Hej babki... coraz częściej, co mnie cieszy, bardzo, bardzo...spotykam się z tym, że mówicie mi, że się bardzo zmieniam.
Chcecie przebywać w moim towarzystwie, chcecie ze mną rozmawiać.
A z czego jestem dumna, chcą, chcecie żebym pomogła też nabrać dystansu, oddać trochę swojej pozytywnej energii.
Do niedawna było inaczej, to ja potrzebowałam Was do tego żeby, się podnosić, żeby ładować przy Was swoje akumulatory.
Zaczęłam uczyć się nabierania dystansu do siebie
- Traktowałam wszystko zbyt poważnie
- Ciągle się napinałam, stresowałam i denerwowałam
- Napięcie zawsze rozładowywałam krzykiem na swoich bliskich
- Jednocześnie chciałam przebywać wokół ludzie radosnych i energetycznych, z nich czerpałam siły
Chciałam, żeby moje życie było radosne a sama wprowadzałam w nie chaos i niepokój.
Teraz wiem, że uśmiech, dobra atmosfera i dystans do tego, co się dzieje potrafią czynić cuda.
Dlatego codziennie rano powtarzam sobie,..dzisiaj będzie dobry dzień, dzisiaj będzie cudnie.
Zaczęła powracać jasność myślenia i zaczęło "świecić słońce " w moim życiu
Zaczęli wokół mnie pojawiać się inni ludzie. Ludzie uśmiechnięci, zdystansowani i z poczuciem humoru.
Ja zaczęłam zrzucać z siebie stres, złość i smutek. Zaczęłam śmiać się z siebie w oczach innych stałam się swobodna, "normalna" i szczera. Dałam sobie na luz, swoją perfekcyjność planowania trochę zamieniłam na spontaniczność. Trochę, bo ciągle się uczę. Odmieniło to moje życie zarówno osobiste jak zawodowe.
Już się tak nie czepiam, nie obrażam, już nie analizuję wszystkiego i nie szukam we wszystkim teorii spiskowych. Daje sobie prawo do błędu. Szanuję innych i siebie.
Zaczęłam mniej oczekiwać od innych i dostrzegać małe rzeczy, które zaczęły mnie cieszyć...proste codzienne sprawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz