niedziela, 9 stycznia 2022

Kochać za bardzo


Cześć, dzień dobry, dobry wieczór. 


Jest noc, obudziłam się. Myślę... w ciągu kilku ostatnich  miesięcy poznałam wiele wspaniałych kobiet i ich historie życia, które już nie są tak wspaniałe, a raczej nie były.  To kobiety, które  kochały lub kochają nadal za bardzo. Które na przestrzeni lat, uformowane przez schematy postępowania  naszych rodziców, środowiska, kultury, żyły zamknięte w swoich domach, samotne w swoich sercach. Usmiechaly się na zewnątrz, a w środku przechodziły dramat. Sterowane przez ukochanego, który niby prosi ale wymusza, niby pyta o zdanie, a je narzuca. Niby  liczysz się Ty, a tak ma prawdę sie nie liczysz. Zastraszone do granic rozpaczy. Często bite, gwałcone przez najbliższą sobie osobę. Bojące się  o swój byt materialny, o swoje dzieci i o.... siebie. Kochają, ale już nie widzą czy to miłość, czy strach, czy może przywiązanie. Przechodzą często depresję, ukrywają swój smutek, ból duszy... a czesto i ciała. Nie mają siły odejść, są jak w matni. 

Poznalam kobiety, które nadal próbują znaleźć w sobie odwagę i zostawić tego, który je zabija i niszczy w nich to, co piękne. Poznałam kobiety feniksy, które wyrwaly się z tego potrzasku chorej miłości. 

I im się udało. 

Sama nie byłam w tak skrajnej sytuacji, ale byłam też w zwiazku, który kradnie energię do życia. Manipulowana,  okłamywana, szantażowana, nie widziałam jak szybko poddałam sie tej pseudo miłości. Bylam jak w złotej klatce, bez swojego zdania, bez możliwości swobodnego wyrażania tego co czuję z obawy przed zranieniem mojego ukochanego. Kochałam tak bardzo, że chciałam oddalić od niego wszystkie problemy, być z nim zawsze kiedy tego potrzebuje i wszędzie, gdzie on chce żebym była. Już nie było mnie. 

Teraz wiem, że to był błąd. Teraz widzę, kiedy odzyskuje swoją niezależność pod każdym względem jak był to toksyczny dla nas "układ".


 Teraz czuję, że mogę wszystko. To tak jakbym mogła latać. Być w zgodzie że sobą, słuchać siebie, swojej intuicji, która była zagłuszana. Czuję wielki, piękny, nieoceniony spokoj duszy i umysłu. Czuję w sobie odwagę do życia i do działania. Odpowiadam za swoje życie. Świadoma i odpowiedzialna. Już nie uzależniam swojego szczęścia od kogoś, "robię" je sobie sama. I zamierzam się tym dzielić z kobietami. Mówić im i pokazywać, że można, że są piękne, mądre i odważne, że nawet jak świat się wali, to nie jest to koniec świata. Życie trwa nadal i przynosi piękne chwile. Trzeba to widzieć i za nie dziękować. I mocno wierzę, że kobiety mają moc nie siłę, moc. Ogromną moc i chęć przetrwania trudnych momentów. Wstają z kolan i idą dalej, chociaż bycie na kolanach zajmuje im nieraz dłuższą chwilę. Podziwiam je. Jestem z nich dumna, tak jak jestem dumna z siebie. Dałam radę, jak zawsze. 

Lśnijmy jak witraże, wewnetrznym światłem. Miejmy odwagę mówić stop, mi się to nie podoba. Stawiajmy granice, nie mury. Emanujmy radością i pięknem. Bądźmy bezczelnie szczęśliwe, pełne obfitosci, miłości i spokoju. 



Ola się śmieje... jest z nas duma. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz