środa, 14 kwietnia 2021

Znowu kocham...

 Cześć , dzień dobry, dobry wieczór.


Post powstawał już od 29.03, pamiętacie jak pisałam, że potrzebuję trochę czasu żeby wrócić. Wracam. Spokojna, radosna, wolna od żalu i smutku. Miałam trudne chwile, musiałam zniknąć i pomyśleć. Życie, kiedy wybacza się sobie i innym daje wolność, lekkość. Ja z taką lekkością i pokorą chce iść dalej. Ufam sobie, ufam nieznanemu, bo nieznane nigdy jeszcze mnie nie zawiodło. W poniedziałek 29.03 leżałam na rozłożonej na podłodze macie . Skończyłam długą praktykę jogi. Moje mięśnie były obolałe. Czułam zmęczenie i...  błogi spokój. Włączyłam medytację. Tradycyjnie z Klaudią. Zamknęłam oczy. Łzy leciały mi po policzkach, moja twarz była mokra,  a ja  czułam jaka jestem szczęśliwa. Wiedziałam, że kilka dni temu stawiłam czoła problemowi. Podjęłam ważną decyzję, jednak zgodną z tym co czuję. Znowu musiałam odzyskać siebie. Postanowiłam, że już nikt mnie nie skrzywdzi. Postanowiłam stanąć po stronie prawdy. Już znałam to uczucie miłości do siebie, wolności swoich przekonań. Wiedziałam, że stoją za mną przyjaciele i  nieznajomi, którzy stają się  rodziną. Czułam, że od dłuższego czasu wokół mnie jest pozytywna moc ludzi. Nigdy wcześniej tak się nie czułam. Pisałam Wam kilka razy o amor fati, o miłości do losu,  o tym że każda chwilą z życia jest ważna, ta dobra jak i zła, bo jest moja. Mam te słowa teraz na nadgarstku. To mój drogowskaz. Mój wektor. Moje doświadczania  dały mi lekcje, wszystko w moim życiu działo się po coś. Dziękuję życiu, że pogroziło mi palcem i powiedziało "stop".  Wtedy tego nie rozumiałam, ale teraz widzę jasno dlaczego i po co to było. Znalazłam też ciszę, a w ciszy znalazłam siebie i wiem to na pewno, ze wszystko jest energia, wszystko się zmienia. Nic co było wczoraj już nie jest dziś takie samo. Wiem, ze zawsze będę ze sobą  i wiem, że teraz jeśli będę z kimś :) albo nie będę :) to będzie inaczej niż dotychczas. Już nie ma oczekiwań. Nie ma potrzeby żeby ktoś dał mi szczęście, bo to szczęście nareszcie mam w sobie. Sama je sobie dałam i teraz to ja mogę swoim, szczęściem dzielić się z kimś innym. Kocham siebie, jestem dla siebie dobra, wybaczam sobie, podejmuje decyzje,  a kieruje mną spokój. Moje życie się zmieniło. Puściłam kontrolę, ufam temu co się wydarzy.  Zaczynam nową przygodę z  miłością do siebie...

P.S. Jestem wdzięczna tak wielu osobom sami wiecie o kim z Was piszę.  Ubuntu ja jestem, bo Wy jesteście. 

Dwa posty zniknęły z bloga...obiecuję, że już żaden nie zostanie usunięty... 






OLA SIĘ ŚMIEJE...dziękuję Wam i Sobie





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz