Wracam do tematu internetu. Ostatnio wspomniałam, że "jaram" się Instagramem. Przeszła mi chyba trochę przez to fala facebookowej nadmiernej aktywności.
Mozna dziwić się, że dorosła baba wpada w wir internetowego szaleństwa jak dzieciak, ale chyba nie ma się czego wstydzić.
Poznaję ludzi w blogach, zdjęciach, przecudnych zdjęciach jakie robią. Pokazują to co lubią, co robią i nie tylko.
Wszystko przez te "internety..."
Odnajdujemy swoich dawnych znajomych, wspólnie się motywujemy, jednoczymy się w trudnych momentach i chwalimy oczywiście. I nie ma moim zdaniem w tym nic złego.
Możemy dzięki innym dostrzec jak wiele my posiadamy. I nie myślę tu koniecznie o pieniądzach, tylko o radościach dnia codziennego. O tym ,że mamy rodziny, zdrowe dzieci, wspólne pasje, pracę itd...Pewnie, że jak ze wszystkim można przesadzić pokazując za wiele, ale niech o tym co to za wiele każdy decyduje sam. Od nas zależy jak bardzo chcemy pokazać swoje życie.
Jedni pokażą bardziej swoją rodzinę inni będą "wrzucać" życiowe cytaty i motywatory. Inni będą bardziej odważni i pokażą swojego bloga i nie zważając na to, czy jest on słaby czy mocny (ile osób go czyta, bo opinie są subiektywne) erotyczny, czy kulinarny o wystroju wnętrz, czy o diecie czy jak być fit, dzielić się będą doświadczeniem.
Są tacy, którzy tylko są obserwatorami tej internetowej rzeczywistości.
Myślę, że każdy powinien według własnego poczucia estetyki i potrzeb dodawać treści na swoje tablice.
Żyjemy w dobie internetu i niech będzie on czymś normalnym, źródłem wiedzy i inspiracji.
Miejmy jednak świadomość, że w internecie nic nie ginie i jak ma on dobre strony, o których napisałam, to ma tez i złe. Myślmy o tym, co chcemy przekazać i powiedzieć.
I to na tyle ...
OLA SIĘ ŚMIEJE...bo odkrywa nieznane obszary

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz