piątek, 30 października 2015

Pani Jesień to Ja

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór....
Jestem w pracy...no tak nuda, nic się nie dzieje.
Patrzę krajobraz przed sobą, pięknie jest. Jestem nad morzem co prawda nie nad samą wodą, ale czuję zapach morza, słyszę szelest liści.
Zachwyca mnie jesień w tym roku. Pewnie dlatego, że jest taka słoneczna i kolorowa i ciepła. Zawsze uważałam, że najbardziej lubię późną wiosnę, bo trawa zielona, bo zapach powietrza już inny. Nie wiem, czy się starzeję czy roztkliwiam, bo tej wiośnie rośnie w mojej głowie konkurencja.
Zachwycam się kolorami. Czerwone liście na drzewach, dywany pomarańczowych liści pod stopami. I to słońce takie delikatne, podkreślające urodę pory roku.
Mówią, że jesień jest depresyjna a ja jakoś tego nie czuję dla mnie jest takim zatrzymaniem, trochę zadumą ale jednak optymistycznie mnie nastraja. Mój makijaż idealnie spaja się z kolorami ziemi.

spokój, cisza, kolor - to lubię

OLA SIĘ ŚMIEJE...odkryła Jesień na nowo.

poniedziałek, 26 października 2015

Koniec to początek

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór...
No i tak dzisiaj ostatni dzień urlopu,który zleciał strasznie szybko i niestety powalił mnie na kolana.
Na szczęście prawie zdążyłam wrócić do formy tzn. chodzę. A kiedy pójdę na swoje kochane kije nad morze? Kiedy wreszcie będę mogła wejść do morza? Chcę jak najszybciej się zregenerować.

Smutno mi, ze urlop się kończy ale też ciesze się, że wracam do pracy. Znowu wróci adrenalina, która tak mnie napędza. Wracam do Swoich Dziewczyn, mimo kontaktu telefonicznego dobrze będzie wreszcie się zobaczyć. W hotelu zraz zmieni się perspektywa, wejdziemy w inny system pracy, czy lepszy nie wiem, inny.
Życie w domu nabierze swojego tempa, zmieni się system planowania i wszystko ponownie trzeb będzie przeorganizować.
Jeszcze dzisiaj korzystam. Idę na prześwietlenie kręgosłupa (od wczoraj jestem głodna!!!), idę na zakupy, jeszcze pomalutku, spacerkiem. I biorę rozbieg.....gotowa na jutrzejszy dzień ,a w sumie to noc. I znowu znajdę się w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze.
Miłego dnia


OLA SIĘ ŚMIEJE, bo wie ,że koniec to początek.

środa, 21 października 2015

Olka...leżeć!!!

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór...
Kolejny dzień urlopu jak pewnie pamiętacie plany miałam uhuhhuu.., a wyszło jak wyszło.
Muszę leżeć! Jednak nie obyło się bez bardziej konkretnego leczenia. Mam zastrzyki. Codziennie 2 zastrzyki próbują postawić mnie na nogi.
Dobrze, że najpierw padał deszcz, to nie było szkoda tego, że muszę czas spędzać w domu.
Dzisiaj było piękne do południa, ale też pozostało mi wietrzenie się przy otwartym oknie.
Próbowałam być twarda i pomimo bólu chodziłam po domu i starałam się normalnie funkcjonować. ale słysząc tylko głos ukochanego: "Olka ...leżeć!!!"
Próbuję w całej sytuacji znaleźć dobre strony, bo szlak mnie trafia, że jestem przywiązana niemal do łóżka. Nie mogę sama zrobić niektórych rzeczy, że jestem uzależniona od innych, na szczęście ich mam przy sobie.

I tak w tym całym urlopowym przymusowym "lenistwie"na plus jest to, że  mogę nadrobić lekturę. Przeczytałam 2 książki i pochłania mnie następna. Mogę odespać i bez wyrzutów sumienia dłużej sobie poleżeć w łóżku. Zamykam oczy i wyobrażam sobie że jestem na plaży i czuję ciepło, przyjemne ciepło...które nie płynie ze słońca tylko z koca elektrycznego pode mną.

Wszyscy mi pomagają i chodzą koło mnie, to miłe. Mam telefony z pytaniami  "jak się czujesz?" i jestem odwiedzana...SUPER. Nawet jak Gość musi sobie kawę sam zrobić.

Codziennie budzę się z nadzieją, że to dzisiaj będzie przełom i będzie lepiej, dzisiaj było lepiej niż wczoraj, a może jutro będzie lepiej niż dzisiaj...

OLA SIĘ ŚMIEJE...leży i leży i leży...




piątek, 16 października 2015

Ola "udomowiona"

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór...
Ehhh, ale dzień!
Od wczoraj plany były inne na piątek: rano kije, spotkanie z koleżanką na drinka  i miło i przyjemnie miał minąć dzień.
Jednak już wieczorem w czwartek okazało się, że plany trzeba będzie zmienić. Straciłam głos...i posypało się.
Zero 10 km z kijami , zero spotkania z koleżanką , bo jak rozmawiać jak głosu brak. I na domiar szczęścia, Wojtas w nocy zaczął kaszleć,co tez nie wróżyło najlepiej.
Jak to ja starałam się szukać w tym wszystkim pozytywnych stron tych zdarzeń...no tak, rano się wyśpię, Wojtek zanim wróci ze szkoły, to zrobię zakupy i poczytam trochę i zrobię obiecane pierogi.
I wszystko byłoby całkiem nieźle, gdyby nad ranem nie okazało się, że Wojtek tak się rozkręcił , że kaszle bez przerwy i nie pośpię bo On do szkoły nie pójdzie i ja tez kaszlę więc nie pośpimy.
Dalej się nie daje..wstałam wypiłam kawkę zaplanowałam wizytę w poradni dziecięcej i zakupy.

I tak mija dzień. Ola jest "udomowiona". Nici z pierogów, bo było bieganie między poradnią (bo 2 razy wypisano mi źle leki)a apteką , pogorszenie stanu zdrowia Wojtka, i z tego wszystkiego z nerwów zabrałam się za mycie lodówki (czego robić nienawidzę) żebym chociaż trochę była na plus i żebym mogła się czymś zająć.
Teraz jest 15,30 i dopiero usiadłam pod kocem, mam chwilę dla siebie, mogę poczytać. A tylko jeszcze zadzwonić po lekcje dla synka i nie dać się ponieść nerwom.
W domu też może być fajnie. Chyba warto być nieraz "udomowionym"
I jakkolwiek by było na jutro farsz do pierogów gotowy czyli na jutro mniej i jestem do przodu...
Najgorzej, że czeka mnie ciężka noc, a ukochanego dzisiaj nie ma , jestem zdana na siebie...
Nie daję się, walczę chociaż jutro nie pojadę na saunę i na basen z rodziną.

OLA SIĘ ŚMIEJE...z siebie, bo uczy się spontaniczności i poddawania chwili. Życie jest nieprzewidywalne.



poniedziałek, 12 października 2015

#odpoczynek #przyjemność #2 tygodnie

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór...
Dzisiaj zaczęłam pierwszy dzień upragnionego urlopu...wreszcie mogę odpocząć psychicznie.
Czy będzie to czas tylko odpoczynku, nie wiem, raczej nie, bo nazbierało się trochę zaległości w domu.
Wreszcie będę mogła zrobić jesienne porządki w szafach, szafkach i innych miejscach.
Chcę nadrobić lekturę ..nazbierało mi się kilka książek, które chcę przeczytać.
Najwięcej jednak radości, to moc przebywać z rodzinka, poświęcić się gotowaniu w sobotę pierogi...
Czas zabrać rodzinę na basen i siebie na saunę.
I to co będę robić codziennie rano...to śmigać nad morze. Robić swoje 10 km i cieszyć się powracającej formy.
Zrobię codzienną fotorelację ...
Myślę, że pora też zacząć już morsowanie, woda jest już zimna i na dworze pogoda coraz bardziej sprzyjająca morskim kąpielom.

Mam zamiar spędzić aktywnie te 2 tygodnie, nie zamierzam zmarnować żadnego dnia.


OLA SIĘ ŚMIEJE...ma nadzieję , że starczy Jej czasu.

środa, 7 października 2015

1,2,3 ...do piątku, do poniedziałku!!!

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór...
Wstałam skoro świt, ciemno ,zimno, ponuro.
Szklanka ciepłej wody z miodem i cytryną...później kawa oczywiście .
Dzieci do szkoły, ukochany do pracy, a ja sama.
Ogarnę szybko domek i jak zawsze rano zrobię swoje 9 km. Radochę mam z chodzenia z codziennego odwiedzania morza i....z tego, że od poniedziałku URLOP. Już nie mogę się doczekać.
AAA jeszcze oczywiście w piątek impreza!!!! Potańczę ,zrelaksuję się spotkam swoich znajomych.
Kurcze fajnie jest.


Życzę wszystkim miłego dnia...cieszmy się z małych rzeczy.

OLA SIĘ ŚMIEJE...czeka na urlop z utęsknieniem będziemy odpoczywać.



sobota, 3 października 2015

My i one

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór....
Super ten dzień był dzisiaj...nawet teraz czuję wszystkie mięśnie nóg i pośladków.
Jak co dzień rano zrobiłam swoje 10 km nordica. We mgle, w mżawce w chłodzie...warunki dość trudne ale nie najgorsze.
Jak  zawsze była satysfakcja po przejściu tylu kilometrów, po zwalczeniu głosu w głowie, który krzyczał; "połóż się i śpij, jest wcześnie rano!"
Nie daję się wstaję, robię swój codzienny rytuał i wychodzę.
Dzisiaj wróciłam mokra i męczona...
Jednak po wzięciu szybkiego prysznica i wypiciu kawy, przez okno zajrzało słońce.
Padła propozycja:"jedziemy na bursztyny?"
YYYY , no tak w sumie, czemu nie? Jedno dziecko pojechało na wieś ,drugie też wychodzi. Zostaliśmy sami zawsze w takich chwilach mamy natłok myśli co by tu robic. I dzisiaj padło na zbieranie bursztynów.
Weszliśmy na plażę, lekka fala, trochę śmieci, co zwiastuje szanse na to , że bursztyny są.
Kilka osób z nosem przy samej wodzie. Ochooo coś jest. Ruszamy, faktycznie kilka metrów i pojawiają się bursztyny, wychodzi słonko, malutkie bryłeczki mienią se w słońcu. Nie sposób ich nie zauważyć. Jeden za drugim. Mija nas kobitka z psem, wyraźnie chce nas wyprzedzić...Rafał już zaczyna się denerwować, ona idzie coraz szybciej i dalej i dalej. Pochyla się co chwila.
Widać, ze podnosi bursztynki.
Idziemy za nią ale i tak im dalej posuwamy się w miejsca mniej uczęszczane tym więcej i większe okazy znajdujemy. Jest bosko. Mnie już bolą nogi a dalej jest apetyt na więcej i więcej.
Przeszliśmy 2 km w jedną stronę mamy dwie garści bursztynów, a tu trzeba wracać...jak wracać jak już nogi bolą...ale na szczęście ból znika kiedy w drodze powrotnej widać, że morze znowu powyrzucało kolejne skarby. Tak się zapomniałam w tym zbieraniu, że fale oblewały mnie po kostki. W butach była woda i spodnie mokre....warto było.
Następnym razem pojedziemy raniutko...w nadziei, że nikt przed nami już złotych bursztynów nie zebrał.

OLA SIĘ ŚMIEJE....połączyła przyjemne zbieranie bursztynów z pożytecznym małym treningiem.


czwartek, 1 października 2015

Niepewność...musi być na TAK!

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór....
Wyjątkowo dzisiaj jakiś niepokój w sercu, lekki stres...praca, dom.
Też tak macie?
Nie lubię takich dni, kiedy mi się wydaje, że coś pójdzie nie tak. Szczypię się wtedy w rękę i mówię STOP dzisiaj jest wspaniały dzień, nie daj się, nie poddawaj się.
Muszę dzisiaj mocno się nakręcić na TAK.
Zaraz zacznie się ruch w hotelu, dzień nabierze tempa i będzie już dobrze. Moje życie nie lubi próżni...
Trzymajcie się ...będzie dobry dzień. Rozkładamy skrzydła.....


OLA SIĘ ŚMIEJE....motywuje się na TAK