piątek, 16 października 2015

Ola "udomowiona"

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór...
Ehhh, ale dzień!
Od wczoraj plany były inne na piątek: rano kije, spotkanie z koleżanką na drinka  i miło i przyjemnie miał minąć dzień.
Jednak już wieczorem w czwartek okazało się, że plany trzeba będzie zmienić. Straciłam głos...i posypało się.
Zero 10 km z kijami , zero spotkania z koleżanką , bo jak rozmawiać jak głosu brak. I na domiar szczęścia, Wojtas w nocy zaczął kaszleć,co tez nie wróżyło najlepiej.
Jak to ja starałam się szukać w tym wszystkim pozytywnych stron tych zdarzeń...no tak, rano się wyśpię, Wojtek zanim wróci ze szkoły, to zrobię zakupy i poczytam trochę i zrobię obiecane pierogi.
I wszystko byłoby całkiem nieźle, gdyby nad ranem nie okazało się, że Wojtek tak się rozkręcił , że kaszle bez przerwy i nie pośpię bo On do szkoły nie pójdzie i ja tez kaszlę więc nie pośpimy.
Dalej się nie daje..wstałam wypiłam kawkę zaplanowałam wizytę w poradni dziecięcej i zakupy.

I tak mija dzień. Ola jest "udomowiona". Nici z pierogów, bo było bieganie między poradnią (bo 2 razy wypisano mi źle leki)a apteką , pogorszenie stanu zdrowia Wojtka, i z tego wszystkiego z nerwów zabrałam się za mycie lodówki (czego robić nienawidzę) żebym chociaż trochę była na plus i żebym mogła się czymś zająć.
Teraz jest 15,30 i dopiero usiadłam pod kocem, mam chwilę dla siebie, mogę poczytać. A tylko jeszcze zadzwonić po lekcje dla synka i nie dać się ponieść nerwom.
W domu też może być fajnie. Chyba warto być nieraz "udomowionym"
I jakkolwiek by było na jutro farsz do pierogów gotowy czyli na jutro mniej i jestem do przodu...
Najgorzej, że czeka mnie ciężka noc, a ukochanego dzisiaj nie ma , jestem zdana na siebie...
Nie daję się, walczę chociaż jutro nie pojadę na saunę i na basen z rodziną.

OLA SIĘ ŚMIEJE...z siebie, bo uczy się spontaniczności i poddawania chwili. Życie jest nieprzewidywalne.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz