czwartek, 28 stycznia 2021

Warto pomagać

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

W poprzednim poście pisałam o uważności, o tym co ja od jakiegoś  dostrzegam jako rzeczy ważne. Życie wszystko weryfikuje. Każe nam się nieraz zatrzymać i spojrzeć z boku na siebie. 

Od wczoraj w moim mieście jest wielkie poruszenie. Sytuacja. Dowiadujemy się, że nasz kolega, znajomy, dobry maż i tata jest bardzo chory. Rak nogi. To jak wyrok. Zostawiony sam sobie przez system społeczny, przez "służbę zdrowia". Sam ze swoją rodziną. Nie będę przedstawiać więcej szczegółów, bo to nie to to chodzi. Chodzi o to jak w takim małym mieście ludzie w tak trudnej sytuacji potrafią być aniołami. Od rana na FB pokazały się posty z prośbą o pomoc, nie minęła chwila, a już do Gosi, która umieściła post zaczęły napływać pytania: "gdzie trzeba dostarczyć to, co ta Rodzina potrzebuje?"

Ruszyła lawina, wspaniała Dorota, Pani Wiktoria, Karolina. Gosia ....masa ludzi, którzy jak burza organizują co trzeba, uderzają do instytucji i walczą o życie Andrzeja. Zaczynają się licytacje przeróżnych przedmiotów, różnych usług, każdy chce dać coś od siebie. Nie ma znaczenia, czy dajemy pieniądze, czy środki opatrunkowe. Chcemy pomagać. Licytujemy, dodajemy swoje fanty alby zebrać jak najwięcej.  I jest nadzieja, że w tak trudnym czasie uda się doprowadzić do pozytywnego końca. Ludzie się jednoczą dla dobra sprawy. Zapominają o sobie, liczy się teraz ktoś inny, ktoś kto potrzebuje pomocy.

Przesyłam link do pomocy dla naszego Andrzeja https://www.facebook.com/groups/449236189445472 jeżeli chcesz pomóc zapytaj mnie ja dołączę Ciebie do tej grupy. Warto pomagać.

I teraz w takiej sytuacji widzisz jak nie doceniasz tego co masz. Jak ciągle Tobie mało, jak myślisz, że wszystko Tobie się należy. Myślisz, że Ciebie nigdy to nie spotka. Jesteś panem życia i śmierci. Skupiasz się na tym, co jest tak mało ważne. Zapominasz o człowieku, o tym co w Tobie ważne, o tym że dziś się obudziłeś zdrowy i oddychasz. Możesz iść na spacer, możesz przytulić bliską osobę, możesz powiedzieć kocham i  jestem tu blisko. Wczorajsza sytuacja znowu dała mi do myślenia. Jestem wdzięczna za każdy dzień, za to że przeszłość postawiła mnie do pionu. Codziennie przekonuje się o tym, że wszystko dzieje się po coś, chociaż w pierwszej chwili nie rozumiem  po co. Wtedy siadam, medytuję, uspokajam myśli i przychodzi odpowiedź. Najczęściej bardzo prosta, bo od serca, z mojego wnętrza. I wszystko staje się jasne i proste. Wiem, że czeka mnie to co najlepsze, wierzę w to bardzo. Możliwe że będę już sama, a może nie będę. Teraz to nie ma znaczenia. Wiem, że to co mnie uzupełnia jest we mnie, nie w drugiej osobie. Ja nie jestem połówką jabłka, bo to by znaczyło też ze jestem połówką człowieka. Ja w to nie wierzę. Wierzę, że jeżeli mam szczęście w sobie, to dopiero mogę się nim dzielić z drugim człowiekiem. Uczę się tego codziennie, otwieram szeroko oczy, przełamuje swoje stare kody myślowe, zmieniam  swoją rzeczywistość innym, nowym spojrzeniem na swoje życie. Kiedy czuję swoją wewnętrzną siłę, jestem w stanie dzielić się swoją siła. Kiedy kocham siebie, mam miłość w sobie, którą mogę się dzielić. Jak potrafię opiekować się swoim życiem, potrafię zaopiekować się innymi w taki sposób, który będzie dla nich pozytywny, konstruktywny. 

Jestem wdzięczna za bardzo wiele rzeczy w moim życiu, których wcześniej nie widziałam. Jestem wdzięczna za Was, za każde dobre słowo. I nie ważne ile osób mnie czyta, czy 1, 100, 500 dziennie, dla mnie najcenniejsze są słowa, które chwytają za serce szczególnie przy bezpośrednich spotkaniach. Kiedy ktoś mnie zatrzymuję i mówi; Ola, czytam Twojego bloga, pisz, pomaga mi to, mimo że nasze ścieżki życiowe się różnią.  Ja wtedy nie mogę powstrzymać fali pozytywnych emocji, moje dziękuję wypełnia mnie całą. I do tego słyszę "To ja dziękuję". Nic nie jestem w stanie już powiedzieć. TO JEST SZCZĘSCIE.

OLA się śmieje... pomaga






wtorek, 26 stycznia 2021

Uważność...

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

Dziś dzień zaczął się nie tak jakbym tego chciała. I tak bywa. Jednak już przestaję się tym przejmować. Wiedziałam, że myśl z przeszłości za chwilę minie, jak tylko włączę swoją poranną medytację i usłyszę głos Klaudii, która powie: "Płyniemy".... Oczywiście tak się stało, niepotrzebne myśli odeszły. Zostało tylko to, co powoduje, że staję się uważna, że dostrzegam szczęście w  szczegółach. Uważność sprawia, że życie każdego dnia staje się cudem. Zobaczcie...


 To zdjęcie, zrobione dzisiaj na drodze, przy plaży.  Wychodząc z domu niebo było zasłonięte chmurami, w pierwszych 15 minutach marszu zaczął padać drobny grad, który mocno uderzał w moją twarz. Pomyślałam: " Kurde, ale trasa nas dzisiaj czeka. Dwie godziny w zimnym wietrze i śniegu z deszczem."  Nie jest to wielka przeszkoda, ale jest to pewien dyskomfort. Idą kilometr za kilometrem pogoda się zmieniała. Dochodząc do plaży wyszło piękne słońce. Morze wyglądało cudownie. A ta droga...Stanęłam na środku. Uważność...

Jedna myśl przeszła mi przez głowę: "Ta droga jest teraz jak moje życie" Jest lekko nierówna - jak teraz moje myśli, kiedy na chwilę powraca przeszłość.  Kamienie pokryte trawą - to są problemy, które niedawno widziałam,  teraz przykrywa je przekonanie, że jest cudnie i będzie tylko lepiej. Chmury - przechodzą, odkrywają błękit nieba - jak moje życie , które teraz nabiera lepszej szerszej perspektywy. Słońce - to ta moja wiara w siebie, w moją wytrwałość, prawdziwość, zadowolenie ze swoich przekonań. To wdzięczność za wszystko, to poczucie, że wszystko jest dobrze. To spotykanie życzliwych, serdecznych, dobrych ludzi. To poczucie że czuję się dobrze w swoim życiu.
 I ten widok przede mną....to nieznane, otwartość na to, co czeka mnie tam gdzieś. Bez zbędnych analiz, bez strachu, bez oczekiwań .... Tam też widzę blask słońca. Ciepłe promienie muskające skórę twarzy. Jest mi dobrze.

Znalazłam jeszcze tekst, który dokładnie odzwierciedla to, co teraz czuję:

Uważność to spokój,
To cisza,
To refleksja,
To dobry wybór.
To równowaga.
To rodzaj wolności.
Wybierasz co chcesz.
Nie dlatego, że musisz.
Uważność to danie sobie czasu.
Dokładnie tak.
Daj sobie czas.
Nie motaj się.
Nie szamocz z życiem.
Wsłuchaj w siebie.
Usłysz to, co ważne dla Ciebie.
Tak właśnie.
Dla Ciebie.
Podaruj sobie czas.
Podaruj sobie wytchnienie.
Podaruj sobie wolność.
Uwierz.
Nic nie musisz.
Wszystko możesz.
Bo to, co ma przyjść, przyjdzie.
I jeśli ma zostać, zostanie.
A jeśli ma odejść, odejdzie.
A TY?
Żyj.
Kochaj.
Śmiej się.
Doceniaj.
Naucz się latać.
Płyń.
Bądź.

Edyta Maria Bożydar
\

Ola się śmieje... jest uważna.




niedziela, 24 stycznia 2021

Przebudzenie

 Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

Kolejny dzień zaczyna się treningiem, teraz już nawet pogoda nie gra roli. Wczoraj to były 2 godziny w śniegu z deszczem. Mokre spodnie, mokra kurtka, mokra twarz i buty. Kiedyś nawet nie było mowy, żeby iść w deszcz do sklepu, a co dopiero iść na dwugodzinny trudny marsz. 

Dlaczego o tym piszę?  Bo musiał w moim życiu pojawić się  kryzys, żebym mogła doznać  tzw. "przebudzenia". Nie pamiętam już, ile razy szukałam szczęścia. Pojawiały się nowe możliwości, nowe osoby, raz byłam w moim mniemaniu biedna, bo nie mogłam kupić tego co chcę. Przeliczałam każde zakupy. Nie mogłam kupić wymarzonych szpilek, które, jak ktoś mnie zna wie, że tak bardzo kocham. Nie mogłam płacić w całości wszystkich rachunków, bo były kredyty które tak na prawdę nie ja zaciągałam. Nie mogłam kupić droższego soku, czy gazety, bo zawsze było coś ważniejszego. Moje dzieci nie jeździły do kina 3D, nie były na drogich wakacjach, miały tańsze ubrania. Było później też tak, ze mogłam wyjechać poza granice kraju, zwiedzać różne piękne miejsca, bywać w drogich restauracjach, jeść steka za trzy stówki, czy sushi w podobnej cenie. Mogłam kupić praktycznie to co chcę, iść do kosmetyczki, czy do ulubionego fryzjera. I co z tego. Było to niby szczęście, ale to ciągle nie było to. Szukałam szczęścia w osobach, w tym co zewnętrzne. W uznaniu innych ludzi. Chciałam czuć się lepsza od innych, bardziej wartościowa, bardziej lubiana. Stan finansowy niby miał to ułatwiać. Chciałam czegoś stałego, stabilizacji, żeby się na czymś oprzeć i w końcu odpocząć. Nie rozumiałam, że nic nie jest stałe, że czas zabiera wszystko bez wyjątku. Nikt nie może nam obiecać miłości na stałe, pracy na stałe, urody itd. Wszystko się zmienia, nie stoi w miejscu. Ciągły strach o jutro, o to co będzie. 

Dlatego tak bardzo doceniam to co się stało. Wiem, że dzięki temu doświadczeniu moje życie się przewartościowało. Przyciągam innych ludzi, którzy są mi przychylni , nie mam potrzeby czuć się lepsza, bo wiem, że każdy jest tak samo ważny. Wiem ,że szczęście to stan ducha, a nie stan posiadania. To nie markowe ubrania, drogie samochody. to tylko powierzchowność. Jasne, nic tez w tym złego, że ktoś je posiada. Dostrzegam radość w małych rzeczach. Dziękuję za każdy dzień, za moje wspaniałe dzieci, za komfort wypicia kawy w łóżku w mojej ulubionej filiżance. Za to, że mam szczęście pracować z ludźmi których lubię. Czuję że jestem ważna dla siebie, że jestem swoim przyjacielem. Nigdy sama siebie nie zawiodę i zawsze do końca życia ze sobą będę. Akceptuję to co się stało. Jestem już gotowa na to co będzie. Wiem, że zasługuję na wszystko co najlepsze. 

Mam chęć na życie, na zmianę tego, co było do tej pory. Przestaję kontrolować wszystko i wszystkich. Mam chęć na zmianę też swojego ciała. Nie, nie operację plastyczną. Widzę jakie efekty przynosi codzienne maszerowanie,  bez względu na to,  jaka jest pogoda za oknem. Cieszę się, że czuję ból mięśni. Mroźne powietrze. Bywa tak, jak w sobotę. Lezę w łóżku, i mam ustalone z Anią, że dziś przerwa w treningu ze względu na Jej plany. Piję kawę. Patrzę w okno. Wstaję i moja myśl : ROWER.  To jak impuls, jest chwila  wsiadam na rower i jadę. Mam słuchawki w uszach. Medytacja w ruchu z Klaudią Pingot. Łzy same lecą po policzkach. Polecam. Czuję się szczęśliwa. Wolna. Mam wolną głowę, nie muszę się denerwować. Jadę przed siebie, robię 25 km gdyby nie obiad z dziećmi mogłabym jechać dalej. Nigdy tego nie robiłam. Zachwycam się. Mijam ludzi i mówię im; "Dzień dobry" , a oni z uśmiechem odpadają. Śmieję się sama do siebie. Mówię sobie: dobra robota. Jeszcze pisze do mnie Dominika :"Ola wrzucaj coś tam na relację, bo jak widzę co robisz, to się motywuję". I super, dostaję od Was takie sygnały. I mnie to też motywuje. Moje życie wygląda zupełnie inaczej, bo ja inaczej myślę. Wszystko się układa, samo, po prostu samo....


podsyłam link do medytacji https://youtu.be/1e6Mi7VONAU

OLA się śmieje...dziękuję.


















poniedziałek, 18 stycznia 2021

Zatrzymać się.

 Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

Wiem, że czekałyście aż pojawi się nowy post. Ja dałam się ponieść temu, co mi rzeczywistość teraz przynosi. Postanowiłam robić to co chcę i kiedy chcę. Mam ten komfort, że już nie czuję nacisku na moją osobę z zewnątrz, ani z wewnątrz. Chciałam, żeby nowy post wyszedł ja będę czuła taką potrzebę. I nie odbierajcie tego proszę jako zaniedbywanie Was.

Potrzeba mi było się zatrzymać. Spojrzeć na siebie,  na życie ze spokojem. Przestać gonić, podporządkowywać się innym, przestać robić to, czego oczekują ode mnie inni. Trzeba było powiedzieć stop. Postawić granice. Zauważyć siebie. Dlatego poświęcam się sobie i jest mi z tym bardzo dobrze. Przestałam się stresować tym, nad czym nie mam kontroli i kiedy przywróciłam moim myślom pozytywną perspektywę, niespodziewanie wszystko zaczęło się zmieniać. Zauważyłam, że przejmuję odpowiedzialność za swoje emocje i swoje samopoczucie. Nie zgadzam się, żeby miotały mną negatywne emocje, tylko łapię je, nazywam po imieniu i sama decyduję czy chcę się nimi kierować. I kieruję się tym co teraz dla mnie jest dobrą emocją, czuję się szczęśliwa, widzę że życie jest mi życzliwe. Oczywiście moje trudne doświadczania przeplatają się z pozytywnymi zdarzeniami ale wszystkie są potrzebne. Z każdego płynie dla mnie nauka, która pozwala mi się rozwijać jako człowiekowi. Zaczęłam akceptować życie takim jakie jest. Już nie walczę i się nie wściekam. Poddaję się temu co ono przynosi. Daje mi to spokój, niesamowity spokój. Przestaję zabiegać o ludzi. Z całą pewnością są tacy którzy mnie nie lubią. Rozumiem to. Ja też nie lubię wszystkich bez wyjątku. Teraz się tym nie przejmuję.  Są blisko mnie takie osoby, do których czuję dystans i wolę ich unikać i daje im takie prawo w stosunku do mnie. 

Wiem też, że są tacy ludzie którzy mnie lubią i ja lubię ich i chce z nimi przebywać. Oni wypełniają moją przestrzeń, to z nimi czuję wieź. Z nimi spędzam czas. Otaczam się nimi. Nieprawdopodobne jest to jak zmieniło się moje życie, jaki spokój odnajduję w sobie. Mam wrażenie, nieee mam przekonanie, że mogę wszystko. Czuję się ze sobą świetnie. Wyglądam coraz lepiej...jestem dumna z tej Olki. 

Najważniejsze stało się to, że ja lubię sama siebie i codziennie uczę się lubić siebie jeszcze bardziej. Nie obwiniać się, pocieszać się, wspierać się, dbać o siebie, sprawiać sobie przyjemności, chodzić ze sobą na spacer jak prawdziwy przyjaciel. Jest to dla mnie tak nowe odczucie, tak bardzo mi tego było trzeba. Polecam każdemu.

Ola się śmieje... czuje się ze sobą świetnie










środa, 13 stycznia 2021

Zobaczyć siebie

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

Teraz jest wieczór :) Tak, tak jest rano, ale post powstał wieczorem. 

Za mną dobry dzień.  Padało od rana i mogłoby się wydawać, że to stanowi przeszkodę w organizacji moich zajęć. Jednak pogoda dała mi czas na mój poranny "rytuał". Mogłam go wydłużyć, bo dziś miałam dzień wolny. Dzień jak zawsze sam się ułożył, pomimo wody z nieba, poszłam do Agnieszki i na zakupy do  miasta...to nic, że zapomniałam że do 12 jest godzina dla seniorów. Z uśmiechem na twarzy, pod parasolem przespacerowałam się, byłam u Mamy na kawie i wróciłam do domu. Już nie mogłam się doczekać kiedy przyjedzie Ania i pójdziemy na Nordic. Stwierdziłyśmy, że sprawdzimy wydłużoną nową trasę i zrobimy ponad 12 km. Uwielbiam te nasze treningi za rozmowy o wszystkim, za uśmiech, za pozytywną energie, ze osiąganie celu, za zmęczone nogi, za bolące czasem piszczele i pośladki. Cieszę się swoją aktywnością fizyczną, jestem z siebie dumna. Moja waga nadal spada, czuję się doskonale. Mam w sobie pokłady energii i morze radości. 

 Codziennie doceniam to, co mam. Do tej pory miałam wszystko,  tak mi się wydawało. Jednak teraz widzę, że nie miałam tego co najistotniejsze, nie miałam siebie.

 Dodałam dziś nowe zdjęcie profilowe na Facebooku. Nad zdjęciem cytat: "Osiągnęłam taki etap w życiu, że już nie oceniam, nie mszczę się, a najczęściej nie chce mi się nawet spierać, gdy słyszę bzdury. Zamiast tego wolę usiąść, odprężyć się i pomilczeć. Karma i tak zwykle robi swoje." Bardzo cieszę się, że w końcu potrafię  zamilknąć, zatrzymać się, nie oceniać, nie wymagać, nie mierzyć swoją miarą. Dać ludziom żyć. Nie są idealni, jak i ja nie jestem, czasem popełniają błędy, albo robią coś, co jest niezgodnego z ideałami, ale jest zgodne z ludzką naturą. Nie chcę czuć się lepsza i zmuszać ich do robienia różnych rzeczy w sposób, jaki ja uważam za słuszny, najlepszy i prawidłowy. Każdy ma prawo zrobić coś po swojemu, w swoim tempie i w swoim rytmie.

Wiem, czego chcę. Chcę nosić w sobie pogodne, pozytywne przekonanie, że wszyscy ,tak jak ja, są wartościowi, ważni, zasługują na szacunek i na dobre traktowanie. Czy to idealistyczne? Może, ale tak jest łatwiej, spokojniej i przyjemniej. Chcę swoją energię kierować na tym co ja mogę i czego ja chcę. 

Ola się śmieje...życzy sobie bogactw: radości z życia, wdzięczności na to co ma , miłości do siebie, życzliwości dla innych. Niech się spełni!




niedziela, 10 stycznia 2021

Czas zwalnia ... niedziela

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

Niedziela.  Jeszcze ponad dwa miesiące temu uważana przeze mnie za najgorszy dzień tygodnia. Bezruch, smutek, stagnacja, napięcie. Szukanie zajęcia "na siłę"

Teraz doceniam niedzielę. Bardzo ją lubię.  Budzę się  w moim ogromnym łóżku i patrzę przed siebie. Widzę duże okno. Mam piękny widok. Mieszkam na czwartym piętrze...widzę chmury i przelatujące ptaki. Uśmiecham się. Mój dzień już nie zaczyna się od wejścia na Facebook czy Instagram. To dla mnie wielka zmiana. Niedziela, to jedyny dzień w tygodniu kiedy celowo trening przenoszę na popołudnie dlatego, że rano chcę mieć czas na wydłużenie swoich codziennych  "rytuałów". Na dłuższą niż zwykle medytację,  na  dziennik, na  powolną  kawę w łóżku.  Piję ją sama, z Córką lub koleżanką z którą  łączę się  przez Messenger . Bosko prawda? I mój budzik nie dzwoni o 5.30.  jak w inne dni  tygodnia, kiedy idę rano na trening lub do pracy. W niedzielę wszystko musi poczekać nawet plaża, chociaż tam czuję jak wszystko nabiera odpowiedniego tempa, dzień układa się sam. Fajne jest to, że nie do końca wiem jaką trasą pójdę i ile czasu mi to zajmie.  Wszystko zależy od pogody i od tego jak dużo kilometrów chcę zrobić i w którym miejscu na plaży się znaleźć. 

Dziś w  piżamie robię śniadanie, mamy czas dla siebie. Bez pośpiechu...




 



Dziś wymyśliliśmy sobie naleśniki, niedzielna alternatywa dla jajecznicy, owsianki czy tostów. :) 

Dalej dzień sam się potoczy.....na pewno mnie zaskoczy... zaczynam się do tych niespodzianek przyzwyczajać. 

Wiem, piszę o małych codziennych sprawach, które dla mnie nabrały teraz  dużego znaczenia. Zawsze obecność innych, i do dziś tak jest, była dla mnie bardzo ważna. Tylko teraz wiem, że tak jak inni, JA jestem dla siebie ważna. Teraz nie "zabijam" się dla innych. Teraz jestem WAŻNA tak samo jak oni, albo ważniejsza. 

Już wiem, że moje szczęście nie zależy od innych tylko ode mnie samej. Spotykam ludzi, którzy dają mi znakomite praktyczne pokazy tego jak działa moja głowa. To oni swoim zachowaniem pokazują mi i wywołują takie emocje i reakcje, które ukazują mi cała prawdę o mnie.  Dawniej, kto mnie zna, to wie, że wściekałam się na nich. Dziś jestem im wdzięczna, bo dzięki nim mogłam zajrzeć w siebie. Wiem, że dla każdego definicja szczęścia jest inna. Dla mnie to, nie pieniądze (chociaż są bardzo ważne), nie auto, nie markowe ubrania, nie stan posiadania, nie dobra opinia innych na mój temat.  Szczęście to stan umysłu, a  w nim spokój, miłość, radość, wrażliwość, prawda, uczciwość i wielka wdzięczność. Sposób postrzegania siebie, innych i rzeczywistości. Nad tym codziennie pracuję. Powoli, w swoim tempie, małymi krokami, wytrwale. Znam swoją przeszłość i nie jest już w kręgu mojego zainteresowania. Chcę nowego spojrzenia. Tym się teraz zajmuje i przynosi to niesamowite efekty. To daje mi wolność. Inaczej patrzę na siebie, na to co robię. Zwracam uwagę na to co mówię i jak mówię (staram się nie przeklinać i nie oceniać tego co robią inni), na to jak się odżywiam, jak śpię  (dbam o siebie), uprawiam sport (zadowala mnie moją sylwetka), codziennie praktykuję jogę, medytuję, wyprowadzam siebie codziennie o 18.00 na spacer, bez względu ma pogodę. Idę tylko ze sobą, nie zabieram telefonu, to czas tylko dla mnie.  Rozwijam się. Jestem z siebie dumna. 

Ola się śmieje... lubi niedzielę







czwartek, 7 stycznia 2021

Jestem

 Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

Nie było mnie chwilę. Wpadam tu codziennie, ale nie codziennie piszę. Dziękuję za to, że tu jesteście i za to, że do mnie piszecie. To dla mnie bardzo miłe i ważne. Cieszę się, że często identyfikujecie się z tym, co piszę. 

Moje ostatnie dni, to ciągłe robienie "czegoś". Mam wrażenie, że nie mogę się spotkać z kim chcę, bo brak mi czasu. Faktem jest, że ostatnio mniej gonię za wszystkim,  celebruję niektóre czynności, może z tego brak czasu wynika. Wiem, że często to powtarzam, ale ciągle dzieją się niespodziewane i zaskakujące rzeczy w moim codziennym życiu. 

Dużo czasu poświęcam sobie samej. Oddaję się jodze, medytacji i spędzaniu czasu na powietrzu (spacery i nordic..na coraz dłuższe dystanse). Czasem pracuję ...i czekam, aż wrócę do pracy w pełnym wymiarze. Moje życie bardzo się zmieniło. Czuję równowagę, radość, wpływam na swoje emocje. Stres odchodzi coraz częściej. Czuję, że mogę wybaczać i zapomnieć wszystko, czego nie chce dźwigać  przez życie jak worek kamieni. Nie chcę dźwigać przez życie walizy pełnej urazy, cierpienia, poczucia krzywdy i niesprawiedliwości. To mój wybór. Czuje, ze już teraz mam wszystko, co jest potrzebne do szczęścia. Mam siebie, mam życie i wolność działania. Zawsze czegoś oczekiwałam od siebie i od innych. Często byłam zawiedziona. Teraz nie oczekuję. Daje sobie i innym wolność, bez oceniania i to jest dla mnie odkrycie. Zawsze szukałam szczęścia w czymś lub w kimś i myślałam, że jak będę miała kolejne coś, to już będzie pełnia szczęścia. I przychodziło to coś, a nadal to nie było to. Nie dostrzegałam szczęścia w małych rzeczach. Teraz to widzę, celebruje każdą ważną chwilę. 

Dziś rano, widzę że córka jest "dostępna" na Messenger , obie leżymy w lóżkach, każda w swoim pokoju. Piszę do niej: "wstaję zrobić sobie kawę, mogę zrobić Tobie kawę lub herbatę. Widzimy się u mnie w łóżku?", ona pisze do mnie: "Zaraz będę ćwiczyć". Ja do niej : "okay, to ja rozkładam matę i poćwiczę jogę i po robię kawę i widzimy się u mnie w pokoju. Ona do mnie: "Dobrze Mami"

Skończyłyśmy ćwiczyć i spotkałyśmy się u mnie. Rozmawiałyśmy. Dla mnie to szczęście. I tych małych szczęść w ciągu dnia jest bardzo dużo. Teraz to widzę. Możecie myśleć, że to dość górnolotne. Widzę jak mój świat się zmienia. Zmienia się sposób w jaki na niego patrzę. Zmienia się sposób mojego myślenia o tym, co się dzieje. I to jest najwspanialsze. Już rozumiem, że ludzie są różni i każdy ma prawo zachowywać się zgodnie ze swoimi przekonaniami, swym rytmem i potrzebami. Moje samopoczucie przestaje być zależne od tego, co oni robią i  mówią. Staram się zachować spokój, wewnętrzną równowagę, poczucie sensu , radość i koncentrację na obranym celu.  


Ola się śmieje...celebruje życie.




poniedziałek, 4 stycznia 2021

Moje Amor Fati

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

Moje życie. Jakby się tak zastanowić, to przeżyłam w swoim życiu bardzo, bardzo wiele. Jako młoda dziewczyna poznałam mojego przyszłego męża. Długie tzw. "chodzenie ze sobą". Wspólne dojrzewanie do dorosłego życia.  Ślub, dziecko, praca, niania, kredyty, uzależnienia, problemy życia codziennego, kolejne dziecko. Wszystko to  przeplatane pięknymi chwilami i prawdziwym, mocnym uczuciem. Nasze drogi z różnych powodów po ponad 20 latach się rozchodzą. Odchodzę. Decyduję się na  pójście swoja drogą. Nie akceptuję tego co dzieje się w moim życiu. Na plecach ciężar chyba jednak porażki, bo tak traktowałam rozwód. Nadal nie rozumiałam dlaczego to mi się przytrafiło, akurat mi. Miało być do końca życia.....  Poznaję mężczyznę, spełnienie moich marzeń, poczucie bezpieczeństwa, troska, Jego pasje, podróże  (zwiedzone przepiękne miejsca w kraju i poza jego granicami), nowe smaki (poznaję to , co wcześniej było mi nieznane), otwieranie się na to czego wcześniej nie miałam. Nasze drogi również się rozchodzą, już z innych powodów niż w poprzednim związku....z zupełnie innych powodów. A też miało być do końca życia. 

W tym pędzie życia codziennego często zapominamy o sobie, o swoich potrzebach, pragnieniach, o tym, żeby być dla siebie dobrym.  Zapominamy o miłości do siebie. Często tracimy siebie dla innych.

Ewelina Stępnicka mówi: nasza podświadomość jest jak ciemny pokój. Możesz do niego wejść tylko z latarką miłości, aby rozświetlić to, co schowane, zaniedbane, zapomniane. Czy będziesz osobą, która podniesie siebie za rękę, gdy upadniesz?

Teraz wyciągam wnioski .Nie chcę zapomnieć. Chcę pamiętać to, co dobre i to zachować w swoim sercu. To co złe staje się nauką dla mnie na przyszłość. Nie wiem jak to możliwe, ale czuję wdzięczność za to co się stało. Czuję jak bardzo było mi to potrzebne. Spojrzenie na siebie z wnętrza mojego serca. Szukanie siebie , miłość do siebie, bez oceniania, z prawem do błędów, bez oczekiwań, z troski do siebie, z poczuciem własnej wartości. Z troską o swoje ciało, o zdrowie. 

Dlatego tak  bliskie stało mi się Amor Fati, o którym mówił F. Nietzsche. Moja zgoda na los, na to co mnie w życiu spotkało zarówno dobro jak i zło. To dało początek rozwoju. Mam świadomość i przekonanie, że mogę i wykorzystam swój potencjał.  Jestem dumna z tego co dla siebie, a tym samym dla innych, robię. Dla kogoś może być to całkiem niewiele, ale dla mnie to bardzo dużo.  Widzę sens przemieniania minusa w plus. Szukanie tego, w jaki sposób obrócić negatywne konsekwencje jakiegoś wydarzenia, aby wyciągnąć  z niego co najlepsze. To nie użalanie się, a szukanie sposobów na zrozumienie tego co się stało. Dla mnie Amor Fati to nieustanie rozwój i krok w przód. To możliwość wykorzystania każdej możliwej chwili na cieszenie się życiem, nawet kiedy nie jest w danym momencie takie kolorowe. Akceptuje i kocham moje życie. Jest moje.


Ola się śmieje .. Amor Fati







niedziela, 3 stycznia 2021

Spotkanie...

 Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

Cały czas czuję jak wszystko się zmienia. To co teraz się dzieje w moim życiu, nie tylko mnie zastanawia, ale i bardzo mnie zaskakuje. Nie wiedziałam, że mogę robić coś innego niż kiedyś.  Wczoraj odwiedziła mnie młoda kobieta, z która do wczoraj miałam kontakt jakby tylko na stopie służbowej. Zawsze czułam, że powinnam zachować dystans. Nasze rozmowy były krótkie, powierzchowne i neutralne tematycznie. Każda z nas czuła, że mimo wieku, rozumiemy się. Kontakt nas się urwał, ale jakiś czas temu wymieniłyśmy się na jakimś komunikatorze pytaniem: "Co u Ciebie, bo u mnie wiele się dzieje"  i ruszyła lawina rozmów. Doszło w końcu do tego, że chciałyśmy się spotkać. Ja zawsze zamknięta na wizyty "obcych " w domu. Z moim motto: "Mój dom, moja twierdza". Odważyłam się zaprosić Ją do siebie. I to był najlepszy krok jaki mogłam zrobić. Podjechałyśmy na długi spacer, zrobiłyśmy pyszne "zdrowe" jedzenie, otworzyłyśmy wino. Pomijam, że po 22.00 stwierdziłyśmy ze super byłoby zjeść ser pleśniowy i chipsy. I oczywiście się o to postarałyśmy. Rozmawiałyśmy bardzo długo o tym, jak nasze doświadczenia wpłynęły na to, co się dzieje teraz w naszym życiu. Ja wiem, że możecie sobie myśleć, że oblewa mnie euforia i  ekscytuję się tym, że teraz widzę rzeczy których wcześniej nie dostrzegałam, że chcę zmian w sobie i dla siebie, po to żeby moje życie było inne niż dotąd, że to że ja się zmieniłam, powoduję przypływ zdarzeń i osób, które zniknęły z mojego życia, a teraz wracają lub pojawiają się całkiem nowe... znikąd. Chcę w końcu decydować o tym co się dzieje, a nie że robię coś , żeby komuś sprawić przyjemność i zapomnieć o sobie. Postanowiłam koncentrować się wyłącznie na tym, co jest dla mnie dobre. A życie w ciągu chwili odpowiada mi tym samym. Świadomie dbam o to, żeby usuwać z mojej głowy i serca negatywne nastawienie i wprowadzam tam nowe , pozytywne kody.  Im więcej widzę dobra w małych rzeczach, tym więcej, dobra pojawia się w mojej codzienności. I to dzieje się naprawdę. Sprawdziłam to na sobie. Wcześniej myślałam, że wszystko mi się należeć, jasne dziękowałam za to co mam, ale bez żadnej głębszej świadomości. Kawa z dziewczynami w pracy, była po prostu kawą, a jednak to były osoby bliskie i kawa zrobiona przez D zawsze najpyszniejsza. Teraz to doceniam, widzę, dziękuje. 

Mój dzień był jak od jakiegoś czasu niezaplanowany. Dzieci wracają każde ze swojego kierunku. Syn od taty, Córka  od chłopaka. Mam w domu obiad i już nie spinam się, kto o której godzinie będzie. Chcę dać wolność decyzjom innych. Miałam czekać. Jednak w ciągu 10 min dzień ułożył się sam. Ona pojechała, dzieciaki nie do końca jednak wiedziały o której wrócą, wiec ja rozłożyłam matę i zrobiłam poranną sesję jogi z moją kochana Anią Brzegową z jogafusion. Za chwilę napisała Ania i zaproponowała wyjazd. Oczywiście że się zgodziłam. Kiedyś powiedziałabym, że nie bo obiad, bo dzieci wrócą, bo ja musze to i muszę tamto. A teraz ja nie muszę, ja chcę lub nie chcę.  Mnie to fascynuje. Wreszcie mogę sama robić coś dla siebie. I wiecie co? Dzieciaki zaraz zadzwoniły, że super mamo widzimy się w takim razie w domu i wtedy zjemy razem obiad. Zero stresu, zero przymusu, zero napięcia.  Wszystko się układa jak puzzle. Samo, bez nacisku. I ja odpoczęłam podczas jazdy autem, znowu ważne rozmowy, piękne zimowe widoki i smaki.... sushi przywiezione do domku. Jest cudnie. Mam czas.....Wieczorem jak co dzień wyprowadzę się na spacer, rozłożę matę, zrobię wieczorną sesję jogi. 

I coś dla mnie i dla dzieci....CZAS bezcenny. DZIEKUJĘ za ten dzień.

Ola się śmieje ...dziękuje za niedzielę.

 






piątek, 1 stycznia 2021

Otwarta na przyszłość

 Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

Cudowny pierwszy dzień nowego roku.

Rano, w towarzystwie ludzi którzy są mi bliscy wypiłam pyszną kawę. Zjedliśmy śniadanie. Rozmowa, obecność, radość, spokój. Bez gonitwy, bez stresu. Idealny poranek. 

W południe zaczął prószyć śnieg..od wczoraj pomysł żeby iść na rower, czy głupi pomysł? Co najmniej ryzykowny...Trasa wyglądała pięknie, droga pokrywała się białym dywanem. Morze spokojnie falowało. Drzewa, kamienie, trawy wyglądały jak z bajki. Duże płatki śniegu wpadały do oczu, lądowały na kurce, czapce i  rowerze.  Mokre rękawiczki, spodnie, buty...śnieg padał i padał. Nie chciałyśmy się cofać lecz jechać dalej i dalej. Śmiałyśmy się same z siebie. Miałyśmy cel i chciałyśmy go zrealizować. I oczywiście zrobiłyśmy to. Przejechałyśmy ponad 25 kilometrów. Ania, dziękuję. 

 Nie zamieniłabym tego dnia na inny. Ten nowy rok zaczął się działaniem i taki będzie. Chcę zmian, wiec poddam się temu działaniu. 

 Śmieję się, bo oczywiście zaliczyłam dwa upadki, rozbiłam lampę. Nie liczy się to, jestem szczęśliwa i wdzięczna za osoby, miejsca, odczucia.....i że mam całą szczękę i całe wszystkie kości.

 Codziennie staram się robić, to czego wcześniej nie robiłam lub na co nie miałam czasu, a nawet ochoty. Czuję chęć i wiarę, a nawet pewność, że to co robię jest dla mnie dobre. Czuję radość i spełnienie. Nie zdawałam sobie sprawy, że będąc sama, nie będę miała czasu. Dzieją się rzeczy dziwne, piękne i ciekawe. Każdy dzień jest inny, niezaplanowany ....w końcu niezaplanowany. Moje dni ostatnio poddają mnie testom zmian. Przestają mnie stresować wypadające z dnia elementy, bo zapełniam je innymi. 

Spotykam nowych ludzi, całkiem innych. Przychylnych, otwartych, uśmiechniętych, bez złości i zawiści. Czuję jeszcze większą wrażliwość. Nie wstydzę się jej, jest to moja siła i poczujcie dojrzałości. Wiem, że ludzi wrażliwi, którzy mają tzw. "pełne serca", są odważni i gotowi na działanie, gdy nie ma gwarancji powodzenia. gotowi na mówienie "kocham" jako pierwsi. Ci ludzi mają odwagę, by być niedoskonałymi , a to z kolei buduje ich niezachwiane poczucie własnej wartości. Wrażliwość nie jest tym co jest komfortowe lub nie. Ona jest potrzebna, by poznać w pełni siebie. 








Ola się śmieje.....osiąga swoje cele.