niedziela, 3 stycznia 2021

Spotkanie...

 Cześć, dzień dobry, dobry wieczór.

Cały czas czuję jak wszystko się zmienia. To co teraz się dzieje w moim życiu, nie tylko mnie zastanawia, ale i bardzo mnie zaskakuje. Nie wiedziałam, że mogę robić coś innego niż kiedyś.  Wczoraj odwiedziła mnie młoda kobieta, z która do wczoraj miałam kontakt jakby tylko na stopie służbowej. Zawsze czułam, że powinnam zachować dystans. Nasze rozmowy były krótkie, powierzchowne i neutralne tematycznie. Każda z nas czuła, że mimo wieku, rozumiemy się. Kontakt nas się urwał, ale jakiś czas temu wymieniłyśmy się na jakimś komunikatorze pytaniem: "Co u Ciebie, bo u mnie wiele się dzieje"  i ruszyła lawina rozmów. Doszło w końcu do tego, że chciałyśmy się spotkać. Ja zawsze zamknięta na wizyty "obcych " w domu. Z moim motto: "Mój dom, moja twierdza". Odważyłam się zaprosić Ją do siebie. I to był najlepszy krok jaki mogłam zrobić. Podjechałyśmy na długi spacer, zrobiłyśmy pyszne "zdrowe" jedzenie, otworzyłyśmy wino. Pomijam, że po 22.00 stwierdziłyśmy ze super byłoby zjeść ser pleśniowy i chipsy. I oczywiście się o to postarałyśmy. Rozmawiałyśmy bardzo długo o tym, jak nasze doświadczenia wpłynęły na to, co się dzieje teraz w naszym życiu. Ja wiem, że możecie sobie myśleć, że oblewa mnie euforia i  ekscytuję się tym, że teraz widzę rzeczy których wcześniej nie dostrzegałam, że chcę zmian w sobie i dla siebie, po to żeby moje życie było inne niż dotąd, że to że ja się zmieniłam, powoduję przypływ zdarzeń i osób, które zniknęły z mojego życia, a teraz wracają lub pojawiają się całkiem nowe... znikąd. Chcę w końcu decydować o tym co się dzieje, a nie że robię coś , żeby komuś sprawić przyjemność i zapomnieć o sobie. Postanowiłam koncentrować się wyłącznie na tym, co jest dla mnie dobre. A życie w ciągu chwili odpowiada mi tym samym. Świadomie dbam o to, żeby usuwać z mojej głowy i serca negatywne nastawienie i wprowadzam tam nowe , pozytywne kody.  Im więcej widzę dobra w małych rzeczach, tym więcej, dobra pojawia się w mojej codzienności. I to dzieje się naprawdę. Sprawdziłam to na sobie. Wcześniej myślałam, że wszystko mi się należeć, jasne dziękowałam za to co mam, ale bez żadnej głębszej świadomości. Kawa z dziewczynami w pracy, była po prostu kawą, a jednak to były osoby bliskie i kawa zrobiona przez D zawsze najpyszniejsza. Teraz to doceniam, widzę, dziękuje. 

Mój dzień był jak od jakiegoś czasu niezaplanowany. Dzieci wracają każde ze swojego kierunku. Syn od taty, Córka  od chłopaka. Mam w domu obiad i już nie spinam się, kto o której godzinie będzie. Chcę dać wolność decyzjom innych. Miałam czekać. Jednak w ciągu 10 min dzień ułożył się sam. Ona pojechała, dzieciaki nie do końca jednak wiedziały o której wrócą, wiec ja rozłożyłam matę i zrobiłam poranną sesję jogi z moją kochana Anią Brzegową z jogafusion. Za chwilę napisała Ania i zaproponowała wyjazd. Oczywiście że się zgodziłam. Kiedyś powiedziałabym, że nie bo obiad, bo dzieci wrócą, bo ja musze to i muszę tamto. A teraz ja nie muszę, ja chcę lub nie chcę.  Mnie to fascynuje. Wreszcie mogę sama robić coś dla siebie. I wiecie co? Dzieciaki zaraz zadzwoniły, że super mamo widzimy się w takim razie w domu i wtedy zjemy razem obiad. Zero stresu, zero przymusu, zero napięcia.  Wszystko się układa jak puzzle. Samo, bez nacisku. I ja odpoczęłam podczas jazdy autem, znowu ważne rozmowy, piękne zimowe widoki i smaki.... sushi przywiezione do domku. Jest cudnie. Mam czas.....Wieczorem jak co dzień wyprowadzę się na spacer, rozłożę matę, zrobię wieczorną sesję jogi. 

I coś dla mnie i dla dzieci....CZAS bezcenny. DZIEKUJĘ za ten dzień.

Ola się śmieje ...dziękuje za niedzielę.

 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz