym tego chciała. I tak bywa. Jednak już przestaję się tym przejmować. Wiedziałam, że myśl z przeszłości za chwilę minie, jak tylko włączę swoją poranną medytację i usłyszę głos Klaudii, która powie: "Płyniemy".... Oczywiście tak się stało, niepotrzebne myśli odeszły. Zostało tylko to, co powoduje, że staję się uważna, że dostrzegam szczęście w  szczegółach. Uważność sprawia, że życie każdego dnia staje się cudem. Zobaczcie...


 To zdjęcie, zrobione dzisiaj na drodze, przy plaży.  Wychodząc z domu niebo było zasłonięte chmurami, w pierwszych 15 minutach marszu zaczął padać drobny grad, który mocno uderzał w moją twarz. Pomyślałam: " Kurde, ale trasa nas dzisiaj czeka. Dwie godziny w zimnym wietrze i śniegu z deszczem."  Nie jest to wielka przeszkoda, ale jest to pewien dyskomfort. Idą kilometr za kilometrem pogoda się zmieniała. Dochodząc do plaży wyszło piękne słońce. Morze wyglądało cudownie. A ta droga...Stanęłam na środku. Uważność...

Jedna myśl przeszła mi przez głowę: "Ta droga jest teraz jak moje życie" Jest lekko nierówna - jak teraz moje myśli, kiedy na chwilę powraca przeszłość.  Kamienie pokryte trawą - to są problemy, które niedawno widziałam,  teraz przykrywa je przekonanie, że jest cudnie i będzie tylko lepiej. Chmury - przechodzą, odkrywają błękit nieba - jak moje życie , które teraz nabiera lepszej szerszej perspektywy. Słońce - to ta moja wiara w siebie, w moją wytrwałość, prawdziwość, zadowolenie ze swoich przekonań. To wdzięczność za wszystko, to poczucie, że wszystko jest dobrze. To spotykanie życzliwych, serdecznych, dobrych ludzi. To poczucie że czuję się dobrze w swoim życiu.
 I ten widok przede mną....to nieznane, otwartość na to, co czeka mnie tam gdzieś. Bez zbędnych analiz, bez strachu, bez oczekiwań .... Tam też widzę blask słońca. Ciepłe promienie muskające skórę twarzy. Jest mi dobrze.

Znalazłam jeszcze tekst, który dokładnie odzwierciedla to, co teraz czuję:

Uważność to spokój,
To cisza,
To refleksja,
To dobry wybór.
To równowaga.
To rodzaj wolności.
Wybierasz co chcesz.
Nie dlatego, że musisz.
Uważność to danie sobie czasu.
Dokładnie tak.
Daj sobie czas.
Nie motaj się.
Nie szamocz z życiem.
Wsłuchaj w siebie.
Usłysz to, co ważne dla Ciebie.
Tak właśnie.
Dla Ciebie.
Podaruj sobie czas.
Podaruj sobie wytchnienie.
Podaruj sobie wolność.
Uwierz.
Nic nie musisz.
Wszystko możesz.
Bo to, co ma przyjść, przyjdzie.
I jeśli ma zostać, zostanie.
A jeśli ma odejść, odejdzie.
A TY?
Żyj.
Kochaj.
Śmiej się.
Doceniaj.
Naucz się latać.
Płyń.
Bądź.

Edyta Maria Bożydar
\

Ola się śmieje... jest uważna.




niedziela, 24 stycznia 2021

Przebudzenie

 Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

Kolejny dzień zaczyna się treningiem, teraz już nawet pogoda nie gra roli. Wczoraj to były 2 godziny w śniegu z deszczem. Mokre spodnie, mokra kurtka, mokra twarz i buty. Kiedyś nawet nie było mowy, żeby iść w deszcz do sklepu, a co dopiero iść na dwugodzinny trudny marsz. 

Dlaczego o tym piszę?  Bo musiał w moim życiu pojawić się  kryzys, żebym mogła doznać  tzw. "przebudzenia". Nie pamiętam już, ile razy szukałam szczęścia. Pojawiały się nowe możliwości, nowe osoby, raz byłam w moim mniemaniu biedna, bo nie mogłam kupić tego co chcę. Przeliczałam każde zakupy. Nie mogłam kupić wymarzonych szpilek, które, jak ktoś mnie zna wie, że tak bardzo kocham. Nie mogłam płacić w całości wszystkich rachunków, bo były kredyty które tak na prawdę nie ja zaciągałam. Nie mogłam kupić droższego soku, czy gazety, bo zawsze było coś ważniejszego. Moje dzieci nie jeździły do kina 3D, nie były na drogich wakacjach, miały tańsze ubrania. Było później też tak, ze mogłam wyjechać poza granice kraju, zwiedzać różne piękne miejsca, bywać w drogich restauracjach, jeść steka za trzy stówki, czy sushi w podobnej cenie. Mogłam kupić praktycznie to co chcę, iść do kosmetyczki, czy do ulubionego fryzjera. I co z tego. Było to niby szczęście, ale to ciągle nie było to. Szukałam szczęścia w osobach, w tym co zewnętrzne. W uznaniu innych ludzi. Chciałam czuć się lepsza od innych, bardziej wartościowa, bardziej lubiana. Stan finansowy niby miał to ułatwiać. Chciałam czegoś stałego, stabilizacji, żeby się na czymś oprzeć i w końcu odpocząć. Nie rozumiałam, że nic nie jest stałe, że czas zabiera wszystko bez wyjątku. Nikt nie może nam obiecać miłości na stałe, pracy na stałe, urody itd. Wszystko się zmienia, nie stoi w miejscu. Ciągły strach o jutro, o to co będzie. 

Dlatego tak bardzo doceniam to co się stało. Wiem, że dzięki temu doświadczeniu moje życie się przewartościowało. Przyciągam innych ludzi, którzy są mi przychylni , nie mam potrzeby czuć się lepsza, bo wiem, że każdy jest tak samo ważny. Wiem ,że szczęście to stan ducha, a nie stan posiadania. To nie markowe ubrania, drogie samochody. to tylko powierzchowność. Jasne, nic tez w tym złego, że ktoś je posiada. Dostrzegam radość w małych rzeczach. Dziękuję za każdy dzień, za moje wspaniałe dzieci, za komfort wypicia kawy w łóżku w mojej ulubionej filiżance. Za to, że mam szczęście pracować z ludźmi których lubię. Czuję że jestem ważna dla siebie, że jestem swoim przyjacielem. Nigdy sama siebie nie zawiodę i zawsze do końca życia ze sobą będę. Akceptuję to co się stało. Jestem już gotowa na to co będzie. Wiem, że zasługuję na wszystko co najlepsze. 

Mam chęć na życie, na zmianę tego, co było do tej pory. Przestaję kontrolować wszystko i wszystkich. Mam chęć na zmianę też swojego ciała. Nie, nie operację plastyczną. Widzę jakie efekty przynosi codzienne maszerowanie,  bez względu na to,  jaka jest pogoda za oknem. Cieszę się, że czuję ból mięśni. Mroźne powietrze. Bywa tak, jak w sobotę. Lezę w łóżku, i mam ustalone z Anią, że dziś przerwa w treningu ze względu na Jej plany. Piję kawę. Patrzę w okno. Wstaję i moja myśl : ROWER.  To jak impuls, jest chwila  wsiadam na rower i jadę. Mam słuchawki w uszach. Medytacja w ruchu z Klaudią Pingot. Łzy same lecą po policzkach. Polecam. Czuję się szczęśliwa. Wolna. Mam wolną głowę, nie muszę się denerwować. Jadę przed siebie, robię 25 km gdyby nie obiad z dziećmi mogłabym jechać dalej. Nigdy tego nie robiłam. Zachwycam się. Mijam ludzi i mówię im; "Dzień dobry" , a oni z uśmiechem odpadają. Śmieję się sama do siebie. Mówię sobie: dobra robota. Jeszcze pisze do mnie Dominika :"Ola wrzucaj coś tam na relację, bo jak widzę co robisz, to się motywuję". I super, dostaję od Was takie sygnały. I mnie to też motywuje. Moje życie wygląda zupełnie inaczej, bo ja inaczej myślę. Wszystko się układa, samo, po prostu samo....


podsyłam link do medytacji https://youtu.be/1e6Mi7VONAU

OLA się śmieje...dziękuję.


















poniedziałek, 18 stycznia 2021

Zatrzymać się.

 Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

Wiem, że czekałyście aż pojawi się nowy post. Ja dałam się ponieść temu, co mi rzeczywistość teraz przynosi. Postanowiłam robić to co chcę i kiedy chcę. Mam ten komfort, że już nie czuję nacisku na moją osobę z zewnątrz, ani z wewnątrz. Chciałam, żeby nowy post wyszedł ja będę czuła taką potrzebę. I nie odbierajcie tego proszę jako zaniedbywanie Was.

Potrzeba mi było się zatrzymać. Spojrzeć na siebie,  na życie ze spokojem. Przestać gonić, podporządkowywać się innym, przestać robić to, czego oczekują ode mnie inni. Trzeba było powiedzieć stop. Postawić granice. Zauważyć siebie. Dlatego poświęcam się sobie i jest mi z tym bardzo dobrze. Przestałam się stresować tym, nad czym nie mam kontroli i kiedy przywróciłam moim myślom pozytywną perspektywę, niespodziewanie wszystko zaczęło się zmieniać. Zauważyłam, że przejmuję odpowiedzialność za swoje emocje i swoje samopoczucie. Nie zgadzam się, żeby miotały mną negatywne emocje, tylko łapię je, nazywam po imieniu i sama decyduję czy chcę się nimi kierować. I kieruję się tym co teraz dla mnie jest dobrą emocją, czuję się szczęśliwa, widzę że życie jest mi życzliwe. Oczywiście moje trudne doświadczania przeplatają się z pozytywnymi zdarzeniami ale wszystkie są potrzebne. Z każdego płynie dla mnie nauka, która pozwala mi się rozwijać jako człowiekowi. Zaczęłam akceptować życie takim jakie jest. Już nie walczę i się nie wściekam. Poddaję się temu co ono przynosi. Daje mi to spokój, niesamowity spokój. Przestaję zabiegać o ludzi. Z całą pewnością są tacy którzy mnie nie lubią. Rozumiem to. Ja też nie lubię wszystkich bez wyjątku. Teraz się tym nie przejmuję.  Są blisko mnie takie osoby, do których czuję dystans i wolę ich unikać i daje im takie prawo w stosunku do mnie. 

Wiem też, że są tacy ludzie którzy mnie lubią i ja lubię ich i chce z nimi przebywać. Oni wypełniają moją przestrzeń, to z nimi czuję wieź. Z nimi spędzam czas. Otaczam się nimi. Nieprawdopodobne jest to jak zmieniło się moje życie, jaki spokój odnajduję w sobie. Mam wrażenie, nieee mam przekonanie, że mogę wszystko. Czuję się ze sobą świetnie. Wyglądam coraz lepiej...jestem dumna z tej Olki. 

Najważniejsze stało się to, że ja lubię sama siebie i codziennie uczę się lubić siebie jeszcze bardziej. Nie obwiniać się, pocieszać się, wspierać się, dbać o siebie, sprawiać sobie przyjemności, chodzić ze sobą na spacer jak prawdziwy przyjaciel. Jest to dla mnie tak nowe odczucie, tak bardzo mi tego było trzeba. Polecam każdemu.

Ola się śmieje... czuje się ze sobą świetnie










środa, 13 stycznia 2021

Zobaczyć siebie

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

Teraz jest wieczór :) Tak, tak jest rano, ale post powstał wieczorem. 

Za mną dobry dzień.  Padało od rana i mogłoby się wydawać, że to stanowi przeszkodę w organizacji moich zajęć. Jednak pogoda dała mi czas na mój poranny "rytuał". Mogłam go wydłużyć, bo dziś miałam dzień wolny. Dzień jak zawsze sam się ułożył, pomimo wody z nieba, poszłam do Agnieszki i na zakupy do  miasta...to nic, że zapomniałam że do 12 jest godzina dla seniorów. Z uśmiechem na twarzy, pod parasolem przespacerowałam się, byłam u Mamy na kawie i wróciłam do domu. Już nie mogłam się doczekać kiedy przyjedzie Ania i pójdziemy na Nordic. Stwierdziłyśmy, że sprawdzimy wydłużoną nową trasę i zrobimy ponad 12 km. Uwielbiam te nasze treningi za rozmowy o wszystkim, za uśmiech, za pozytywną energie, ze osiąganie celu, za zmęczone nogi, za bolące czasem piszczele i pośladki. Cieszę się swoją aktywnością fizyczną, jestem z siebie dumna. Moja waga nadal spada, czuję się doskonale. Mam w sobie pokłady energii i morze radości. 

 Codziennie doceniam to, co mam. Do tej pory miałam wszystko,  tak mi się wydawało. Jednak teraz widzę, że nie miałam tego co najistotniejsze, nie miałam siebie.

 Dodałam dziś nowe zdjęcie profilowe na Facebooku. Nad zdjęciem cytat: "Osiągnęłam taki etap w życiu, że już nie oceniam, nie mszczę się, a najczęściej nie chce mi się nawet spierać, gdy słyszę bzdury. Zamiast tego wolę usiąść, odprężyć się i pomilczeć. Karma i tak zwykle robi swoje." Bardzo cieszę się, że w końcu potrafię  zamilknąć, zatrzymać się, nie oceniać, nie wymagać, nie mierzyć swoją miarą. Dać ludziom żyć. Nie są idealni, jak i ja nie jestem, czasem popełniają błędy, albo robią coś, co jest niezgodnego z ideałami, ale jest zgodne z ludzką naturą. Nie chcę czuć się lepsza i zmuszać ich do robienia różnych rzeczy w sposób, jaki ja uważam za słuszny, najlepszy i prawidłowy. Każdy ma prawo zrobić coś po swojemu, w swoim tempie i w swoim rytmie.

Wiem, czego chcę. Chcę nosić w sobie pogodne, pozytywne przekonanie, że wszyscy ,tak jak ja, są wartościowi, ważni, zasługują na szacunek i na dobre traktowanie. Czy to idealistyczne? Może, ale tak jest łatwiej, spokojniej i przyjemniej. Chcę swoją energię kierować na tym co ja mogę i czego ja chcę. 

Ola się śmieje...życzy sobie bogactw: radości z życia, wdzięczności na to co ma , miłości do siebie, życzliwości dla innych. Niech się spełni!




niedziela, 10 stycznia 2021

Czas zwalnia ... niedziela

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

Niedziela.  Jeszcze ponad dwa miesiące temu uważana przeze mnie za najgorszy dzień tygodnia. Bezruch, smutek, stagnacja, napięcie. Szukanie zajęcia "na siłę"

Teraz doceniam niedzielę. Bardzo ją lubię.  Budzę się  w moim ogromnym łóżku i patrzę przed siebie. Widzę duże okno. Mam piękny widok. Mieszkam na czwartym piętrze...widzę chmury i przelatujące ptaki. Uśmiecham się. Mój dzień już nie zaczyna się od wejścia na Facebook czy Instagram. To dla mnie wielka zmiana. Niedziela, to jedyny dzień w tygodniu kiedy celowo trening przenoszę na popołudnie dlatego, że rano chcę mieć czas na wydłużenie swoich codziennych  "rytuałów". Na dłuższą niż zwykle medytację,  na  dziennik, na  powolną  kawę w łóżku.  Piję ją sama, z Córką lub koleżanką z którą  łączę się  przez Messenger . Bosko prawda? I mój budzik nie dzwoni o 5.30.  jak w inne dni  tygodnia, kiedy idę rano na trening lub do pracy. W niedzielę wszystko musi poczekać nawet plaża, chociaż tam czuję jak wszystko nabiera odpowiedniego tempa, dzień układa się sam. Fajne jest to, że nie do końca wiem jaką trasą pójdę i ile czasu mi to zajmie.  Wszystko zależy od pogody i od tego jak dużo kilometrów chcę zrobić i w którym miejscu na plaży się znaleźć. 

Dziś w  piżamie robię śniadanie, mamy czas dla siebie. Bez pośpiechu...




 



Dziś wymyśliliśmy sobie naleśniki, niedzielna alternatywa dla jajecznicy, owsianki czy tostów. :) 

Dalej dzień sam się potoczy.....na pewno mnie zaskoczy... zaczynam się do tych niespodzianek przyzwyczajać. 

Wiem, piszę o małych codziennych sprawach, które dla mnie nabrały teraz  dużego znaczenia. Zawsze obecność innych, i do dziś tak jest, była dla mnie bardzo ważna. Tylko teraz wiem, że tak jak inni, JA jestem dla siebie ważna. Teraz nie "zabijam" się dla innych. Teraz jestem WAŻNA tak samo jak oni, albo ważniejsza. 

Już wiem, że moje szczęście nie zależy od innych tylko ode mnie samej. Spotykam ludzi, którzy dają mi znakomite praktyczne pokazy tego jak działa moja głowa. To oni swoim zachowaniem pokazują mi i wywołują takie emocje i reakcje, które ukazują mi cała prawdę o mnie.  Dawniej, kto mnie zna, to wie, że wściekałam się na nich. Dziś jestem im wdzięczna, bo dzięki nim mogłam zajrzeć w siebie. Wiem, że dla każdego definicja szczęścia jest inna. Dla mnie to, nie pieniądze (chociaż są bardzo ważne), nie auto, nie markowe ubrania, nie stan posiadania, nie dobra opinia innych na mój temat.  Szczęście to stan umysłu, a  w nim spokój, miłość, radość, wrażliwość, prawda, uczciwość i wielka wdzięczność. Sposób postrzegania siebie, innych i rzeczywistości. Nad tym codziennie pracuję. Powoli, w swoim tempie, małymi krokami, wytrwale. Znam swoją przeszłość i nie jest już w kręgu mojego zainteresowania. Chcę nowego spojrzenia. Tym się teraz zajmuje i przynosi to niesamowite efekty. To daje mi wolność. Inaczej patrzę na siebie, na to co robię. Zwracam uwagę na to co mówię i jak mówię (staram się nie przeklinać i nie oceniać tego co robią inni), na to jak się odżywiam, jak śpię  (dbam o siebie), uprawiam sport (zadowala mnie moją sylwetka), codziennie praktykuję jogę, medytuję, wyprowadzam siebie codziennie o 18.00 na spacer, bez względu ma pogodę. Idę tylko ze sobą, nie zabieram telefonu, to czas tylko dla mnie.  Rozwijam się. Jestem z siebie dumna. 

Ola się śmieje... lubi niedzielę







czwartek, 7 stycznia 2021

Jestem

 Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

Nie było mnie chwilę. Wpadam tu codziennie, ale nie codziennie piszę. Dziękuję za to, że tu jesteście i za to, że do mnie piszecie. To dla mnie bardzo miłe i ważne. Cieszę się, że często identyfikujecie się z tym, co piszę. 

Moje ostatnie dni, to ciągłe robienie "czegoś". Mam wrażenie, że nie mogę się spotkać z kim chcę, bo brak mi czasu. Faktem jest, że ostatnio mniej gonię za wszystkim,  celebruję niektóre czynności, może z tego brak czasu wynika. Wiem, że często to powtarzam, ale ciągle dzieją się niespodziewane i zaskakujące rzeczy w moim codziennym życiu. 

Dużo czasu poświęcam sobie samej. Oddaję się jodze, medytacji i spędzaniu czasu na powietrzu (spacery i nordic..na coraz dłuższe dystanse). Czasem pracuję ...i czekam, aż wrócę do pracy w pełnym wymiarze. Moje życie bardzo się zmieniło. Czuję równowagę, radość, wpływam na swoje emocje. Stres odchodzi coraz częściej. Czuję, że mogę wybaczać i zapomnieć wszystko, czego nie chce dźwigać  przez życie jak worek kamieni. Nie chcę dźwigać przez życie walizy pełnej urazy, cierpienia, poczucia krzywdy i niesprawiedliwości. To mój wybór. Czuje, ze już teraz mam wszystko, co jest potrzebne do szczęścia. Mam siebie, mam życie i wolność działania. Zawsze czegoś oczekiwałam od siebie i od innych. Często byłam zawiedziona. Teraz nie oczekuję. Daje sobie i innym wolność, bez oceniania i to jest dla mnie odkrycie. Zawsze szukałam szczęścia w czymś lub w kimś i myślałam, że jak będę miała kolejne coś, to już będzie pełnia szczęścia. I przychodziło to coś, a nadal to nie było to. Nie dostrzegałam szczęścia w małych rzeczach. Teraz to widzę, celebruje każdą ważną chwilę. 

Dziś rano, widzę że córka jest "dostępna" na Messenger , obie leżymy w lóżkach, każda w swoim pokoju. Piszę do niej: "wstaję zrobić sobie kawę, mogę zrobić Tobie kawę lub herbatę. Widzimy się u mnie w łóżku?", ona pisze do mnie: "Zaraz będę ćwiczyć". Ja do niej : "okay, to ja rozkładam matę i poćwiczę jogę i po robię kawę i widzimy się u mnie w pokoju. Ona do mnie: "Dobrze Mami"

Skończyłyśmy ćwiczyć i spotkałyśmy się u mnie. Rozmawiałyśmy. Dla mnie to szczęście. I tych małych szczęść w ciągu dnia jest bardzo dużo. Teraz to widzę. Możecie myśleć, że to dość górnolotne. Widzę jak mój świat się zmienia. Zmienia się sposób w jaki na niego patrzę. Zmienia się sposób mojego myślenia o tym, co się dzieje. I to jest najwspanialsze. Już rozumiem, że ludzie są różni i każdy ma prawo zachowywać się zgodnie ze swoimi przekonaniami, swym rytmem i potrzebami. Moje samopoczucie przestaje być zależne od tego, co oni robią i  mówią. Staram się zachować spokój, wewnętrzną równowagę, poczucie sensu , radość i koncentrację na obranym celu.  


Ola się śmieje...celebruje życie.




poniedziałek, 4 stycznia 2021

Moje Amor Fati

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

Moje życie. Jakby się tak zastanowić, to przeżyłam w swoim życiu bardzo, bardzo wiele. Jako młoda dziewczyna poznałam mojego przyszłego męża. Długie tzw. "chodzenie ze sobą". Wspólne dojrzewanie do dorosłego życia.  Ślub, dziecko, praca, niania, kredyty, uzależnienia, problemy życia codziennego, kolejne dziecko. Wszystko to  przeplatane pięknymi chwilami i prawdziwym, mocnym uczuciem. Nasze drogi z różnych powodów po ponad 20 latach się rozchodzą. Odchodzę. Decyduję się na  pójście swoja drogą. Nie akceptuję tego co dzieje się w moim życiu. Na plecach ciężar chyba jednak porażki, bo tak traktowałam rozwód. Nadal nie rozumiałam dlaczego to mi się przytrafiło, akurat mi. Miało być do końca życia.....  Poznaję mężczyznę, spełnienie moich marzeń, poczucie bezpieczeństwa, troska, Jego pasje, podróże  (zwiedzone przepiękne miejsca w kraju i poza jego granicami), nowe smaki (poznaję to , co wcześniej było mi nieznane), otwieranie się na to czego wcześniej nie miałam. Nasze drogi również się rozchodzą, już z innych powodów niż w poprzednim związku....z zupełnie innych powodów. A też miało być do końca życia. 

W tym pędzie życia codziennego często zapominamy o sobie, o swoich potrzebach, pragnieniach, o tym, żeby być dla siebie dobrym.  Zapominamy o miłości do siebie. Często tracimy siebie dla innych.

Ewelina Stępnicka mówi: nasza podświadomość jest jak ciemny pokój. Możesz do niego wejść tylko z latarką miłości, aby rozświetlić to, co schowane, zaniedbane, zapomniane. Czy będziesz osobą, która podniesie siebie za rękę, gdy upadniesz?

Teraz wyciągam wnioski .Nie chcę zapomnieć. Chcę pamiętać to, co dobre i to zachować w swoim sercu. To co złe staje się nauką dla mnie na przyszłość. Nie wiem jak to możliwe, ale czuję wdzięczność za to co się stało. Czuję jak bardzo było mi to potrzebne. Spojrzenie na siebie z wnętrza mojego serca. Szukanie siebie , miłość do siebie, bez oceniania, z prawem do błędów, bez oczekiwań, z troski do siebie, z poczuciem własnej wartości. Z troską o swoje ciało, o zdrowie. 

Dlatego tak  bliskie stało mi się Amor Fati, o którym mówił F. Nietzsche. Moja zgoda na los, na to co mnie w życiu spotkało zarówno dobro jak i zło. To dało początek rozwoju. Mam świadomość i przekonanie, że mogę i wykorzystam swój potencjał.  Jestem dumna z tego co dla siebie, a tym samym dla innych, robię. Dla kogoś może być to całkiem niewiele, ale dla mnie to bardzo dużo.  Widzę sens przemieniania minusa w plus. Szukanie tego, w jaki sposób obrócić negatywne konsekwencje jakiegoś wydarzenia, aby wyciągnąć  z niego co najlepsze. To nie użalanie się, a szukanie sposobów na zrozumienie tego co się stało. Dla mnie Amor Fati to nieustanie rozwój i krok w przód. To możliwość wykorzystania każdej możliwej chwili na cieszenie się życiem, nawet kiedy nie jest w danym momencie takie kolorowe. Akceptuje i kocham moje życie. Jest moje.


Ola się śmieje .. Amor Fati







niedziela, 3 stycznia 2021

Spotkanie...

 Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

Cały czas czuję jak wszystko się zmienia. To co teraz się dzieje w moim życiu, nie tylko mnie zastanawia, ale i bardzo mnie zaskakuje. Nie wiedziałam, że mogę robić coś innego niż kiedyś.  Wczoraj odwiedziła mnie młoda kobieta, z która do wczoraj miałam kontakt jakby tylko na stopie służbowej. Zawsze czułam, że powinnam zachować dystans. Nasze rozmowy były krótkie, powierzchowne i neutralne tematycznie. Każda z nas czuła, że mimo wieku, rozumiemy się. Kontakt nas się urwał, ale jakiś czas temu wymieniłyśmy się na jakimś komunikatorze pytaniem: "Co u Ciebie, bo u mnie wiele się dzieje"  i ruszyła lawina rozmów. Doszło w końcu do tego, że chciałyśmy się spotkać. Ja zawsze zamknięta na wizyty "obcych " w domu. Z moim motto: "Mój dom, moja twierdza". Odważyłam się zaprosić Ją do siebie. I to był najlepszy krok jaki mogłam zrobić. Podjechałyśmy na długi spacer, zrobiłyśmy pyszne "zdrowe" jedzenie, otworzyłyśmy wino. Pomijam, że po 22.00 stwierdziłyśmy ze super byłoby zjeść ser pleśniowy i chipsy. I oczywiście się o to postarałyśmy. Rozmawiałyśmy bardzo długo o tym, jak nasze doświadczenia wpłynęły na to, co się dzieje teraz w naszym życiu. Ja wiem, że możecie sobie myśleć, że oblewa mnie euforia i  ekscytuję się tym, że teraz widzę rzeczy których wcześniej nie dostrzegałam, że chcę zmian w sobie i dla siebie, po to żeby moje życie było inne niż dotąd, że to że ja się zmieniłam, powoduję przypływ zdarzeń i osób, które zniknęły z mojego życia, a teraz wracają lub pojawiają się całkiem nowe... znikąd. Chcę w końcu decydować o tym co się dzieje, a nie że robię coś , żeby komuś sprawić przyjemność i zapomnieć o sobie. Postanowiłam koncentrować się wyłącznie na tym, co jest dla mnie dobre. A życie w ciągu chwili odpowiada mi tym samym. Świadomie dbam o to, żeby usuwać z mojej głowy i serca negatywne nastawienie i wprowadzam tam nowe , pozytywne kody.  Im więcej widzę dobra w małych rzeczach, tym więcej, dobra pojawia się w mojej codzienności. I to dzieje się naprawdę. Sprawdziłam to na sobie. Wcześniej myślałam, że wszystko mi się należeć, jasne dziękowałam za to co mam, ale bez żadnej głębszej świadomości. Kawa z dziewczynami w pracy, była po prostu kawą, a jednak to były osoby bliskie i kawa zrobiona przez D zawsze najpyszniejsza. Teraz to doceniam, widzę, dziękuje. 

Mój dzień był jak od jakiegoś czasu niezaplanowany. Dzieci wracają każde ze swojego kierunku. Syn od taty, Córka  od chłopaka. Mam w domu obiad i już nie spinam się, kto o której godzinie będzie. Chcę dać wolność decyzjom innych. Miałam czekać. Jednak w ciągu 10 min dzień ułożył się sam. Ona pojechała, dzieciaki nie do końca jednak wiedziały o której wrócą, wiec ja rozłożyłam matę i zrobiłam poranną sesję jogi z moją kochana Anią Brzegową z jogafusion. Za chwilę napisała Ania i zaproponowała wyjazd. Oczywiście że się zgodziłam. Kiedyś powiedziałabym, że nie bo obiad, bo dzieci wrócą, bo ja musze to i muszę tamto. A teraz ja nie muszę, ja chcę lub nie chcę.  Mnie to fascynuje. Wreszcie mogę sama robić coś dla siebie. I wiecie co? Dzieciaki zaraz zadzwoniły, że super mamo widzimy się w takim razie w domu i wtedy zjemy razem obiad. Zero stresu, zero przymusu, zero napięcia.  Wszystko się układa jak puzzle. Samo, bez nacisku. I ja odpoczęłam podczas jazdy autem, znowu ważne rozmowy, piękne zimowe widoki i smaki.... sushi przywiezione do domku. Jest cudnie. Mam czas.....Wieczorem jak co dzień wyprowadzę się na spacer, rozłożę matę, zrobię wieczorną sesję jogi. 

I coś dla mnie i dla dzieci....CZAS bezcenny. DZIEKUJĘ za ten dzień.

Ola się śmieje ...dziękuje za niedzielę.

 






piątek, 1 stycznia 2021

Otwarta na przyszłość

 Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

Cudowny pierwszy dzień nowego roku.

Rano, w towarzystwie ludzi którzy są mi bliscy wypiłam pyszną kawę. Zjedliśmy śniadanie. Rozmowa, obecność, radość, spokój. Bez gonitwy, bez stresu. Idealny poranek. 

W południe zaczął prószyć śnieg..od wczoraj pomysł żeby iść na rower, czy głupi pomysł? Co najmniej ryzykowny...Trasa wyglądała pięknie, droga pokrywała się białym dywanem. Morze spokojnie falowało. Drzewa, kamienie, trawy wyglądały jak z bajki. Duże płatki śniegu wpadały do oczu, lądowały na kurce, czapce i  rowerze.  Mokre rękawiczki, spodnie, buty...śnieg padał i padał. Nie chciałyśmy się cofać lecz jechać dalej i dalej. Śmiałyśmy się same z siebie. Miałyśmy cel i chciałyśmy go zrealizować. I oczywiście zrobiłyśmy to. Przejechałyśmy ponad 25 kilometrów. Ania, dziękuję. 

 Nie zamieniłabym tego dnia na inny. Ten nowy rok zaczął się działaniem i taki będzie. Chcę zmian, wiec poddam się temu działaniu. 

 Śmieję się, bo oczywiście zaliczyłam dwa upadki, rozbiłam lampę. Nie liczy się to, jestem szczęśliwa i wdzięczna za osoby, miejsca, odczucia.....i że mam całą szczękę i całe wszystkie kości.

 Codziennie staram się robić, to czego wcześniej nie robiłam lub na co nie miałam czasu, a nawet ochoty. Czuję chęć i wiarę, a nawet pewność, że to co robię jest dla mnie dobre. Czuję radość i spełnienie. Nie zdawałam sobie sprawy, że będąc sama, nie będę miała czasu. Dzieją się rzeczy dziwne, piękne i ciekawe. Każdy dzień jest inny, niezaplanowany ....w końcu niezaplanowany. Moje dni ostatnio poddają mnie testom zmian. Przestają mnie stresować wypadające z dnia elementy, bo zapełniam je innymi. 

Spotykam nowych ludzi, całkiem innych. Przychylnych, otwartych, uśmiechniętych, bez złości i zawiści. Czuję jeszcze większą wrażliwość. Nie wstydzę się jej, jest to moja siła i poczujcie dojrzałości. Wiem, że ludzi wrażliwi, którzy mają tzw. "pełne serca", są odważni i gotowi na działanie, gdy nie ma gwarancji powodzenia. gotowi na mówienie "kocham" jako pierwsi. Ci ludzi mają odwagę, by być niedoskonałymi , a to z kolei buduje ich niezachwiane poczucie własnej wartości. Wrażliwość nie jest tym co jest komfortowe lub nie. Ona jest potrzebna, by poznać w pełni siebie. 








Ola się śmieje.....osiąga swoje cele.